Kilkakrotnie Jarosławowi Kaczyńskiemu wróżono koniec kariery politycznej. Raz sam chciał wycofać się z polityki. Wracał jednak z coraz większym gronem zwolenników i kolejnym programem rewolucyjnych zmian. To powoduje, że budzi on skrajne emocje i mobilizuje też potężny obóz przeciwników, polaryzując scenę polityczną.
Psycholog społeczny Norbert Maliszewski przekonywał na łamach „Rzeczpospolitej” (27 listopada 2009), że Jarosław Kaczyński powinien się wycofać, gdyż jego wizerunkiem można straszyć dzieci. Zapewne dr Maliszewski sięga po sondaże, w których wyraźnie widać, że lider PiS ma więcej przeciwników niż zwolenników. To właśnie zdaniem Maliszewskiego powoduje, że PiS, które powinno mieć dzisiaj dobrą passę, ciągle cieszy się niższymi notowaniami niż PO.
Maliszewski, podobnie jak znaczna część komentatorów, dostrzega silny związek pomiędzy poparciem dla lidera a poparciem dla jego partii. Teza do przyjęcia, ale równie prawdopodobna jest teza odwrotna. Nie widziałem żadnych badań, które wykluczyłyby, że poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego w sondażach jest prostym odpowiednikiem wyników PiS. Pomijam tu oczywistą kwestię, że lider jest zawsze najbardziej odpowiedzialny za ów wynik. Czy dzisiaj zmiana lidera spowodowałaby gwałtowny wzrost poparcia dla całego PiS?
[srodtytul]Rady naukowców[/srodtytul]
Proponuję eksperyment: wyobraźmy sobie, że na czele PiS staje Zbigniew Ziobro. Jest on jednym z niewielu, jeżeli nie jedynym, który ma większe poparcie w tej formacji niż Jarosław Kaczyński. Prawdopodobnie rzeczywiście Prawu i Sprawiedliwości przybywa grupa kilku procent wyborców – dziś sytuujących się na prawo od PiS. Co jednak dzieje się ze środkiem tej partii? Efekt eksperymentu dzisiaj byłby taki, że zysk może być kilkuprocentowy, a strata od zera do kilkunastu procent.