Jedynym kongresmenem, który po spotkaniu z Fotygą i Macierewiczem wydał oficjalne oświadczenie, był Dana Rohrabacher, nazwany początkowo przez byłą szefową dyplomacji kongresmenem Rayburnem (Sam Rayburn zmarł w 1961 roku, a wymienione przez byłą szefową dyplomacji nazwisko nosi budynek, w którym delegacja PiS spotkała się z panem Rohrabacherem).
Macierewicz podkreślał na konferencjach, że Rohrabacher „zdecydowanie poparł konieczność powołania międzynarodowej komisji”, a „jednoznaczne stwierdzenie, iż sprawa smoleńska musi być wyjaśniona na gruncie międzynarodowym”, znalazło się w wydanym przez niego oświadczeniu. W oświadczeniu nie ma jednak żadnej wzmianki o międzynarodowej komisji ani o rezolucji w tej sprawie. Kongresmen wprost pisze zaś, że „na ten moment” zakłada, iż „był to wypadek spowodowany albo przez burzę, albo zwyczajną niekompetencję”, choć zaznacza, że gotów jest bez uprzedzeń spojrzeć na fakty związane z tą sprawą.
Gdzie więc ten sukces? Fotyga i Macierewicz mówili o grupie amerykańskich senatorów, którzy popierają postulat utworzenia takiej komisji. Jak liczna to grupa? Poseł zdradził tylko, że chodzi o co najmniej pięciu senatorów. Jakieś nazwiska? – Na pewno państwa o tym poinformujemy – obiecywał poseł PiS, tłumacząc dyskrecję faktem, że jego „rozmówcy to osoby, które podejmują decyzje w Stanach Zjednoczonych”. Do końca pobytu w Waszyngtonie zdradził jednak tylko, że „olbrzymie zdziwienie, dlaczego już teraz nie działa komisja międzynarodowa”, wyraził senator Richard Burr.
Macierewicz zapowiadał na briefingach prasowych nie tylko, iż „szansa na powołanie tej komisji jest bardzo duża”, ale również, że „wszystko wskazuje na to”, iż podczas pobytu delegacji PiS w Stanach Zjednoczonych ukształtuje się zespół ekspertów „związanych z lotnictwem bezpośrednio, a także z informacją okołolotniczą”. Niektóre nazwiska miał podać jeszcze przed wyjazdem z USA, ale tego nie zrobił. Wiemy więc, że wśród ekspertów współpracujących z Macierewiczem jest Andriej Iłłarionow, były doradca Władimira Putina pracujący teraz dla prestiżowego waszyngtońskiego instytutu CATO, oraz ekspert ds. terroryzmu Harvey Kushner.
Wysłannicy PiS nie zdradzili, jak konkretnie wyobrażają sobie działalność takiej komisji, skoro przeciwne jej powstaniu są zarówno władze w Warszawie, jak i w Moskwie, a Barack Obama zainwestował wiele politycznego kapitału w resetowanie relacji z Rosją. Rozbudzili za to u części ludzi nadzieję na powstanie komisji, której szanse stworzenia są bardzo nikłe.
A za kilka miesięcy, gdy okaże się, że Kongres wciąż nie powołał komisji w sprawie Smoleńska, znów ktoś będzie miał okazję, by powiedzieć, że Amerykanie nas „sprzedali”.