W nawiązaniu do mojego artykułu „Czas zapłaty” Bronisław Wildstein zechciał mnie pochwalić za „istotny wymiar analityczny i prognostyczny” (za co bardzo dziękuję), równocześnie ostro ganiąc, że nie zauważyłem przyczyny możliwych nieszczęść. A przyczyna, jak to u Wildsteina, zawsze ta sama: zły, wręcz niemoralny rząd Donalda Tuska.
[srodtytul]Ucieczka od pytań[/srodtytul]
Rząd się obroni sam, więc go wyręczał nie będę, ale parę uwag się czytelnikom należy. Napisałem swój tekst w przekonaniu, że wszystkim nam ucieka fakt, że kryzys może mieć skutki jak najbardziej polityczne. I to, co na początku wydaje się jakimiś ekonomicznymi zawiłościami, po pewnym czasie staje się na wskroś politycznymi wyborami. Innymi słowy: to nie gospodarka w kryzysie jest ważna, lecz polityczny sposób reagowania na pogorszenie koniunktury lub jej wręcz załamanie.
Tymczasem w Polsce wydaje się ta prawda umykać opinii publicznej, a media relacjonując poszczególne etapy kryzysu, uciekają od pytań politycznych. Nikt np. nie stawia pytania, czym jest w istocie euro, skoro możliwość jego upadku jest dla Angeli Merkel równoznaczna z końcem zjednoczonej Europy? Na ile jest możliwe, że wojna na obniżanie wartości pieniądza między USA a Chinami wpłynie na rozluźnienie więzów transatlantyckich, nie mówiąc już o wzroście ryzyka konfliktu zbrojnego na Dalekim Wschodzie?
[srodtytul]Głowa nad powierzchnią[/srodtytul]