Partnerstwo Wschodnie: polityka zagraniczna UE

Utrzymywanie wspólnego mianownika dla Wschodu i Południa nie ma sensu. Wschód chce – choć nie cały – i ma traktatowe szanse uzyskać członkostwo, Południe natomiast takich szans i chęci nie ma – twierdzą eksperci

Publikacja: 14.03.2011 23:31

Partnerstwo Wschodnie: polityka zagraniczna UE

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Red

Sukces europejskiej polityki sąsiedztwa zależy od oficjalnego uznania przez Unię istnienia fundamentalnych różnic między Wschodem i Południem. Najważniejszą z nich są europejskie  aspiracje i perspektywy wschodnich partnerów, których nie mają południowi sąsiedzi.

W najbliższych miesiącach UE dokona przeglądu polityki sąsiedztwa oraz Partnerstwa Wschodniego, najważniejszej inicjatywy unijnej skierowanej wobec Wschodu. W ramach tego przeglądu Parlament Europejski przegłosuje rezolucję w tej sprawie. Dla sprawozdawcy tej rezolucji szczególnie ważne jest wyciągnięcie wniosków z sukcesów i porażek, których doświadczyliśmy w ostatnich siedmiu latach.

Nagroda pocieszenia czy gorzka pigułka

Wydaje się, że było to niedawno, ale rok 2004, gdy sformułowano europejską politykę sąsiedztwa oraz nastąpiło wielkie poszerzenie Unii, od dnia dzisiejszego dzieli cała epoka. Siedem ostatnich lat to wielkie pozytywne zmiany i satysfakcja państw, które przystąpiły do UE, oraz brak przełomu i wielkie niespełnione oczekiwania naszych wschodnich sąsiadów marzących o akcesji. Polityka sąsiedztwa miała być dla nich nagrodą pocieszenia. Jednak była też gorzką pigułką, gdyż wrzucono je razem z krajami Południa do jednego worka. Takie podejście na dłuższą metę jest jednak nie do utrzymania. Generalnie wschodni sąsiedzi są bardziej demokratyczni – czyli podobni do nas – w porównaniu z krajami Morza Śródziemnego. W odróżnieniu od południowych są także krajami europejskimi i jako takie mają prawo złożyć wniosek o członkostwo w UE. Co więcej, dla niektórych wschodnich partnerów akcesja do UE stała się strategicznym celem.

Nie da się dłużej utrzymywać sytuacji, w której prosta wizyta w UE kosztuje ponad 40 euro, a sposób przyznawania wiz uwłacza ludzkiej godności

W przypadku wschodniego sąsiedztwa najważniejszym od 2004 r. wydarzeniem bezdyskusyjnie było zainicjowane przez UE w 2009 r. Partnerstwa Wschodniego. Zostało ono zaprojektowane przez Polskę i Szwecję. Jej motywem przewodnim jest wizja upodobnienia krajów Europy Wschodniej i Kaukazu Południowego do Unii. Dzięki Partnerstwu Wschodniemu po raz pierwszy wszyscy wschodni sąsiedzi UE (Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia, Ukraina) znaleźli się pod wspólnym parasolem i zostali de facto potraktowani inaczej niż „południowcy". Jednym z fundamentów PW stała się bowiem zasada warunkowości, czyli wymaganie od wschodnich partnerów proeuropejskich reform. Partnerstwo uzyskało już trwałą obecność w polityce unijnej. Dzisiaj polityka sąsiedztwa wobec wschodnich sąsiadów właściwie jest tożsama z agendą Partnerstwa Wschodniego. W tym roku, w maju, w Budapeszcie odbędzie się szczyt Unii Europejskiej i partnerów ze Wschodu, który ma ocenić dwuletni dorobek tej inicjatywy.

Jak więc ocenić siedem lat europejskiej polityki sąsiedztwa i dwa lata Partnerstwa Wschodniego? Szybko okazało się, że uszyty w Brukseli kostium nie „leży" idealnie na naszych sąsiadach, nie satysfakcjonuje bowiem ich aspiracji europejskich. Przez te siedem lat Wschód stał się przecież bardziej demokratyczny i w efekcie proeuropejski. Wydarzyły się dwie demokratyczne rewolucje: w Gruzji (róż) i pomarańczowa na Ukrainie. Choć dzisiaj można w obu krajach zauważyć niepokojące zjawiska, to jednak nie ma groźby pojawienia się ukraińskiego lub gruzińskiego Łukaszenki. Największe nadzieje budzi Mołdawia, gdzie w 2009 r. doszła do władzy jednoznacznie proeuropejska koalicja demokratyczna. Nie przypadkiem te trzy kraje jako najbardziej demokratyczne w obszarze PW są jednocześnie zdecydowanie najbardziej proeuropejskie, czyli uznają członkostwo w UE za długoterminowy cel strategiczny. Dalszy postęp Mołdawii jest bardzo potrzebny. Może wywołać zdrową sportową rywalizację w Kijowie i Tbilisi o palmę europejskiego prymusa.

Bilans ostatnich lat nie jest jednak jednorodny. Równolegle nastąpiło utrwalenie postsowieckiego reżimu na Białorusi i autorytarnych rządów w Azerbejdżanie oraz niekorzystny dryf Armenii w tym kierunku. Ale nawet w tej sytuacji nie można załamywać rąk ani rzucać ręcznika na ring. Baku i Erywań nadal są bardziej zainteresowane współpracą z Unią niż wiele państw Południa.

Sąsiedzkie dylematy

„Konstruktywna samokrytyka" europejskiej polityki sąsiedztwa na Wschodzie wymaga zdefiniowania kilku dylematów, które określają główne osie aktywności Unii Europejskiej. Po pierwsze: na ile Unia Europejska prowadzi politykę wielostronną, a na ile politykę bilateralną wobec wymienionych państw. Stosunki dwustronne różnią się w przypadku Mołdawi, która już dzisiaj realizuje wspólną politykę z Unią Europejską przynajmniej w siedmiu dziedzinach, od stosunków z Białorusią czy Azerbejdżanem.

Po drugie: minione lata w sposób jednoznaczny określają, że komunikowanie się z krajami wyłącznie za pośrednictwem władz jest mało efektywne i stąd postulat, który bardzo mocno będzie postawiony w rezolucji Parlamentu Europejskiego, aby rozwijać kontakty międzyludzkie, aby oferować atrakcyjne programy dla studentów, elit lokalnych, dziennikarzy, aby wspierać zdecydowanie mocniej niż dotychczas niezależne media i organizacje pozarządowe. Nowym pomysłem jest też idea większej współpracy z samorządami na Wschodzie, które są czasami bliższe standardom demokracji niż władze centralne.

Dlatego kolejny problem, który trzeba rozstrzygnąć, to reżim wizowy. Nie da się dłużej utrzymywać sytuacji, w której prosta wizyta w Unii Europejskiej kosztuje ponad 40 euro, a sposób przyznawania wiz uwłacza ludzkiej godności. Dziś wiza europejska to luksusowe dobro i sztuczna bariera dla mieszkańców Wschodu. A przecież wizyta w UE to największa szansa na zdobycie przez nas serc zwykłych ludzi na Wschodzie. W efekcie zniesienie wiz uznane już przez UE za cel długoterminowy powinno nastąpić czym prędzej, oczywiście po spełnieniu przez wschodnich sąsiadów wszystkich wymogów.

Kolejna sprawa to pieniądze. Dzisiaj Unia Europejska dumnie sama przed sobą powołuje się na zamiar wydania co najmniej 2,5 mld euro na cele Partnerstwa Wschodniego. Tak naprawdę w zdecydowanej większości (ponad 2 mld) są to pieniądze, które i tak zostałyby skierowane do tych krajów w ramach innych pozycji budżetowych. Dzisiaj skomasowanie ich i nazwanie pieniędzmi przeznaczonymi na Partnerstwo Wschodnie wygląda trochę, mówiąc żartobliwie, jak kreatywna księgowość. Dlatego bardzo ważne jest zwiększenie pieniędzy dla Partnerstwa Wschodniego w nowym budżecie UE (od 2014 r.).

Warto także krytycznie przyjrzeć się dotychczasowemu sposobowi wydawania tych pieniędzy. W zbyt dużym stopniu idą one na szkolenia administracji publicznej i budowę instytucji rządowych oraz „neutralne" projekty (np. współpraca graniczna, środowisko). Niewiele widać konkretnych i przełomowych efektów tych programów. A przecież dzisiaj potrzebne jest bardziej niż kiedykolwiek zdecydowane zwiększenie przez UE wsparcia dla trzeciego sektora oraz wymiaru sprawiedliwości na Wschodzie. Piętą achillesową wschodnich sąsiadów są bowiem korupcja i słabość do polityków silnej ręki.

Co z członkostwem?

Sprawa ostatnia, która jest w Europie wstydliwym tematem, to perspektywa członkostwa dla wschodnich sąsiadów. Unia Europejska nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie, czy powinni oni kiedyś zostać jej członkami, czy też nie? Tymczasem nie ulega żadnej wątpliwości, że bez perspektywy członkostwa gotowość reformowania tych krajów będzie znacznie mniejsza niż z taką perspektywą. Jeśli będziemy posługiwać się jedynie wytartymi ogólnymi formułami, że „drzwi do Unii Europejskiej nie są zamknięte, gdyż traktat rzymski daje możliwość każdemu europejskiemu krajowi złożenia aplikacji", to nie uda nam się uruchomić w pełni naszej „miękkiej siły" oraz dużego potencjału optymizmu i gotowości do poświęcenia w krajach, które są zainteresowane członkostwem w Unii Europejskiej. Jeśli nie stać nas na to, by rozmawiać z nimi o członkostwie, to bądźmy chociaż szczerzy i nie oczekujmy wyjątkowych efektów reform, które są w tych krajach podejmowane.

Wszystkie te uwagi prowadzą do prostej konkluzji, że dalsze utrzymywanie wspólnego mianownika dla Wschodu i Południa nie ma sensu. Najważniejszą różnicą między nimi jest fakt, że Wschód chce – choć nie cały – i ma traktatowe szanse uzyskać członkostwo, południe natomiast takich szans i chęci nie ma.

W maju w Budapeszcie na szczycie Partnerstwa Wschodniego trzeba o tych wszystkich sprawach powiedzieć bardzo jasno i sformułować politykę, która poszerzy horyzont nadziei dla milionów ludzi mieszkających na wschód od Unii Europejskiej, marzących o byciu częścią europejskiej rodziny.

Marek Siwiec jest eurodeputowanym, był  szefem BBN, sprawozdawcą rezolucji na temat polityki sąsiedztwa na Wschodzie w Parlamencie Europejskim.

Adam Balcer jest dyrektorem programu „Rozszerzenie i sąsiedztwo UE" w demosEUROPA Centrum Strategii Europejskiej, asystentem Marka Siwca ds. Partnerstwa Wschodniego.

Sukces europejskiej polityki sąsiedztwa zależy od oficjalnego uznania przez Unię istnienia fundamentalnych różnic między Wschodem i Południem. Najważniejszą z nich są europejskie  aspiracje i perspektywy wschodnich partnerów, których nie mają południowi sąsiedzi.

W najbliższych miesiącach UE dokona przeglądu polityki sąsiedztwa oraz Partnerstwa Wschodniego, najważniejszej inicjatywy unijnej skierowanej wobec Wschodu. W ramach tego przeglądu Parlament Europejski przegłosuje rezolucję w tej sprawie. Dla sprawozdawcy tej rezolucji szczególnie ważne jest wyciągnięcie wniosków z sukcesów i porażek, których doświadczyliśmy w ostatnich siedmiu latach.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę