Z zapartym tchem obserwuję, jak otoczenie prezydenta pracuje nad tym, by przekonać Polaków i chyba samego Bronisława Komorowskiego, że obecny prezydent jest następcą ni mniej, ni więcej, tylko Józefa Piłsudskiego. Ten karkołomny koncept, którego jednym z pomysłodawców jest zapewne słynący z estymy do marszałka Tomasz Nałęcz, jest tyleż zabawny, co morderczo niewdzięczny w realizacji.
Bronisław Komorowski, gdy tylko zabłysną światła publicznej sceny, z niesłychanym talentem niszczy misternie układane przez specjalistów od PR przekazy. Nie tylko te mające budować jego podobieństwo do "Ziuka". Także te, które mają przekonać, że Komorowski w ogóle na prezydenta się nadaje. Po ostatnim roku dla sporej grupy Polaków nie jest to bowiem wcale takie oczywiste.
Z piasku bicza nie ukręcisz
Estyma do Naczelnika u prezydenckiego doradcy ma przynajmniej ten pozytywny wymiar, że w przestrzeni publicznej pojawiają się cytaty ze słów Józefa Piłsudskiego. Tomasz Nałęcz podsuwa je prezydentowi, a ten powtarza w swych wystąpieniach czy wywiadach. Czy pamiętalibyśmy na przykład jeszcze o śledziennikach, gdyby nie nieoceniony prof. Nałęcz?
Przypomnę, że "śledziennik" to tyle co malkontent i że Józef Piłsudski narzekał, że Polacy nie reagowali na odrodzoną Polskę "dźwięcznym śmiechem odrodzenia, lecz jakimś kwasem śledzienników". Słowo najwyraźniej spodobało się prezydentowi, bo powtarza je z upodobaniem. Po raz pierwszy użył go chyba w rocznicę powstania "Solidarności", gdy skomentował krytykę rządów III RP – "ci, którzy wolą kwas śledzienników, niech idą swoją drogą" – zagrzmiał. W tych dniach śledziennik pojawia się znów, tym razem w wywiadzie dla portalu Polityka.pl. Prezydent stwierdził, że musi mieć poczucie humoru na własny temat i dystans do siebie, bo inaczej będzie... no właśnie, śledziennikiem.
Pomysł z przypominaniem słów Naczelnika nie byłby może zły – pamiętanie o Piłsudskim i mówienie nim może tylko Polakom wyjść na zdrowie – gdyby nie to, że obiekt podlegający procesowi upodabniania do Naczelnika wyjątkowo trudnym jest przypadkiem. Bo znów zapewne to prof. Nałęcz przyniósł Bronisławowi Komorowskiemu kolejny cytat: "Polska to obwarzanek: Kresy urodzajne, centrum – nic". I prezydent cytat spożytkował. Powiedział góralom w Wiśle tak: "Polska jest jak obwarzanek. Na krańcach najtwardsza".