Białoruś to kraj ludzi wytrzymałych. W każdym innym europejskim państwie w sytuacji ostrej dewaluacji waluty, braku dewiz w kantorach i na rynku międzybankowym oraz szybko rosnącej inflacji ludzie dawno wyszliby na ulice. Na Białorusi wciąż jeszcze jest spokojnie. Przywykli do życia w ciężkich warunkach Białorusini zaciskają zęby i starają się radzić sobie w miarę swoich skromnych możliwości. I tylko z tyłu głowy kołacze się pytanie, jak długo jeszcze wytrzymają nieustanne zaciskanie pasa i kiedy wyładują swą złość na władzach.
Codziennie drożej
Mińsk. Dla jednych miasto słońca, dla innych zwykły socjalistyczny moloch, jakich wiele na obszarze postradzieckim. Ale dla mnie miejsce, do którego wciąż lubię wracać. Jeden z jadących pociągiem Polaków, kiedy docieramy bez opóźnienia, wzdycha: „Daj nam Boże białoruskie koleje". Mróz, śnieg, deszcz, mgła, upał czy nawet kryzys nie wywołują żadnych perturbacji. Dojeżdżamy bez minuty spóźnienia. Tylko pociągiem jedzie dużo mniej ludzi niż zwykle i przeważają obywatele państw Unii, co wcześniej niemal się nie zdarzało.
Kantor. Z wymianą waluty problemu nie ma, ale przyjmują tylko całą kwotę. Wielkiej kolejki wprawdzie nie ma, lecz ciągle stoją niewielkie grupki oczekujące na to, aż ktoś dokona wymiany. Wtedy pierwsza osoba z czekających ma prawo wejść do kantoru i daną sumę odkupić. Oprócz dolara i euro popularnością cieszą się rosyjskie ruble, litewskie lity i polskie złote. Za przywiezione dolary dostaję potworną ilość pieniędzy i usiłuję zamknąć portfel. Walka z mnożącymi się białoruskimi banknotami zawsze była trudna, ale teraz wydaje się beznadziejna.
Dziwne, że nie ma cinkciarzy. Okazuje się jednak, że milicja dość wnikliwie patroluje okolice kantorów i takie ryzyko się nie opłaca. Tym bardziej że wcale nie trzeba stać pod kantorem, żeby kupić dolary bądź euro. Transakcji wymiany walutowej po wyższym niż oficjalny kursie można dokonać również w Internecie, gdzie powstały służące temu fora.
Sklep z pieczywem. – Codziennie drożej – utyskuje para staruszków i z rezygnacją wkłada do koszyka najtańszy bochenek chleba. – Jak mam przeżyć za tak niską emeryturę? – starszy pan z wyrzutem w głosie pyta sprzedawczynię. Odpowiada mu tylko wzruszeniem ramion.