O kryzysie greckim pisze się niemal wyłącznie w tym kontekście, jak i czy poradzi sobie z nim Europa i strefa euro. Mało uwagi poświęca się natomiast przyczynom problemu, jakby uznając, że są one oczywiste i niewarte dyskusji.
Takimi wydają się bowiem sprawy oglądane ze stolic starej Europy. Szefowie największych unijnych państw i wspólnotowych organów nie artykułują pewnych diagnoz zbyt otwarcie, ale pozostawiają je w niedomówieniu jako "oczywistą oczywistość". Taką "oczywistą oczywistością" jest dla nich fakt, iż Grecy po prostu okazali się jako społeczeństwo nieodpowiedzialni i niezdolni do funkcjonowania w ramach unijnego organizmu. Okradli Unię, przeznaczając różnego rodzaju finansowe premie płynące z członkostwa w niej na konsumpcję zamiast na inwestycje. Oszukiwali, manipulując bilansami księgowymi. A teraz, gdy wszystko wyszło na jaw, zamiast szczerze uderzyć się w pierś i pokutować, awanturują się na ulicach i rzucają kamieniami, usiłując wymusić dalsze finansowanie ich rozrzutnego życia.
Porozumienie wielkich narodów
Ten sposób myślenia pomija oczywisty fakt, że Grecy, podobnie jak i inne narody, które mają w mniejszym na razie nasileniu te same kłopoty, byli do swego nieodpowiedzialnego zachowania usilnie zachęcani i premiowani za nie. Że to właśnie Francja i Niemcy nie tylko stworzyły wzorzec socjalnego państwa marnotrawczego, ale też reprodukowanie tego wzorca jako jedynie słusznego narzucały innym, w przekonaniu o jego wyższości nad "dzikim kapitalizmem" w wydaniu USA.
Ale silnym zawsze wygodnie jest wskazywać winę słabszych i cokolwiek o tym sądzimy, nieodpowiedzialność narodu i państwa greckiego, a także innych mniejszych narodów uznawane są za tak oczywistą i stwierdzoną przyczynę problemów Europy, że nikt nie czuje potrzeby o tym dyskutować.
Wraz z kryzysem greckim Europa wkracza mentalnie w nowy etap i definitywnie zamyka złudzenia, jakie ożywiały ją 20 lat temu, po jesieni ludów, po której postanowiła "otworzyć się" między innymi na nasz kraj. Entuzjazm dla triumfalnego pochodu demokracji i praw człowieka na Wschód się wypalił. Jego miejsce zajmuje podszyty szowinizmem paternalizm, do którego bardzo zręcznie odwołuje się rosyjski przywódca, mówiąc, że Europie potrzebne jest porozumienie "wielkich narodów". Przejawem tego niegłoszonego otwarcie, ale zaznaczającego się coraz wyraźniej paternalizmu starej Unii jest przemilczana przez większość polskich mediów wypowiedź szefa tzw. grupy europejskiej Jeana-Claude'a Junckera o traktowanej przez niego jako coś zupełnie oczywistego potrzebie przejęcia przez Europę prerogatyw państwa greckiego w celu uporządkowania jego finansów i gospodarki.