Zbigniew Ziobro - rozłam z europarlamnetu

W europarlamencie znaleźli się byli i wciąż potencjalni liderzy dwóch partii – PiS i SLD. I gdy przez kraj przetaczają się powyborcze rozliczenia, „zesłańcy” przechodzą do kontrataku – pisze publicysta

Aktualizacja: 03.11.2011 07:41 Publikacja: 03.11.2011 01:00

Jarosław Makowski

Jarosław Makowski

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Czy Prawo i Sprawiedliwość przeżyje odejście Zbigniewa Ziobry? Nie ma wątpliwości, że tak. Wie to i Ziobro, i – tym bardziej – Jarosław Kaczyński. Dlatego nie jest przesądzone, że Ziobro w ogóle odejdzie. Bo niby gdzie miałby pójść? Gdyby tandem Ziobro & Kurski założył własną partię, to i tak byłaby ona skazana na klęskę. Cokolwiek o Kaczyńskim mówić, przynajmniej ma charyzmę. Ziobro jest nudny. I – jak do tej pory – zawsze rósł na plecach swoich mocarnych szefów.

Projekt skazany na porażkę

Trudno też powiedzieć, co myśli o państwie i gospodarce były „szeryf IV RP", bo głównie kojarzy się z efektownymi konferencjami prasowymi, w czasie których publiczne ogłaszał wyroki. Co więcej, podobnie jak Kaczyński, Ziobro ma duży elektorat negatywny. Z pewnością miałby też zerową – gdyby założył partię przy asyście ks. Rydzyka – zdolność koalicyjną. Krótko: trzeba nie mieć za grosz realizmu politycznego, żeby brnąć w projekt, który z definicji skazany jest na porażkę.

Brutalna prawda jest taka, że to Jarosław Kaczyński rządzi i dzieli w PiS, a każdy bunt na pokładzie wypala gorącym żelazem. Buntownicy jednak zdradzają ciekawszy syndrom, który można by określić mianem „bocznego toru politycznego". Na ten syndrom cierpią przede wszystkim PiS-owscy europosłowie. Europejskie korytarze, bo nie salony przecież, szybko rodzą w nich frustracje i, jak się okazuje, bunt.

Przypomnijmy, że ostatnie słynne odejścia z PiS są inscenizowane właśnie przez europosłów. Kiedy po przegranych przez Jarosława Kaczyńskiego wyborach prezydenckich w bólach rodził się PJN, pierwsze skrzypce – prócz Joanny Kluzik-Rostkowskiej, szefowej kampanii prezydenckiej Kaczyńskiego – grali europosłowie: politolog Marek Migalski i dwaj spin doktorzy, Adam Bielan i Michał Kamiński.

To Migalski pierwszy rozpoczął dyskusję o konieczności przegrupowania sił w PiS. W swoim blogu notował: „Wpis ten dedykuję wszystkim tym, którzy ślepo wierzą w geniusz Jarosława Kaczyńskiego i za jedyną postawę godną polskiego patrioty uważają trwanie w posłuszeństwie politycznym i mentalnym wobec szefa PiS (...) Przypomnę pewien fakt, który zdaje się umykać jego wyznawcom – Jarosław Kaczyński wygrał w swoim życiu politycznym tylko jedne wybory".

Po tym akcie nieposłuszeństwa wobec prezesa sprawa potoczyła się już przewidywalnym torem. Buntownicy, na czele z europosłami, szybko znaleźli się poza PiS-owskim okrętem. Co prawda przez kilka dni nie wychodzili ze studiów telewizyjnych, opowiadając zdziwionym Polakom, jak bardzo tłamszeni byli w PiS i że chcą budować w polityce nową jakość.

Zajść od prawej strony

Kiedy jednak medialny czar rozłamowców prysł, zaczęły się schody. A w konsekwencji „piękna" klęska wyborcza. Nie pomogły nawet spoty wyborcze z udziałem najsłynniejszego politologa wśród europosłów i z najsłynniejszym europosłem wśród politologów.

PJN-owcy, pod wodzą – znów – byłego europosła PiS Pawła Kowala, nie dostali nawet 3 proc. poparcia, które gwarantowałoby im dotację. Projekt konserwatywno-liberalny (konserwatywny obyczajowo i liberalny gospodarczo), jaki przedstawił Polakom PJN, nie cieszy się, jak widać, masowym wzięciem. Dzisiejsza Polska to nie kraj z przyjaznym klimatem dla prawicy w wersji soft. A taki prezentuje PJN. Jeśli prawica, to tylko hard, którą w całości zagospodarowuje Jarosław Kaczyński.

Europosłowie spod znaku PJN chcieli obejść Kaczyńskiego „od centrum". Twierdzili, że chcą nadal budować prawicę, ale tę nowoczesną, bez gorsetu narodowo-tradycjonalistycznego, w który dziś stroi się Kaczyński. Zbigniew Ziobro zaś wraz Jackiem Kurskim, też europosłem PiS, postanowili zrobić inaczej. Jak? Zajść Kaczyńskiego od... prawej strony.

Do tej pory sądziliśmy, że na prawo od PiS jest tylko ściana. Tymczasem europoseł Ziobro – na spółkę z ks. Rydzykiem, także wielkim Europejczykiem, zwłaszcza w kontekście wyciągania kasy z Brukseli – myślą o stworzeniu partii narodowo-katolickiej.

Czyżby ZChN 2.0? Zniknięcie LPR, jak również rozkład partii, które do tej pory popierał szef Radia Maryja, nie wróży sukcesu. Co więcej, w dzisiejszej Polsce, kraju rodzącego się nowego mieszczaństwa i szybkiej modernizacji, projekt ten wydaje się całkowicie anachroniczny.

Gdy w końcu posłowie i senatorowie PiS zdadzą sobie z tego sprawę, to ich zapał do popierania Ziobry szybko osłabnie. Rozłam w PiS, jak pokazuje krótka historia PJN, oznacza „one way ticket"! Nie ma powrotu do PiS. A przynajmniej bez wcześniejszego publicznego posypania głowy popiołem i przywdziania wora pokutnego.

Bunt, jaki rodzi się co jakiś czas na pokładzie PiS, ma, jak widać, „inspiracje europejskie". Adam Hofman, rzecznik PiS, komentując PSL-owski spot w czasie ostatniej kampanii wyborczej, mówił: „Chłopy wyjechały ze wsi i im odbiło". Dziś, parafrazując własne słowa, mógłby rzec o kolegach z partii – przede wszystkim Zbigniewie Ziobrze, Tadeuszu Cymańskim i Jacku Kurskim: „PiS-owscy patrioci wyjechali z Warszawy do Brukseli i im odbiło". Dlaczego europosłowie – nie tylko z PiS, o czym za chwilę – tak mocno mieszają w polskim kotle politycznym?

Polityczna zsyłka

Zdarza się, że do europarlamentu trafiają politycy, których partyjni liderzy chcą się pozbyć z rodzimego podwórka. Taki właśnie los spotkał i Zbigniewa Ziobrę z PiS, i Wojciecha Olejniczaka z SLD. Nie dziwi zatem, że europosadę traktują oni – oczywiście z punktu widzenia politycznego, nie ekonomicznego – jako rodzaj politycznej zsyłki.

Najlepszym tego przykładem jest pospolite ruszenie w poszukiwaniu nowego przewodniczącego SLD. Zaktywizowało ono Wojciecha Olejniczaka – jak pamiętamy, Napieralski, by nie bruździł mu w partii, wysłał go do Brukseli. On, ale i europosłanka Joanna Senyszyn dają do zrozumienia, że są gotowi walczyć o przywództwo w Sojuszu. I nie są bez szans. A więc inaczej niż Ziobro w PiS, którego lider po szóstej przegranej z rzędu nie ma zamiaru ustąpić. PiS to po prostu Kaczyński.

Jak widać, w europarlamencie znaleźli się byli i wciąż potencjalni liderzy dwóch partii – PiS i SLD. I gdy przez kraj przetaczają się powyborcze rozliczenia, „zesłańcy" przechodzą do kontrataku. Tak oto europarlament stał się dla tych polityków, mających rozbujane ambicje odgrywania kluczowej roli na polskiej scenie politycznej, komfortowym miejscem, w którym można przygotować wewnątrzpartyjny przewrót. Tylko że co Polska ma z takiego europosłowania?

Autor jest publicystą i filozofem, szefem związanego z PO Instytutu Obywatelskiego

Czy Prawo i Sprawiedliwość przeżyje odejście Zbigniewa Ziobry? Nie ma wątpliwości, że tak. Wie to i Ziobro, i – tym bardziej – Jarosław Kaczyński. Dlatego nie jest przesądzone, że Ziobro w ogóle odejdzie. Bo niby gdzie miałby pójść? Gdyby tandem Ziobro & Kurski założył własną partię, to i tak byłaby ona skazana na klęskę. Cokolwiek o Kaczyńskim mówić, przynajmniej ma charyzmę. Ziobro jest nudny. I – jak do tej pory – zawsze rósł na plecach swoich mocarnych szefów.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?