Więźniowie własnych obietnic

Jarosław Kaczyński lubi towarzystwo profesorów. Ale najbardziej cieszy go, kiedy wygłaszają mądre uzasadnienia dla jego tez - pisze publicysta

Publikacja: 15.05.2012 21:02

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Rok temu chwaliłem Instytut Sobieskiego za to, że w samym epicentrum polityki brzydkiej i opartej na emocjach organizuje debatę pod szyldem kongresu Wielki Projekt Polska. A Prawo i Sprawiedliwość za to, że w powodzi pieniędzy źle wydanych na polityczną aktywność za ten kongres płaci. I jego liderów za to, że karnie zasiadają na krzesłach, aby słuchać profesorów i ekspertów, często ludzi nie całkiem ze swojej bajki, którzy się zastanawiają, jak naprawiać Polskę.

I generalnie tego komplementu nie cofam. Drugi kongres odbywał się przy akompaniamencie potwornych krzyków padających w parlamencie przy okazji wojny o ustawy emerytalne. I choć w tej wojnie PiS zajęło stanowisko z mojego punktu widzenia problematyczne, a wyrażał je często słowami zbyt grubymi albo histerycznymi, to przecież tamtą kolejną debatą o Polsce niuansował własny portret.

Nie tylko krzyk

Było coś symbolicznego w tym, że kiedy tematem numer jeden w mediach była afera ze Stefanem Niesiołowskim odpychającym dziennikarkę, Jarosław Kaczyński słuchał pod Arkadami Kubickiego profesorów: Andrzeja Nowaka, Andrzeja Zybertowicza, Ryszarda Legutki. Tyle że ten kontrast nie został odnotowany przez media.

Do tej beczki miodu warto jednak dodać łyżkę dziegciu. Bo ten kongres jest świadectwem intencji PiS, aby być partią korzystającą z usług ekspertów. Ale ilustruje też kłopoty z tym korzystaniem. I szerszy problem w relacjach między partią a jej intelektualnym zapleczem.

Oto z zaciekawieniem słuchałem wystąpienia Krzysztofa Rybińskiego, naszej dyżurnej ekonomicznej Kasandry zaproszonej przez opozycję. Ale bardzo precyzyjnie wychwytującej, co już dziś jest złego w styku naszego państwa z ekonomią. Profesor dostał owacje prawicowej publiczności, bo wieścił recesję, bo wieszał psy na niedbałości i nieodpowiedzialności rządu. Ale wątpliwe, aby kilku czołowych polityków PiS słuchających jego przemówienia, wzięło serio jego treść.

Analizując rozmaite parametry i okoliczności, Rybiński, który niedawno chwalił Tuska za radykalizm emerytalnych zapowiedzi, pokazywał na wykresach perspektywy coraz bardziej patologicznej struktury demograficznej społeczeństwa. Wynika z tych wykresów, że rząd ma rację, biorąc się za odpowiedź na to wyzwanie.

Partia protestu

Możliwe, że sama ta odpowiedź -  to już moja uwaga, nie Rybińskiego -  jest wadliwa, że 66-letnie pracujące kobiety to zbyt drastyczna wizja. Ale wyzwanie wydumane nie jest. I nie wystarczy powtarzać: sięgniemy do głębokich kieszeni (kiedy? demograficzna zapaść czeka nas za wiele lat), aby temu wyzwaniu sprostać.

Tu jednak nie ma co liczyć na poważne potraktowanie problemu przez PiS, przynajmniej dziś. Bo z woli lidera Jarosława Kaczyńskiego postanowiło ono przyjąć barwy partii protestu, na każde przedsięwzięcie rządu krzyczącej: odbierają wam! Ta taktyka okazuje się zresztą skuteczna. Możliwe, że obecne poprawiające się wyniki PiS (także i SLD) to dowód na to, że krzykliwa roszczeniowość jest skuteczniejsza niż spokojna rozmowa o państwie.

Dochodzi do tego siła woli jednego człowieka. W PiS o programie decyduje dziś, na ogół jednoosobowo, Kaczyński. On zaś już w latach 90. wybrał kurs na sprzymierzanie się ze związkami zawodowymi i społecznym protestem. Na dokładkę w wielu konkretnych kwestiach kieruje się swoimi przyjętymi a priori przekonaniami, których żaden ekspert nie osłabi. Nie ma zaś mechanizmu wewnątrzpartyjnej debaty, stanowisko ciał kolegialnych niczego tu nie może zmienić. W efekcie dialog ekspertów z partią przypomina trochę głuchy telefon. Jeden czy drugi profesor dostanie brawa, gdy skrytykuje rząd. Ale nie przeforsuje tym samym żadnej swojej recepty.

Dobrego przykładu dostarczyła tu nieco przeoczona druga debata sejmowa: o emeryturach mundurowych. Także eksperci Instytutu Sobieskiego, think tanku PiS, są przekonani, że obecny system emerytalny służb, oparty w całości na budżecie i na niesłychanie korzystnych wyliczeniach, jest nie do utrzymania. Jest on zaś na dokładkę skrajnie niesprawiedliwy wobec innych emerytów. Wystarczył jednak pogląd Kaczyńskiego: nie możemy destabilizować tych służb (pogląd nie bezsensowny, ale zastosowany skrajnie), oraz nadzieja na poparcie ludzi w mundurach, aby PiS głosowało także przeciw tej drugiej, łagodnej i racjonalnej reformie rządowej.

Orbanowski program

To nieprawda, że PiS ma do zaproponowania wyłącznie ślepy protest. Na przykład z wywiadu Jacka i Michała Karnowskich w "Uważam Rze" z senatorem tej partii Grzegorzem Biereckim jakieś kontury rozwiązań się wyłaniają.

To, najogólniej rzecz biorąc, program"Orbanowski" preferujący rodzimy i drobniejszy kapitał kosztem wielkich korporacji i banków. Tu w niektórych sprawach możliwe byłoby porozumienie i z ludźmi typu Rybińskiego. Na przykład wtedy, gdy ekonomista proponował podczas kongresu, aby połowę swoich zamówień rządowe instytucje adresowały do drobnego biznesu.

Ale logika ugrupowania protestu ma swoje konsekwencje. Można się cieszyć, że główna partia opozycyjna optuje za wykluczonymi. Ale już nie z tego, że w praktyce odmawia zmierzenia się z wyzwaniami (na przykład wynikłymi z demografii).

Ma to swoje konsekwencje, potem można łatwo stać się więźniem własnego elektoratu i własnych obietnic. Z pewnością, gdyby rządziło (pytanie, z kim w koalicji), PiS musiałoby się przeprosić z bardziej mainstreamowymi ekonomistami jak w latach 2005 -  2007. Ale na jakich warunkach? Tego nie wiemy, bo to znów będzie zależało od woli jednego człowieka.

A jest i problem szerszy ujawniony podczas sobotniego panelu, kiedy czołowi prawicowi intelektualiści debatowali o polskim państwie i polskim społeczeństwie. Prezes PiS komplementował potem Ryszarda Legutkę, bo ten dworował sobie (całkiem sensownie zresztą) z liberalno-lewicowych elit. A zarazem skarcił kogoś, kto niepotrzebnie "nawoływał PiS do kompromisu".

Przestrogi Zybertowicza

Mogło chodzić tylko o profesora Andrzeja Zybertowicza, który od dawna jeździ po Polsce i, owszem, nawołuje, ale do powrotu idei IV RP. Pod Arkadami Kubickiego Zybertowicz wzywał PiS do przełamania impasu, który polega na wygłaszaniu najsłuszniejszych diagnoz bez możliwości wcielania w życie własnych pomysłów. W obliczu paraliżującego strachu większości elektoratu przed wspomnieniem rządów Kaczyńskiego (co podkreślał profesor, strachu sztucznie rozbudzonego), lekiem miałyby być nowy język partii i nowe twarze. I w konsekwencji rozbicie wspólnoty strachu między oligarchicznymi interesami a obywatelami, których do kombinowania zmusza niewydolny system.

-  W tym roku z powodu kryzysu pracę straci 1600 bankowców. Jaką PiS ma dla nich ofertę? -  pytał Zybertowicz. Pytał, jak najsłuszniej w świecie i z pozycji, można by rzec, ortodoksyjnego programu tego obozu. Ale na początku zażartował sobie na temat jednoosobowej odpowiedzialności Kaczyńskiego za utratę władzy. Sala zapełniona zwolennikami tej partii przyjęła całe wystąpienie owacyjnie. Ale siedzący blisko sceny politycy -  chłodno.

Zwołując takie kongresy, PiS rzeczywiście wskrzesza tradycję dawnej inteligencji. Trudno sobie dziś wyobrazić podobną imprezę zwołaną z inicjatywy dużo bogatszej i cieszącej się większymi wpływami, także wśród intelektualistów, Platformy Obywatelskiej. To bezsporny fakt.

Ale w tradycji tej inteligencji mieści się swobodna debata, gdzie jest się niezależnym. Także od przyjaciół. Jarosław Kaczyński lubi towarzystwo profesorów. Ale najbardziej cieszy go, kiedy wygłaszają mądre uzasadnienia dla jego tez. Gorzej, gdy zaczynają udzielać rad nawet nie kwestionujących, ale korygujących, najłagodniej jak można, kurs jego partii.

Ta partia dokonała sporych retuszów, zapraszając na pokład, choćby do klubu parlamentarnego, sporo nowych ludzi, także ekspertów. Jednak pierwsze skrzypce gra w niej konserwatywny aparat, a najsłuszniejsze inicjatywy rozbijają się nieraz o niemożność dotarcia do lidera i jego głównych współpracowników. A co ważniejsze, spleciony w klinczu bratobójczej walki z Solidarną Polską, PiS nie formułuje wystarczająco atrakcyjnej oferty dla nowych środowisk.

Owszem dziś wspina się mozolnie w górę sondaży, korzystając z gigantycznych wpadek PO i strachu przed przesunięciem wieku emerytalnego. Ale jutro, pojutrze, kiedy Donald Tusk znowu zadmie w jakąś atrakcyjną piszczałkę? O to pytają tacy ludzie jak Andrzej Zybertowicz.

Autor jest publicystą "Uważam Rze"

Rok temu chwaliłem Instytut Sobieskiego za to, że w samym epicentrum polityki brzydkiej i opartej na emocjach organizuje debatę pod szyldem kongresu Wielki Projekt Polska. A Prawo i Sprawiedliwość za to, że w powodzi pieniędzy źle wydanych na polityczną aktywność za ten kongres płaci. I jego liderów za to, że karnie zasiadają na krzesłach, aby słuchać profesorów i ekspertów, często ludzi nie całkiem ze swojej bajki, którzy się zastanawiają, jak naprawiać Polskę.

I generalnie tego komplementu nie cofam. Drugi kongres odbywał się przy akompaniamencie potwornych krzyków padających w parlamencie przy okazji wojny o ustawy emerytalne. I choć w tej wojnie PiS zajęło stanowisko z mojego punktu widzenia problematyczne, a wyrażał je często słowami zbyt grubymi albo histerycznymi, to przecież tamtą kolejną debatą o Polsce niuansował własny portret.

Nie tylko krzyk

Było coś symbolicznego w tym, że kiedy tematem numer jeden w mediach była afera ze Stefanem Niesiołowskim odpychającym dziennikarkę, Jarosław Kaczyński słuchał pod Arkadami Kubickiego profesorów: Andrzeja Nowaka, Andrzeja Zybertowicza, Ryszarda Legutki. Tyle że ten kontrast nie został odnotowany przez media.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?