Lewica stawia żagle

Każdy kraj, który chciałby wprowadzić lewicowe pomysły w życie, pogrążyłby się w ciężkiej recesji. A jednak politycy sypią propozycjami jak z rękawa - pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 23.05.2012 20:20

Paweł Rożyński

Paweł Rożyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Po wyborach we Francji partie uznające się za socjalistyczne coraz częściej mówią z nadzieją o lewicowej wiośnie ludów i odgrzewają stare recepty na gospodarkę -  takie jak obciążenie najbogatszych, banków czy hipermarketów. Furorę robią takie pojęcia, jak "sięgnięcie do głębokich kieszeni", "pobudzanie" czy "nowa polityka gospodarcza". Ale czy to wszystko należy w ogóle brać poważnie? Czy to tylko nowa retoryka i puszczanie oka do wyborców?

Cokolwiek by to było, rynki finansowe szybko przywołają prawdziwych czy farbowanych socjalistów do porządku.

Francuski Janosik

Francois Hollande zmienił służbową limuzynę na znacznie skromniejszego ekologicznego citroena DS5. Czy zainspirował go Waldemar Pawlak, który jeździł tanim polonezem, wciąż nie wiadomo. Na pewno nie godzi się socjaliście podróżować w luksusach, gdy lud cierpi. Hollande obniżył też sobie i rządowi pensje o  30 proc. Zamierza przykręcić śrubę bogaczom. Od lipca górna stawka podatku PIT wzrośnie z 41 do 45 proc. w przypadku dochodów powyżej  150 tys. euro rocznie oraz zostanie wprowadzona 75-proc. stawka dla zarabiających ponad milion euro rocznie. Wrócić ma podatek od wielkich fortun (ISF).

Bogaty nie może w żaden sposób wyzyskiwać biednego. Doradca Hollande'a Michel Sapin ujawnił też, że prezydent chce wprowadzić kary finansowe dla firm, które są w dobrej kondycji, ale zwalniają pracowników tylko po to, aby poprawić swoje wyniki finansowe.

Ciekawe, w jaki sposób będzie sprawdzał, czy dana firma jest w dobrej kondycji. Weźmie pod uwagę jakieś skomplikowane parametry czy przyjdzie urzędnik, rozejrzy się po hali, zobaczy, że ruch w interesie, i nałoży domiar?

Przed wyborami nowy prezydent zapowiadał podwyżkę pensji minimalnej i powrót możliwości przechodzenia na emeryturę od 60. roku życia. Skąd na to pieniądze? Od bogatych.

Tylko że ci już na ogół dawno nie płacą podatków we Francji, tylko w rajach podatkowych. Nie ma więc szans, by się to wszystko zbilansowało.  A więc spokojnie. Zapowiedzi skończą się na kilku najmniej szkodliwych posunięciach pod publiczkę. Potem prezydent powie, że więcej się nie dało, bo sytuacja jest gorsza, niż się spodziewano. Okrutni spekulanci krążą, a źli bogacze poukrywali pieniądze i nie można ich złupić.

Przeminęło z wiatrem

Każdy kraj, który chciałby wprowadzić wszystkie lewicowe pomysły w życie, pogrążyłby się w ciężkiej recesji, a bezrobocie wzrosłoby do rozmiarów tego notowanego w rządzonej do niedawna przez socjalistów Hiszpanii. To, co udałoby się wydusić od obywateli, szybko poszłoby na wyższe odsetki od długu, bo rynki finansowe brutalnie pokazałyby, co o tym wszystkim myślą.

Każdy przywódca będzie rytualnie rzucał obelgi i groźby w kierunku światowych spekulantów, ale robił -  oczywiście ze wstrętem -  to, czego oczekują.

Socjaliści we Francji mają już w tym spore doświadczenie. Francois Mitterrand w latach 80. skracał tydzień pracy, podnosił pensje, a przede wszystkim nacjonalizował przedsiębiorstwa. Po kilku latach trzeba było całe to szaleństwo odkręcać, gdy potrzebna była stabilizacja finansów w przeddzień przyjęcia euro. Ekonomicznego perpetuum mobile nikt bowiem jeszcze nie wymyślił. A popularna wśród lewicy trzecia droga okazała się ślepą uliczką.

Podobnie było z wielką nadzieją europejskiej lewicy Hiszpanem Jose Luisem Zapatero, na którym rynki finansowe wymusiły odejście od socjalnego rozpasania i tak radykalne oszczędności jak zamrożenie emerytur czy obcięcie pensji urzędnikom.

Słowacki socjalista Robert Fico, nazywający siebie największym populistą Europy, przekonywał, że za uzdrowienie finansów publicznych "powinni odpowiadać silni i bogaci". Zapowiedział też podniesienie stawki podatkowej dla najbogatszych i zwiększenie obciążenia banków.

Teraz jednak, gdy wygrał wybory, jakby otrzeźwiał i deklaruje odpowiedzialną politykę budżetową. Na razie ten miłośnik luksusu odłożył na półkę zegarek IWC za 20 tys. euro, zamieniając go na 20-krotnie tańszy Citizen.

To może są gdzieś jeszcze w Europie niezłomni, wierni ideałom socjaliści? Może grecka Koalicja Radykalnej Lewicy (Syriza), która jest bliska zwycięstwa w zbliżających się powtórnych wyborach? Niestety, jej lider Aleksis Cipras jakby spuścił z tonu i już nie chce rezygnować z euro. Domaga się jeszcze złagodzenia warunków pomocy, czyli rezygnacji z planu oszczędnościowego, ale wyraźnie mięknie. Jego oryginalne pomysły budzą raczej rozbawienie niż grozę. Obok finansowania budżetów poszczególnych państw przez Europejski Bank Centralny jest jeden ekologiczny. "Grecja jest błogosławionym krajem. Ma mnóstwo słońca, może lepiej zagospodarować swe wody dla produkowania energii, ma wiatr. Powinna stać się eldorado energii odnawialnej". Dajcie więc pieniądze, a potem będzie można rzec: "Przeminęło z wiatrem".

Zaprzęgnięcie banku centralnego do pomocy gospodarkom, czyli wydrukowanie kolejnych ton pieniądza, to popularny wśród lewicy postulat. Także jej nowy demiurg Hollande na to liczy. Obecnie lansuje pomysł euroobligacji. Z punktu widzenia Francji jest idealny. Nie oznacza nic innego jak wzięcie odpowiedzialności za wszystkich niedoszłych bankrutów przez Niemcy.

Licytacja w najlepsze

Nasza lewica również chciałaby wykorzystać ten sprzyjający powiew wiatru po francuskich wyborach. I właśnie podnosi żagle. "Być może zaczyna się lewicowa wiosna ludów, tym bardziej że na 27 państw Unii Europejskiej aż w 20 rządzi centroprawica. Należy to zmienić"-  mówił po francuskich wyborach szef SLD Leszek Miller. Odgrzał więc stary pomysł z trzecią 50-proc. stawką PIT dla najlepiej sytuowanych. Ludzie są wściekli na bogaczy, bankierów, przyznających sobie wysokie premie prezesów i warto to wykorzystać.

Licytacja na lewicy trwa w najlepsze. Janusz Palikot nie tylko jest za wyższą stawką dla najbogatszych czy ozusowaniem umów śmieciowych, ale niedawno wyskoczył z surrealistycznym pomysłem, by państwo budowało fabryki. A nie lepiej po prostu znacjonalizować te już działające?

Do tej licytacji na socjalistyczne pomysły przyłącza się prawica. A może chodzi tylko o zabicie wroga jego własną bronią? Dlatego prezes PiS Jarosław Kaczyński w Stoczni Gdańskiej mówił o sięgnięciu do głębokich kieszeni, większym opodatkowaniu banków i hipermarketów, a także o repolonizacji banków. Ten ostatni postulat pachnie, niestety, ich przejmowaniem przez państwo, a dokładniej kontrolowane przez nie PKO BP. Bezskutecznie próbował to już robić gabinet Donalda Tuska.

Lider PO też musi liczyć się z prawdziwymi bądź wyimaginowanymi lewicowymi wiatrami. Gdy zarzucono mu, że inspekcje przed Euro 2012 przypominają gospodarskie wizyty Edwarda Gierka, powiedział, że jest w stanie takie porównanie zaakceptować. -  Moje pokolenie dobrze pamięta tamten okres, lata 70. To nie były dobre czasy, ale to nie były też czasy, które warto przekreślić. Akurat gospodarskie wizyty i inwestycje za czasów Gierka to jest raczej coś, co dobrze wspominam -  mówił.

Cóż, Gierek jest niezwykle popularny nie tylko wśród lewicowego elektoratu. A żeglować pod wiatr trudno.

Po wyborach we Francji partie uznające się za socjalistyczne coraz częściej mówią z nadzieją o lewicowej wiośnie ludów i odgrzewają stare recepty na gospodarkę -  takie jak obciążenie najbogatszych, banków czy hipermarketów. Furorę robią takie pojęcia, jak "sięgnięcie do głębokich kieszeni", "pobudzanie" czy "nowa polityka gospodarcza". Ale czy to wszystko należy w ogóle brać poważnie? Czy to tylko nowa retoryka i puszczanie oka do wyborców?

Cokolwiek by to było, rynki finansowe szybko przywołają prawdziwych czy farbowanych socjalistów do porządku.

Francuski Janosik

Francois Hollande zmienił służbową limuzynę na znacznie skromniejszego ekologicznego citroena DS5. Czy zainspirował go Waldemar Pawlak, który jeździł tanim polonezem, wciąż nie wiadomo. Na pewno nie godzi się socjaliście podróżować w luksusach, gdy lud cierpi. Hollande obniżył też sobie i rządowi pensje o  30 proc. Zamierza przykręcić śrubę bogaczom. Od lipca górna stawka podatku PIT wzrośnie z 41 do 45 proc. w przypadku dochodów powyżej  150 tys. euro rocznie oraz zostanie wprowadzona 75-proc. stawka dla zarabiających ponad milion euro rocznie. Wrócić ma podatek od wielkich fortun (ISF).

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?