Wielką karierę robił też sondaż „Gazety Wyborczej", w którym pytano ludzi, czy cieszą się, że mecze Euro odbywały się w Warszawie. Wynik przypominał referendum „3 razy tak" z 1946 r.: 90 proc. uznało, że było wspaniale. Podekscytowani tym wynikiem, przedstawiciele władzy ogłosili na Twitterze, że to ostatecznie rozstrzyga, iż Euro było sukcesem na miarę zawarcia Unii Lubelskiej lub przynajmniej bitwy pod Wiedniem.
Nie ma oczywiście powodu wątpić, że wyrażony w sondażu entuzjazm był postawą głęboko przemyślaną. Badani z całą pewnością cieszyli się z Euro, doskonale wiedząc, ile ich pieniędzy miasto - o budżecie państwa nie mówiąc - wydało na zorganizowanie imprezy. Na pewno zdawali sobie sprawę, że jeżeli wkrótce dojdzie do zamknięcia kolejnych szkół, a miejsc w przedszkolach będzie jeszcze mniej, jeżeli podrożeje komunikacja i parkowanie, a straż zniczowa potroi wysiłki we wlepianiu mandatów za co się da - wszystko to nastąpi w znacznej mierze z powodu kosztów tej wiekopomnej imprezy. Na pewno wiedzieli też, że samorządy - w tym te potężnie zadłużone właśnie z powodu wydatków na Euro - naciskają w kwestii nowelizacji ustawy o podatku od nieruchomości, tak aby sobie owe wydatki choć trochę powetować. Wszystko to na pewno pytani rozumieli i zupełnie świadomie uznali, że tych kilkanaście dni sportowych emocji było tego wartych.
Aha, żeby nie zapomnieć: jest jeszcze niebagatelna kwestia wizerunku naszego kraju, który tak dobry nie był chyba od czasu uczty u Wierzynka. Nie żeby chcieć ten wizerunek jakoś spieniężać - na przykład licząc na to, że dzięki niemu najbliższa unijna perspektywa finansowa UE będzie dla nas korzystniejsza. O nie! Tacy drobiazgowi i cyniczni to my nie jesteśmy. Tak mogłaby myśleć tylko ta wstrętna, wiecznie niezadowolona i knująca opozycja. Nam ten wizerunek - i tak już przecież poprawiany w pocie czoła od pięciu lat - może najwyżej posłużyć do pozyskania wewnętrznej satysfakcji oraz ewentualnie kolejnej wielkiej imprezy, która będzie nas jeszcze więcej kosztować, ale pozwoli nam jeszcze bardziej poprawić nasz, i tak już doskonały, wizerunek. Mówi się o mistrzostwach świata w roku 2026. Ta data stawia całkiem nowe wyzwanie przed panem premierem, ale skoro Partia Instytucjonalno-Rewolucyjna mogła rządzić ponad 70 lat...