Bezsenność funduszy emerytalnych

Zamiast o pieniądzach przyszłych emerytów niech rząd lepiej myśli o reformie finansów publicznych i ułatwieniach dla przedsiębiorców - pisze publicysta „Rz”

Publikacja: 30.09.2012 18:41

Paweł Rożyński

Paweł Rożyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy” - pisał w XIX wieku Alexis de Tocqueville, francuski myśliciel polityczny. Jego słowa nic a nic nie straciły na aktualności. Teraz modne jest sięganie po pieniądze przyszłych emerytów.

Mamy kryzys, w krajach europejskich PKB spada albo rośnie znacznie wolniej, piętrzą się problemy ze ściągalnością podatków, coraz większe są problemy z utrzymaniem wielkich systemów socjalnych, a budżety trzeszczą w szwach.

Również w Polsce szykuje się ciężka jesień. GUS podał bardzo słabe dane o sierpniowej produkcji przemysłowej, która w skali roku wzrosła ledwie o #0,5 proc. Wokół słychać wciąż o bankructwach kolejnych dużych firm.

Prace nie trwają

Premier Donald Tusk ma wkrótce wygłosić „drugie exposé” poświęcone głównie gospodarce i kryzysowi. Rząd dostrzega powagę sytuacji, ale można mieć obawy, czy zamiast o poważnych reformach, nie usłyszymy o kolejnym pójściu na skróty, czyli skoku na OFE. W marcu 2011 roku Sejm zredukował składkę przekazywaną do funduszy z 7,3 proc. do 2,3 proc. Od 2013 r. miała jednak znów rosnąć, najpierw do 2,8 proc., by w 2017 r. OFE otrzymywały 3,5 proc.

Coraz częściej słyszymy, że tak może nie być i składka pozostałaby w przyszłym roku na dotychczasowym poziomie, co dałoby poważne oszczędności. „Nie wykluczam takiej sytuacji, że gdy budżet znajdzie się w bardzo wielkiej potrzebie, program podnoszenia składek do OFE będzie przełożony o rok” - mówił niedawno Dariusz Rosati, znany ekonomista i poseł PO.

Z kolei członek Rady Gospodarczej przy Premierze Bogusław Grabowski zauważył, że w obecnych warunkach nie można sobie pozwolić na zwiększenie transferów do OFE, a zaoszczędzone kwoty powinny pójść na finansowanie wydatków infrastrukturalnych.
Coraz głośniej mówi się też o innej opcji. Chodzi o przeniesienie osób w wieku przedemerytalnym do ZUS, co chroniłoby je przed ryzykiem, ale przede wszystkim państwu zapewniło dodatkowe środki.

Pojawiły się nawet plotki, że rząd może się zdecydować na przejęcie pieniędzy zgromadzonych w funduszach emerytalnych. Taką informację podał Reuters, powołując się na nieoficjalne źródło zbliżone do rządu. I cytował ekonomistę i byłego doradcę rządu Janusza Jankowiaka: „Gdybym był prywatnym funduszem emerytalnym, nie sądzę, bym spał dobrze w nocy”.

W tej sytuacji zabrało głos firmowane przez Leszka Balcerowicza Forum Rozwoju Obywatelskiego, ostrzegając, że rząd zamierza przeprowadzić w najbliższym czasie kolejny skok na OFE. Ministerstwo Pracy stanowczo zaprzecza, by trwały jakiekolwiek „prace w tym zakresie”.

Gdyby jednak było inaczej, oznaczałoby dalszy demontaż reformy emerytalnej, którego nic by już nie zatrzymało. Bo co zrobiono dwa razy, można by spokojnie i trzeci. Oczywiście wszystko byłoby ładnie opakowane, usłyszelibyśmy o trudnej sytuacji państwa, paskudnych OFE, które nie zarabiają, a biorą prowizje, korzyściach przyszłych emerytów wynikających z ograniczenia ryzyka itp. Taki ruch byłby o tyle łatwiejszy, że rząd paradoksalnie ma tu sprzymierzeńców.

Szef SLD Leszek Miller już nawołuje do likwidacji OFE i zamierza namawiać do poparcia go PiS, niechęci do prywatnych funduszy emerytalnych nigdy nie ukrywał też PSL. Podczas koalicyjnych negocjacji zawsze może paść argument. Chcecie przykręcić śrubę rolnikom? A nie lepiej sięgnąć po leżące właściwie na ulicy pieniądze? Jacek Rostowski raczej nie będzie umierał za OFE.

Tym bardziej że nie ma specjalnych skrupułów, gdy systematycznie ogołaca Fundusz Rezerwy Demograficznej, który miał być rodzajem polisy dla starzejącego się społeczeństwa i gwarantować wypłatę emerytur w dalszej przyszłości. W dwa lata wyjęto z niego 11,5 mld zł i wkrótce rząd przeprowadzi zapewne kolejny taki manewr.

Strzał w stopę

Rząd Donalda Tuska jest pod potężną presją. Chciał zbić deficyt finansów publicznych do 3 proc. w tym roku i  2,5 proc. w przyszłym. Zrezygnował już z aż tak ambitnych planów, ale nie może zrezygnować z dalszego szybkiego ograniczania deficytu i zatrzymania wzrostu długu, bo rynki finansowe ukarałyby Polskę, podnosząc koszt jego obsługi, czy bijąc w złotego.

W tak trudnej sytuacji rząd znalazł się w znacznym stopniu na własną prośbę. Mści się wcześniejsze odpuszczenie koniecznych działań i deficytu, który w 2010 roku przy relatywnie wysokim wzroście gospodarczym sięgnął prawie 8 proc., czyli 110 mld zł! Teraz ostro zaczęto go zbijać, tylko że niespodziewanie pojawiło się kolejne spowolnienie gospodarcze, które takie działania tylko pogłębiają.

Kolejne gmeranie przy OFE wpisywałoby się to w krótkowzroczne i doraźne działania jak choćby cięcie z grubsza o połowę wydatków na infrastrukturę drogową. Nie grożą one protestami społecznymi, ale np. to ostatnie spowalnia nadrabianie gigantycznego zacofania w tej mierze do Zachodu, dodatkowo uderza w dopiero co stworzony i przeżywający ogromne trudności przemysł budowlany. Za to ogałacanie OFE uderza w warszawską giełdę, bo są one tu ważnym graczem (przypada na nie 6-7 proc. obrotu). Nie trzeba tłumaczyć, że rząd przy okazji strzela sobie w stopę. Ucierpią bowiem plany prywatyzacyjne rządu, bo jednym z poważniejszych nabywców zawsze były OFE

Jeśli nie taka szkodliwa droga na skróty, to co? Co powinien robić rząd? Tu nie ma miejsca na odkrywanie Ameryki. Ekonomiści powtarzają jak mantrę: likwidować opiewające na miliardy różne patologiczne ulgi, zbyt wielkie wydatki, ograniczać biurokrację i ułatwiać życie przedsiębiorcom. To ostatnie w nikogo nie uderza, nie zabiera się nikomu pieniędzy, a i tak państwo nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Efekt? W niedawnym światowym rankingu wolności gospodarczej spadliśmy z 42. na 48. miejsce

Zamiast podnosić podatki, stosować księgowe sztuczki, brać pieniądze z dróg i OFE, trzeba zakasać rękawy i wykazać się dużą odwagą. Rząd Tuska nie jest wcale jakimś negatywnym wyjątkiem. Tej ostatniej niestety brakowało po kolei wszystkim ostatnim ekipom rządowym. Wolą karmić opowieściami, że reformy dają jakieś pieniądze dopiero w przyszłości, a przecież są potrzebne na gwałt.

 

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?