Rzadko zdarza mi się zgadzać z Janiną Paradowską. Muszę jednak stwierdzić, że miała ona stuprocentową rację, kiedy komentując w Radiu TOK FM środowe sejmowe głosowanie, w wyniku którego postulowane przez Solidarną Polskę zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej zostało przesłane do dalszych prac, powiedziała rzecz tyleż oczywistą, co w mediach głównego nurtu niepopularną. - To Palikot zaczął tę wojnę - stwierdziła publicystka „Polityki”.
- Pan Palikot ma pretensje do Gowina. Ja mam pretensje do pana Palikota - powiedziała. - Trzeba mieć odrobinę wyobraźni politycznej. Jak się wnosi do Sejmu skrajny projekt ustawy aborcyjnej (Ruch Palikota chciał zapisu o aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży), to wiadomo, że Solidarna Polska się odwinie i złoży bardziej restrykcyjny projekt - oznajmiła Paradowska.
Dobrze, że liberalna dziennikarka przypomniała tę skądinąd ewidentną prawdę. Bo choć prawda ta jest bezdyskusyjna, to nie bardzo zdołała dotąd przebić się do społecznej świadomości.
Z dwóch powodów. Po pierwsze, popkulturowa natura współczesności nie sprzyja zachowywaniu pamięci o wydarzeniach, które miały miejsce nawet tylko kilka tygodni czy miesięcy temu. Po drugie, dzieje się tak zwłaszcza wtedy, kiedy wydarzenia te nie pasują, czy nawet tylko - nie pasują do końca do wizji świata „tragarzy informacji”, czyli ludzi mediów. Ponieważ zdecydowana większość z nich wyznaje światopogląd liberalny i sympatyzuje (z różnym stopniem ostrości) z postulatami liberalizacji prawa dotyczącego aborcji, to fakt, iż próbę odejścia od działającej od kilkunastu lat kompromisowej ustawy podjęli jako pierwsi właśnie wojujący liberałowie z Ruchu Palikota, nie wpasowuje się idealnie w pieszczoną przez ludzi mediów wizję rzeczywistości. Wizję, w której rola „agresora” prącego do zmiany ustawy zarezerwowana jest dla katolickich radykałów, czy szerzej - konserwatywnej prawicy.
Inicjatywa Palikota
Tymczasem było inaczej. Nie kwestionując oczywistego faktu, że aborcyjny kompromis nie jest popularny również i wśród części radykalnej światopoglądowej prawicy, trzeba stwierdzić, iż obecna spirala konfliktu została nakręcona przede wszystkim przez drugą stronę antagonizmu.