Nowe podziały nad Dnieprem

UDAR i Swoboda proponują Ukrainie nowe narracje polityczne. Witalij Kliczko chce być głosem ukraińskiej klasy średniej. A nacjonaliści prezentują obyczajowy konserwatyzm – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 30.10.2012 18:54

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Przebieg i rezultaty wyborów parlamentarnych na Ukrainie tylko pozornie przekreślają możliwość poważnych zmian w tym kraju. Wydaje się, że trwający od roku 2004 podział na niebieskich i pomarańczowych może odejść w przeszłość.

Do Rady Najwyższej weszły dwa ugrupowania opozycyjne, dotąd w niej nieobecne: Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform (UDAR) Witalija Kliczki oraz Swoboda – nacjonalistyczna formacja Ołeha Tiahnyboka. Obie partie mogą stworzyć wspólny front z Batkiwszczyną – największą siłą opozycyjną, której patronuje odbywająca karę więzienia Julia Tymoszenko. O ile Batkiwszczyna reprezentuje pomarańczowych, o tyle UDAR i Swoboda wprowadzają nową jakość.

Raczej Woodstock niż Bastylia

Pomarańczowa rewolucja miała być zerwaniem z postsowieckim dziedzictwem i skierowaniem Ukrainy na drogę, po której kraj ten zbliżałby się geopolitycznie do Zachodu i wprowadzał u siebie standardy liberalnej demokracji. Bardzo szybko się jednak okazało, że jeden oligopol został zastąpiony przez inny, tyle że szermujący hasłami gruntownych reform. Przyszło rozczarowanie. Historia zatoczyła koło – dwa lata temu prezydentem kraju został przywódca niebieskich Wiktor Janukowycz, a jego ugrupowanie święci zwycięstwo w niedzielnych wyborach.

Nic dziwnego, że tak się stało. Do dziś wydarzeniem, które szczególnie warto przywoływać, kiedy się chce przypomnieć, czym była pomarańczowa rewolucja, jest wielki koncert rockowy na kijowskim Majdanie. Rock nie przypadkiem kojarzy się z konfliktem pokoleń i kontrkulturą. Przywódcy ówczesnego obywatelskiego zrywu – Wiktor Juszczenko i Julia Tymoszenko – z polityków prowadzących rozmaite zakulisowe gry przedzierzgnęli się po prostu w idoli zrewoltowanej młodzieży. To był bunt przeciw „konserwatywno-proletariackiemu” Donbasowi – jak określił ten region w książce „Ostatnie terytorium” znany pisarz ukraiński Jurij Andruchowycz. A zatem wiece na Majdanie przywoływały na myśl raczej Woodstock niż zburzenie Bastylii.

Tak spontaniczny i zarazem niedojrzały protest obywatelski nie mógł wytworzyć poważnego, spójnego pod względem światopoglądowym projektu i zarazem doprowadzić do przeorania społeczeństwa ukraińskiego. To samo dotyczy rzecz jasna samej klasy politycznej. Pomarańczowa rewolucja wyniosła do władzy ludzi, którzy bynajmniej nie byli dysydentami w czasach sowieckich, lecz zaczynali swoje kariery w Komsomole i pod względem biograficznym nie wyróżniali się niczym szczególnym na tle swoich rywali.

Żyć jak na Zachodzie

Jedynym istotnym osiągnięciem prezydentury Juszczenki okazała się polityka historyczna, a szczególnie pielęgnowanie pamięci o Wielkim Głodzie. Ale nie była to pierwszorzędna kwestia dla pomarańczowych, którzy przede wszystkim stawiali na „modernizację” – swoisty fetysz w krajach wychodzących z komunizmu. Tyle że pod postulatem „modernizacji” Ukrainy, czyli zaspokojenia powszechnej wśród jej mieszkańców potrzeby „życia jak na Zachodzie”, mogłyby się podpisać wszystkie znaczące siły polityczne. Niezależnie, czy warunkiem „modernizacyjnego” sukcesu byłby strategiczny sojusz z Zachodem czy Rosją.

Nie może zatem dziwić różnica między dzisiejszym Janukowyczem a tym sprzed ośmiu lat. Jeśli nawet jego formacja gra na nostalgii za ZSRR, żywionej przez wielu rosyjskojęzycznych mieszkańców kraju, aby wyznaczać wygodne dla siebie pole konfliktu z bezradną opozycją, to jednak pragmatycznie równoważy ją kampaniami, którymi chce dowieść, że ukraiński patriotyzm nie jest jej obcy. Weźmy chociażby akcję w Donbasie jakiś czas po pomarańczowej rewolucji, popularyzującą narodowe barwy ukraińskie pod hasłem „Wschód i Zachód razem”. Albo ubiegłoroczne billboardy, na których Janukowycz zachęcał do „pokochania Ukrainy”.

Tym samym niebiescy skutecznie zabierają pomarańczowym ich gadżety, zostawiając im wyłącznie kwestie tożsamościowe, jak podniesienie statusu języka rosyjskiego. Ale i w tym przypadku Partia Regionów okazuje się górą, bo potrafi kreować się na ugrupowanie wszystkich mieszkańców Ukrainy. I tak jedyną rzeczą, w sprawie której pomarańczowi mogą gardłować, pozostaje nagminnie naruszana praworządność, czemu właściwy kontekst nadają okoliczności skazania Julii Tymoszenko.

Głos klasy średniej

UDAR i Swoboda proponują jednak narracje wykraczające poza tematy antagonizujące niebieskich z pomarańczowymi. Witalij Kliczko chce być głosem ukraińskiej klasy średniej zmęczonej dotychczasowymi konfliktami wokół kwestii tożsamościowych i żądającej deoligarchizacji gospodarki. Zdaniem ukraińskiego historyka Jarosława Hrycaka ta właśnie klasa średnia, rekrutująca się w dużym stopniu z młodego pokolenia, nie patrzy już na problemy swojego kraju w kategoriach konfrontacji między jego częścią wschodnią a zachodnią. Znamienne, że Kliczko opowiadając się za niezależnością Ukrainy od Rosji, nie wstydzi się mówić po rosyjsku i przyznawać się do tego, że języka ukraińskiego dopiero się uczy.

Pomarańczowi unikali raczej debat dotyczących takich spraw jak równouprawnienie płci. Tymczasem UDAR je podejmuje. W jego programie można znaleźć pakiet obyczajowej liberalizacji kraju. Można więc odnieść wrażenie, że „życie jak na Zachodzie” jest w tym przypadku interpretowane równoznacznie nie tylko z podniesieniem stopy życiowej, ale i realizacją pomysłów zaczerpniętych z ideologii gender.

Inaczej do sprawy podchodzi Swoboda. Oprócz nacjonalizmu – zwróconego głównie przeciwko Rosji – prezentuje ona obyczajowy konserwatyzm. Opowiada się na przykład za penalizacją promocji narkotyków (w tym miękkich) oraz „zboczeń seksualnych”. Paradoksalnie to zbliża Swobodę z Partią Regionów i komunistami (są oni chyba najbardziej jednoznacznie prorsyjską siłą na Ukrainie) – ugrupowaniami chodzącymi na pasku Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, która oczekuje od nich strzeżenia moralności publicznej wobec inwazji liberalnego „zepsucia”.
Teoretycznie więc UDAR i Swoboda mogą wywoływać w Radzie Najwyższej wojny kulturowe, jakie znamy z Zachodu. Gdyby do tego doszło, skutkowałoby to chociażby zaskakującymi porozumieniami wyznawców kultu Stepana Bandery z wyznawcami kultu Lenina, chociażby w obronie instytucji rodziny.

Oczywiście Partia Regionów nadal będzie rozdawać karty. Jej polityczny monopol zagraża temu, co jest sporą wartością ukraińskiej kultury politycznej, a co spotyka się z szyderczą krytyką z jednej strony w Rosji, a z drugiej – w Europie Zachodniej.

Dziedzictwo demokracji szlacheckiej

Chodzi o swoistą anarchię, która do roku 2010 charakteryzowała ukraińską scenę polityczną. Był to jednak objaw realnego pluralizmu, nawet jeśli przybierał patologiczne formy i sprowadzał się do konfrontacji między rozmaitymi oligarchicznymi klanami. To go różniło od autorytarnych reżimów postsowieckich, które mogą imponować „stabilnością”.
Nieżyjący już amerykański historyk ukraińskiego pochodzenia Ihor Szewczenko twierdził, że na Ukrainie daje o sobie znać dziedzictwo obecnej niegdyś na jej dzisiejszym obszarze polskiej demokracji szlacheckiej.

Teraz Partia Regionów zmierza do wyrugowania tego dziedzictwa. Ale opozycja w parlamencie ukraińskim jak na warunki postsowieckie nadal zajmuje sporo miejsc. Zanosi się więc na gorącą kadencję, której temperaturę być może będą podnosić nowe tematy podrzucane przez UDAR i Swobodę. I nowe porozumienia przekraczające podziały historyczne.

Przebieg i rezultaty wyborów parlamentarnych na Ukrainie tylko pozornie przekreślają możliwość poważnych zmian w tym kraju. Wydaje się, że trwający od roku 2004 podział na niebieskich i pomarańczowych może odejść w przeszłość.

Do Rady Najwyższej weszły dwa ugrupowania opozycyjne, dotąd w niej nieobecne: Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform (UDAR) Witalija Kliczki oraz Swoboda – nacjonalistyczna formacja Ołeha Tiahnyboka. Obie partie mogą stworzyć wspólny front z Batkiwszczyną – największą siłą opozycyjną, której patronuje odbywająca karę więzienia Julia Tymoszenko. O ile Batkiwszczyna reprezentuje pomarańczowych, o tyle UDAR i Swoboda wprowadzają nową jakość.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?