Spojrzenie Polaków na samych siebie określa ich niska samoocena. Ma ona swoje źródła w traumach historycznych minionych dwóch stuleci. Polską kulturę zdominował więc nurt kompensujący kolejne klęski „krzepieniem serc”, i to na różne sposoby. W pewnym momencie nie zabrakło jednak także ironistów i szyderców. Podstawiali oni społeczeństwu lustro, nierzadko krzywe, aby rozwiewać wszelkie złudzenia na temat moralnych zwycięstw, jakie miały przynosić takie wydarzenia jak chociażby powstanie warszawskie.
Proza życia
Nie inaczej jest w polskiej kinematografii. Odpowiedzią na czarno-biały obraz świata, który przedstawiał szlachetną „Solidarność” oraz nikczemnych komunistów, były w roku 1991 „Psy” Władysława Pasikowskiego. Przypomnijmy dla porównania – w sławiącym etos „Solidarności” „Człowieku z żelaza” dramatyczną „Balladę o Janku Wiśniewskim” wykonywała grająca w filmie niepokorną dziennikarkę Krystyna Janda. W „Psach” utwór został sprofanowany – pijani ubecy zawodzą go, wynosząc z resortowej stołówki upitego do nieprzytomności kolegę.
Pasikowski celowo posłużył się cynizmem. Chciał pokazać, że historia jest udziałem zwyczajnych ludzi z krwi i kości, podejmujących skomplikowane decyzje niemieszczące się w prostych kategoriach dobra i zła, którymi operują patriotyczne bajki.
Podobnym tropem reżyser podąża w „Pokłosiu”. To film z założenia prowokacyjny, bijący w heroiczno-martyrologiczne narracje. Ma popsuć dobre samopoczucie tym wszystkim, którzy uważają, że Polacy zdali w okresie drugiej wojny światowej egzamin z bohaterstwa. I dlatego reżyser nawiązuje do tematu zbrodni w Jedwabnem. Tyle że – chcąc nie chcąc – nakręcił on coś, co przekracza ramy politycznego zaangażowania.
Owszem, opowieść o tym, jak chłopi z okolic Łomży linczują sąsiada za to, że ten chce poznać tajemnicę bestialskiego mordu popełnionego na Żydach przez polską ludność tych ziem na początku okupacji niemieckiej, nie ma nic wspólnego z socjologicznym obrazem polskiej wsi. Ale „Pokłosie” to dzieło alegoryczne, coś analogicznego do przypowieści biblijnej. Stosunki polsko-żydowskie stanowią tu wyłącznie pretekst do obnażania mrocznych stron natury ludzkiej. I trzeba przyznać, że pod tym względem film nie porywa głębią przekazu. Ale przecież nie o to toczy się zasadniczy spór.