Stawką jest nasze bezpieczeństwo

Nasza nieobecność w unii gospodarczej, walutowej i politycznej dawałaby satysfakcję Moskwie, która mogłaby znowu chcieć nas ignorować lub porozumiewać się ponad naszymi głowami – podkreśla doradca prezydenta

Publikacja: 30.01.2013 18:01

Prof. Roman Kuźniar

Prof. Roman Kuźniar

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Red

Obserwując stosunek polskiej klasy politycznej do problemu przystąpienia Polski do strefy euro, można odnieść wrażenie, że cały euroentuzjazm uszedł z niej wraz z zakończeniem polskiej prezydencji w Unii. Skądinąd bardzo udanej. Dzisiaj już nikt z członków rządu nie powtórzy za premierem Tuskiem inaugurującym w Brukseli polską prezydencję „więcej Europy”. Euroenergia, eurowiara uleciała w nieznanym kierunku.

Pozostawanie na peryferiach Unii, uczyni Polskę mało atrakcyjną dla partnerów z regionu, a w jeszcze większym stopniu – dla krajów Europy Wschodniej

Tymczasem sprawa jest poważna. Polityka polska rozglądająca się jeszcze nie tak dawno za „cięższą zbroją” zdaje się nie zauważać zmian zachodzących w UE, a zwłaszcza wyłaniania się węższego kręgu, wzmocnionej wspólnoty, która staje się Unią właściwą. Ci, którzy znajdą poza nim, znajdą się tak naprawdę na peryferiach Unii, na peryferiach Europy. Polski z wielu oczywistych względów na to nie stać. To nie powinno podlegać dyskusji.

Jednak w obliczu tych zmian jak gdyby zastygliśmy w jakimś nowym chocholim tańcu. Boimy się spojrzeć rzeczywistości w oczy. A przecież już nie możemy mówić, że nie wchodzi się do płonącego budynku, że najpierw oni muszą ozdrowieć, a wtedy my rozważymy.

Strefa euro jest na prostej drodze do sanacji. Euro przetrwa i już dzisiaj umacnia się wobec dolara. Nie wierzę, abyśmy tego mieli nie widzieć. Problem raczej w tym, co od pewnego czasu charakteryzuje USA, w dysfunkcji systemu politycznego, w jego niezdolności do podejmowania i rozstrzygania poważnych problemów. W obu przypadkach przyczyna tkwi w politycznej wojnie domowej, w głębokim podziale sceny politycznej i niezdolności do porozumienia nawet w sprawach najwyższej wagi. Sytuację w Polsce pogarsza coś, co można nazwać zjarmarcznieniem politycznej debaty, śmieszną w formie koncentracją na sprawach trzeciorzędnych lub wręcz nieważnych. O przystępowaniu do strefy euro poważnie rozmawiają eksperci, politycy zaś chowają głowę w piasek. Wyjątkiem jest prezydent Bronisław Komorowski.

Zalęknieni politycy

Przystąpienie Polski do zreformowanej strefy euro, która na naszych oczach staje się unią polityczną Europy, jest dla naszej polityki kolejnym wielkim wyzwaniem po walce o NATO i akcesji do Unii Europejskiej. Stawką w tym przypadku jest uzyskanie podstaw bezpieczeństwa ekonomicznego, zdolności do konkurencyjności długofalowego rozwoju gospodarki. W wymiarze politycznym chodzi zaś o zapewnienie miejsca w centrum decyzyjnym nowej Europy.

Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że przy wchodzeniu do UE nie wszystkie kryteria członkostwa mogliśmy spełnić (stąd okresy przejściowe), lecz polityczna determinacja Warszawy przełamywała rygoryzm Brukseli. W przypadku przystępowania do strefy euro zaś łatwiej moglibyśmy spełnić kryteria członkostwa (chodzi zwłaszcza o nominalne kryteria konwergencji w Unii Gospodarczej i Walutowej), lecz atrofia woli politycznej nie pozwala nawet myśleć o strategii włączania się do niej.

Oprócz tego potrzebne są jeszcze reformy strukturalne oraz uelastycznienie rynku pracy, aby nasza gospodarka mogła sprostać konkurencji w strefie euro. Spełnienie kryteriów i reformy są i tak niezbędne, abyśmy mogli się rozwijać, by skutecznie konkurować na rynkach europejskich i światowych. Wskazuje na to prezydent Komorowski, który jako jedyny polityk ma odwagę stawiać otwarcie imperatyw podjęcia przygotowań, które umożliwiłyby nam przystąpienie do euro.

Reszta zdaje się obawiać wyników badań opinii publicznej, która w ostatnich dwóch latach straciła zainteresowanie dla zamiany złotówki na euro. I politycy, zamiast podawać oczywiste argumenty o gospodarczych i politycznych korzyściach z przystąpienia do strefy euro, zalęknieni bąkają, że może kiedyś, ale teraz to nie ma warunków. A przecież teraz znaczy, że najwcześniej w latach 2016–2017, ale aby to było możliwe, zacząć trzeba już dzisiaj.

Nie wszyscy uświadamiają sobie polityczne konsekwencje poniechania przez Polskę zamiaru przystąpienia do strefy euro. A przecież, jeśli pozostaniemy poza nią, wylądujemy poza twardym rdzeniem UE i stracimy wpływ na jego dalszy polityczno-instytucjonalny rozwój. Osłabimy zarazem swoją pozycję w Unii w ogóle, w tym zwłaszcza w relacjach z Niemcami i Francją. Będziemy uchodzić za państwo niezainteresowane pogłębianiem integracji w Unii, nie tylko w kierunku finansowo-gospodarczym, ale także w sferze politycznej i bezpieczeństwa.

Nie jesteśmy Anglią

Rzut oka na mapę i potencjał dowodzi, że udawanie Anglii będzie w najlepszym razie niepoważne, w gorszym – niebezpieczne. Taki rozwój sytuacji, czyli pozostawanie na peryferiach Unii, uczyni Polskę mało atrakcyjną dla partnerów z regionu, a w jeszcze większym stopniu dla krajów Europy Wschodniej. Dla tych ostatnich będzie wiadomo, że przez Warszawę niewiele można załatwić w Brukseli. Już nie będziemy dla nich punktem odniesienia w polityce europejskiej.

Nasza nieobecność w unii gospodarczej, walutowej i politycznej dawałaby satysfakcję Moskwie, która mogłaby znowu chcieć nas ignorować lub porozumiewać się ponad naszymi głowami z politycznym centrum Unii. Polska, ze względów cywilizacyjnych i geopolitycznych, musi być w centrum europejskiego projektu jedności Europy.

Nie stawiać opozycji pod ścianą

W obecnej sytuacji konieczne jest podjęcie przez rządzących działań idących w trzech kierunkach. Po pierwsze, kroków na rzecz spełnienia kryteriów konwergencji, które będą sprzyjać zdrowiu naszej gospodarki, oraz reform wzmacniających jej konkurencyjność. To sprawy niełatwe, ale osiągalne.

Po drugie, strategii informowania społeczeństwa o pożytkach wynikających z przyjęcia euro. Polacy w swej dużej większości myślą racjonalnie i wybiorą wzrost gospodarczy, miejsca pracy, inwestycje zagraniczne, wzmocnienie poczucia przynależności do europejskiej wspólnoty narodów. Rzetelnie poinformowani Polacy przestaną być podatni na dywersyjną demagogię zwolenników Polski peryferyjnej, Polski na osobności. Wszyscy wiemy, ile taka osobność nas kosztowała w przeszłości.

Po trzecie, rządzący – jak już sami wezmą się do zadań z punktu pierwszego – muszą podjąć w dobrej wierze dialog z opozycją w tej fundamentalnej dla polskiej racji stanu sprawie. Opozycji obecnie przeciwnej przystępowaniu do euro nie powinno się stawiać pod ścianą, lecz rzeczowo, także poza kamerami z nią rozmawiać. Silna Polska, Polska zajmująca ważną pozycję w Europie była stałym punktem programu Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj PiS jest przeciwny euro przede wszystkim dlatego, że podejrzewa partię rządzącą – jak dotąd niesłusznie – o chęć wprowadzenia Polski do twardego centrum Europy. Jutro, po uczciwych rozmowach, może chcieć wspólnie z innymi uczestniczyć w tym historycznym dziele.

Jeszcze do niedawna polscy politycy i komentatorzy rozglądali się za kolejnym wielkim wyzwaniem dla Polski. Odpowiedź przyszła sama. Hic Rhodus, hic salta!

Autor jest kierownikiem Zakładu Studiów Strategicznych UW oraz doradcą Prezydenta RP ds. międzynarodowych

Obserwując stosunek polskiej klasy politycznej do problemu przystąpienia Polski do strefy euro, można odnieść wrażenie, że cały euroentuzjazm uszedł z niej wraz z zakończeniem polskiej prezydencji w Unii. Skądinąd bardzo udanej. Dzisiaj już nikt z członków rządu nie powtórzy za premierem Tuskiem inaugurującym w Brukseli polską prezydencję „więcej Europy”. Euroenergia, eurowiara uleciała w nieznanym kierunku.

Pozostawanie na peryferiach Unii, uczyni Polskę mało atrakcyjną dla partnerów z regionu, a w jeszcze większym stopniu – dla krajów Europy Wschodniej

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?