Emisja filmu ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie” w TVP ponownie wywołała trudną i bolesną debatę. Rozumiem, jak dotkliwie wielu Polaków do głębi poruszył ukazany w tym filmie wizerunek żołnierzy Armii Krajowej. Z drugiej strony cieszę się jednak, że taka otwarta debata jest w Polsce, ale też między obydwoma naszym krajami, możliwa. Przez dłuższy czas było bowiem nieco inaczej. Uważam za słuszne, że emitując ten serial, TVP umożliwiła polskim widzom wyrobienie sobie własnego poglądu i że temat ten stał się przedmiotem wielu felietonów i dyskusji prowadzonych w studiach telewizyjnych, w ramach których zaprezentowane zostały różne perspektywy. W uzupełnieniu do tej debaty chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów.
Po pierwsze: nikt w Niemczech nie przypisuje współodpowiedzialności za Holokaust żadnemu innemu narodowi, w tym narodowi polskiemu. To, jak my, Niemcy, postrzegamy naszą odpowiedzialność, widać wyraźnie na przykładzie znajdującego się w Berlinie pomnika Holokaustu. W samym sercu stolicy wznieśli Niemcy pomnik swojej winy i upadku. Ogromną świadomość własnej, przytłaczającej winy ma dzisiaj także młode pokolenie.
Po drugie: problem, jak mi się wydaje, tkwi gdzie indziej – w gruncie rzeczy zbyt mało wiemy o sobie nawzajem i o historii drugiego kraju.
Każdy Niemiec uczy się w szkole, że druga wojna światowa rozpoczęła się 1 września 1939 roku niemiecką napaścią na Polskę i że Polska była przez sześć lat okupowana. Niemcy wiedzą też o zainicjowanej przez „Solidarność” walce o wolność i o ogromnym wkładzie Polski w przezwyciężenie podziału Europy. Ale co poza tym wiadomo w Niemczech na temat okresu okupacji oraz walki Armii Krajowej? Reagując na krytykę z Polski, telewizja ZDF wyprodukowała film dokumentalny poświęcony Polsce pod okupacją niemiecką, który został pokazany w niedzielę 23 czerwca oraz zostanie powtórnie wyświetlony w poniedziałek 24 czerwca.
Z drugiej strony cieszę się na przykład, że w tych dniach wiele mediów w Polsce przypomniało o 17 czerwca 1953 roku, kiedy to w NRD miało miejsce pierwsze w bloku socjalistycznym powstanie ludowe, które ogarnęło swym zasięgiem cały kraj.
Po trzecie: nie chcę się utożsamiać z filmem „Nasze matki, nasi ojcowie”, jednak aby oddać mu sprawiedliwość, trzeba uczciwie przyznać, że w sposób bardzo wyraźny wielokrotnie pokazuje on związek istniejący między niemiecką winą i wynikającymi z niej konsekwencjami. Film nie rości sobie też pretensji do przedstawienia kompleksowego i pełnego obrazu historii, lecz ukazuje grozę rozpętanej przez Niemcy wojny i na przykładzie pojedynczych losów ludzi opowiada o przeżyciach, o których zbyt wielu przedstawicieli pokolenia dziadków dzisiejszego młodego pokolenia nie mogło lub nie chciało mówić.