Ambasador Ukrainy nie wziął udział w uroczystości odsłonięcia warszawskiego pomnika tragedii wołyńskiej, a prezydent Janukowycz nie przyjechał na uroczystość do Łucka z udziałem Bronisława Komorowskiego. Dlaczego Ukraińcy nie boją się zrazić kluczowego sojusznika na kilka tygodni przed decyzją o zawarciu przez Unię układu stowarzyszeniowego z Kijowem?
Paweł Kowal
: 10 lat temu na podobnych uroczystościach był prezydent Kuczma. Nie chodzi chyba o nowe oświadczenia o Wołyniu złożone tylko z politycznego zapotrzebowania. Polska musi wykazać się cierpliwością, bo taka jest nasza racja stanu. Musimy zrozumieć, że mówienie prawdy o zbrodni nie jest przeciw komuś, chyba, że przeciw tym, którzy mają świadomość, co się stało, a usprawiedliwiają tamte wydarzenia. Ukraińcy muszą zrozumieć, że mówienie o ludobójstwie nie jest przeciwko ich państwu i że mamy gotowość do mówienia także o winach z polskiej strony. Tymczasem i tak jest wiele do zrobienia: czy wszystkie groby - często nieoznaczone miejsca pochówków - są już opatrzone krzyżem, a ciała zostały godnie pochowane? Czy zrobiliśmy wszystko, by sprawcy tamtych wydarzeń, jeśli jeszcze żyją, zostali pociągnięci do odpowiedzialności? Konieczne jest, aby państwo, choćby w sposób symboliczny, zadośćuczyniło rodzinom ofiar, a rząd uruchomił poważny program edukacyjny, w ramach którego wszyscy licealiści odwiedzą naszych wschodnich sąsiadów i znajdujące się tam cmentarze, zwiedzą zabytki, dostaną informację o wspólnocie losów Polaków, Ukraińców, Litwinów itd. Nie powstał nawet polsko-ukraiński instytut inspirujący wspólne badania nad historią, a mamy taki z Rosją. I rzecz fundamentalna: aby została przeprowadzona bezstronna międzynarodowa ekspertyza kwalifikacji prawnej zbrodni wołyńskiej. Tyle dyskusji, czy było „ludobójstwo", a do tej pory ani władze, ani żaden z klubów parlamentarnych takich analiz nie mają, choć tak mocno angażują się w spory w tej sprawie. Coś to mówi o polskiej niedojrzałości, pachnie to tylko rocznicowym zainteresowaniem Wołyniem.