Testowanie granic

W przeddzień Wszystkich Świętych (czyli w medialny Halloween) amerykańskie (a za nimi i polskie) media konserwatywne obiegła informacja, że APA (Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatrów) w swojej najnowszej „Klasyfikacji zaburzeń psychicznych" określiła pedofilię nie mianem zboczenia czy choroby, ale „orientacji seksualnej".

Publikacja: 04.11.2013 19:07

Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

I choć dwa dni później organizacja wycofała się z takich twierdzeń i określiła je mianem „błędu w druku", to trudno potraktować te zapewnienia poważnie. Błędem może być literówka, ale nie przeniesienie poważnego zboczenia do grupy orientacji seksualnych.

Wiele wskazuje więc na to, że amerykańscy psychiatrzy, a przynajmniej ludzie, którzy nimi dowodzą, postanowili przetestować wrażliwość opinii publicznej na pewne kwestie i sprawdzić, czy możliwe jest już uznanie za zwyczajną orientację poważnego zboczenia, które potępiane jest przez opinię publiczną (o ile nie dotyczy reżyserów czy polityków Partii Zielonych). Szum, jaki podniosły stowarzyszenia prorodzinne, a także mainstreamowe amerykańskie media, był jasnym sygnałem, że na razie to nie przejdzie.

Ale nie oszukujmy się, proces normalizacji pedofilii możemy uznać za rozpoczęty. Tak jak niegdyś normalizowano akty homoseksualne, aż wreszcie APA wycofała je z klasyfikacji chorób, tak teraz będzie się próbować normalizować pedofilię (zapewne z zastrzeżeniem, że powinna być ona dobrowolna).

Te procesy już zresztą się toczą. Nie jest przecież przypadkiem, że seksualizuje się (a to w istocie oznacza przygotowanie do rozpoczęcia pożycia seksualnego) coraz młodsze dzieci. Ośmio-, dziesięcio- czy dwunastolatkom wiedza na temat stref erogennych jest przecież do niczego niepotrzebna, a jednak nawet nasze polskie Centrum Nauki Kopernik zapraszało (a zrezygnowało dopiero po protestach rodziców) do ich poznawania w ramach zwyczajnej, dziecięcej ekspozycji. Niczemu dobremu nie służy też edukacja seksualna, której wprowadzenie w Wielkiej Brytanii skutkuje obniżeniem wieku inicjacji seksualnej, a co za tym idzie – pierwszej ciąży.

I już tylko te dwa przykłady – z różnych środowisk kulturowych – pokazują zupełnie jasno, że nasza kultura, cywilizacja, edukacja są już ukierunkowane na akceptację pedofilii. Teraz trzeba jeszcze tylko zmienić zapisy prawne. I tak się stanie, tak jak wcześniej stało się z homoseksualizmem, jeśli nie będziemy – jako rodzice – mocno i zdecydowanie protestować.

Autor jest filozofem, publicystą, redaktorem portalu fronda.pl

I choć dwa dni później organizacja wycofała się z takich twierdzeń i określiła je mianem „błędu w druku", to trudno potraktować te zapewnienia poważnie. Błędem może być literówka, ale nie przeniesienie poważnego zboczenia do grupy orientacji seksualnych.

Wiele wskazuje więc na to, że amerykańscy psychiatrzy, a przynajmniej ludzie, którzy nimi dowodzą, postanowili przetestować wrażliwość opinii publicznej na pewne kwestie i sprawdzić, czy możliwe jest już uznanie za zwyczajną orientację poważnego zboczenia, które potępiane jest przez opinię publiczną (o ile nie dotyczy reżyserów czy polityków Partii Zielonych). Szum, jaki podniosły stowarzyszenia prorodzinne, a także mainstreamowe amerykańskie media, był jasnym sygnałem, że na razie to nie przejdzie.

felietony
Przegląd kadr i atestacja stanowisk pracy w rządzie Donalda Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Pietryga: Polska skręca na prawo. Czy Donald Tusk popełnił strategiczny błąd?
Opinie polityczno - społeczne
Pięć najważniejszych wniosków po I turze, którą wygrali Kaczyński i Tusk
Opinie polityczno - społeczne
Marek Cichocki: Kluczowa dla Polski jest zdolność budowania relacji z USA
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty