Samo jednak szeplenienie pani redaktor, które nie daje zapomnieć o problemie polskiej mowy w TVP, to jeszcze piwo mniejsze. Po latach wolności widać, że w TVP okrągłe stoły nic nie pomogą i czas na rewolucję, czyli masowe egzaminy językowe na poziomie elementarnym, ale dekada genderowej muszki mogła zrobić swoje. Seksowne, pieszczotliwe szepleniaki na pewno niejednemu, jak guma balonowa, kojarzą się z młodością. Nostalgia napaść zdolna jest człowieka nawet na widok Gierka podczas spustu surówki w hucie Katowice. Jednak, gdy szumiący kunszt wywiadowczy redaktor Czajkowskiej połączyć w dwugłos z zasobami niedawno upieczonego magistra sztuki Olbrychskiego Daniela, to włos już staje dęba jak w trakcie przejażdżki harleyem bez użycia kasku.
Myślałby kto, że wykoncypować w miarę dostępne pytania do faceta, którego lepiej nie indagować o tematykę dopiero co obronionej pracy magisterskiej, to niełatwa robota. Ale autorski program w państwowej telewizji nie byłby przecież czymś tak pięknym, gdyby trzeba było się wytężać. Przygłup prośbą i groźbą zmuszony do abonamentowego haraczu musi od ukochanego medium otrzymać głównie porcję problematyki katolickiej. Z wizją ślepej uliczki, w której znalazł się wraz ze swoim Kościołem na czele. Z przytoczeniem jakże udatnej zasady, że im więcej religii w szkole, tym mniej ludzi na mszy. Z zauroczeniem „czyszczeniem z grzechów Kościoła". Bez wspominania o porażce błazeństwa proboszcza Lemańskiego, oczywista. Handel kartoflami na placu jest zajęciem dla kreatywnego intelektualisty w porównaniu z tym mieleniem oklepanych, prymitywnych grepsów jako naczelnej tematyki politycznej frapującej ponoć kraj.
„Wydaje się na naszych oczach padło pewne tabu niemówienia źle, w ogóle niemówienia źle o Kościele" – zapładniała więc szare komórki gościa redaktor w kolii, której urok, przywodził marzenie o elegancji mojej babci w postaci zestawu kolia plus etola z sobola.
„Za dużo tej nienawiści również w Kościele polskim" – bezbłędnie, z poziomu palikociej żenady, dołączył się magister sztuki do śpiewki zatroskanych losem wiernych ( 27.12.13).
Resztówkę dysputy poświęcono utyskiwaniom na społeczeństwo, które, jak doniosły kończące rok ankiety, w zbyt niskich podskokach raduje się miliardami wtopionymi w drogi. I słusznie, bo istnieje możliwość, że biedzi się ono nad zagadką, kto, kiedy i w jakiej kwocie zakosił kasę z OFE.