Ukraiński scenariusz w Azji?

Ukraina miała umowy, ale partnerzy nie pomogli. Zamiast konkretnych działań pozostały mgliste sankcje. Co może się stać, gdy scenariusz powtórzy się w Azji, a miejsce Rosji zajmą Chiny?

Publikacja: 05.04.2014 20:14

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Jeszcze kilka tygodni temu można by stwierdzić, że takie myślenie, to strata czasu. Że nie ma sensu zastanawiać się nad możliwościami rozwoju kolejnych światowych konfliktów, bo te odeszły już w całkowite zapomnienie. Przykład działań Rosji pokazuje, że niespodziewane może wydarzyć się zawsze.

Spodziewać się niespodziewanego

W Azji o taki niespodziewany manewr łatwo. Zbyt łatwo biorąc pod uwagę, z jak wielkimi gospodarkami ma się tam do czynienia. Chińczycy gryzą się dyplomatycznie i handlowo o sporne wysepki. Korea nie może darować Japonii zbrodni podczas II wojny światowej, za które ta druga wciąż oficjalnie nie przeprosiła. Ostatnio nawet z japońskiego parlamentu pojawiały się głosy, że zrewidowane zostaną oświadczenia niższego szczebla, które zawierały szczątkowe słowa zbliżone do „przepraszam". Zawsze nieobliczalna i tym samym groźna jest Korea Północna, która ostatnio straszy Japończyków przeprowadzając testy rakietowe niedaleko granic Kraju Kwitnącej Wiśni. To wszystko brzmi jak jakaś koszmarna mieszanka wszystkiego co najgorszego dziejącego się wśród krajów o tak pięknych i egzotycznych kulturach.

Chiny niestety mogą stać się odpowiednikiem Rosji w Azji. Konflikt o kilka niezamieszkałych wysepek archipelagu Senkaku/Diaoyu jest wyzwaniem dla służb dyplomatycznych, firm prowadzących wymianę japońsko-chińską oraz dla sojuszników obu krajów. Chiny nie przejmują się zbytnio tym ostatnim, ale Japonia musi wiedzieć, że jej powojenny partner, Stany Zjednoczone, będzie gotów pomóc, gdy zajdzie taka potrzeba. Odpowiednią deklarację zapewniającą o tym, że USA „nie zademonstrują żadnej słabości" w kwestii obrony Japonii potwierdził po raz kolejny w ostatnich miesiącach amerykański sekretarz obrony, Chuck Hagel. Słowa padły w weekend podczas wizyty Hagela w bazie sił powietrznych w Yokocie, siedzibie amerykańskiej armii w Japonii. Zanim sekretarz wsiadł na pokład helikoptera, by z góry podziwiać piękno kwitnących właśnie w Tokio wiśni (tylko 30 km na wschód od Yokoty), można było od niego usłyszeć, że odpowiedź sprzymierzonych sił wobec Rosji była „znacząca" i że nie ma możliwości wojskowego rozwiązania ukraińskiego problemu. Hagel zapewniał także, że podczas dalszej części swojego tournée po Azji, zachęci Chiny, do przestrzegania międzynarodowego sposobu zachowania.

Poparcie USA dla Japonii

Ostatnio USA dały symboliczny wyraz poparcia Japonii nie wysyłając swojego okrętu wojennego na morską paradę odbywającą się w Chinach. Japończycy nie zostali zaproszeni, Amerykanie w zamian za to wysłali jedynie swoich najwyższych oficerów, ale bez statku. Kolejnym zapewnieniem o japońsko-amerykańskim partnerstwie obronnym jest plan budowy drugiego radaru wczesnego ostrzegania. Miałby on spełniać rolę ochrony przed ewentualnym atakiem rakietowym z Korei Północnej. USA wyślą do Japonii partię dronów dalekiego zasięgu Global Hawk, które miałyby czuwać nad wyspami Senkaku.

Z aktualnymi działaniami Korei Północnej Japonia ma spory problem. Pjongjang prowadzi od kilku dni wzmożone próby rakietowe, które mają na celu jak największe drażnienie strony japońskiej. Minister obrony Itsunori Onodera wydał w czwartek rozkaz, by strącić każdy pocisk balistyczny wystrzelony znad Korei Północnej. Zadanie mają wykonywać japońskie niszczyciele, czas trwania tej wzmożonej ochrony japońskiej przestrzeni powietrznej wyznaczono do 25 kwietnia.

Kraj otoczony przez bezprawie

Problem z Chinami także nie wydaje się zbliżać do jakiegokolwiek rozwiązania. Japońskie ministerstwo edukacji poinformowało w ostatni piątek, że w najnowszych podręcznikach do szkół podstawowych wszystkie sporne wyspy zostaną podpisane jako japońskie. Nauka z nowych książek rozpocznie się od kwietnia 2015 roku i od tego momentu piąto- i szóstoklasiści nie będą mieli wątpliwości, że sporne z Chinami Senkaku oraz z Koreą Południową wyspy Takeshima należą do Japonii. Czterej wydawcy we współpracy z ministerstwem umieszczą w podręcznikach informację o tym, że chińskie okręty bezprawnie działają w okolicy jednych, a Koreańczycy równie nielegalnie uzurpują sobie prawo do drugich. Dla równowagi w książkach znajdzie się także informacja o tym, że podczas wypadków w Fukushimie z 11 marca 2011 roku wiele terenów zostało skażonych materiałami radioaktywnymi zmuszając masę ludzi do ewakuacji.

Z Koreą Południową Japonia także wojuje wizerunkowo. W drugiej połowie marca podczas szczytu poświęconego bezpieczeństwu atomowemu, który odbywał się w Holandii, amerykański prezydent praktycznie zmusił japońskiego premiera Shinzo Abe oraz prezydent Korei Park Geun-hye do pierwszego od dwóch lat spotkania. W Hadze przywódcy obu państw rozmawiali pod okiem Baracka Obamy niczym uczniowie wezwani do gabinetu dyrektora szkoły. Było to ich pierwsze wzajemne spotkanie od momentu objęcia władzy. Abe i Park unikali tematów rozliczeń kwestii wojennych i spornych wysp. Tematem niejako zastępczym stało się niedopuszczenie do nuklearnych zbrojeń w Korei Północnej. Gdy Japonia rozmawiała z Koreą Południową pod okiem USA, żołnierze Kim Dzong-Una odpalali rakiety w stronę obu sąsiednich państw.

Nowoczesność opakowana w niepotrzebne idee

Na zakończenie tego burzliwego okresu kilkunastu ostatnich dni w azjatyckim świecie zostają słowa profesora Jospeha Nye'a z Harvardu. Porównał on działania premiera do rewolucyjnych i dobrych zmian opakowanych w papier rodem z lat 30. XX wieku. Nowoczesność reform gospodarczych, które Japonia wprowadza u siebie od ponad roku przykrywa się według niego przywoływaniem tradycji nacjonalistycznych, rodem z czasów, gdy Kraj Kwitnącej Wiśni pragnął podbić całą Azję i zaprowadzić w niej własny porządek. To tak, jakby chcieć zaprzepaścić pół wieku postępu i na siłę strzelać sobie w stopę – mówi Nye. Jedynie Japonia jest w stanie odizolować siebie od reszty świata, ale niestety działania obecnego rządu idą w tym, niebezpiecznym i niekorzystnym dla kraju kierunku. Japonia, wokół której rozgrywają się najważniejsze spory terytorialne w obecnej Azji, nie może pozwolić sobie na podtrzymywanie negatywnych nastrojów w regionie. Rozsądna polityka powinna przewidywać momenty zagrożenia i wytworzenia się potencjalnych incydentów, które bardzo łatwo mogą wymknąć się spod kontroli. Wtedy może być już za późno na jednoznaczną reakcję sprzymierzeńców i Japonię może spotkać los Ukrainy. A konsekwencji takiego podziału Azji nikt nie będzie w stanie przewidzieć.

Jeszcze kilka tygodni temu można by stwierdzić, że takie myślenie, to strata czasu. Że nie ma sensu zastanawiać się nad możliwościami rozwoju kolejnych światowych konfliktów, bo te odeszły już w całkowite zapomnienie. Przykład działań Rosji pokazuje, że niespodziewane może wydarzyć się zawsze.

Spodziewać się niespodziewanego

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń