Sposób na zarobienie na piłce nożnej stworzyła Alibaba – chiński gigant e-handlu, odpowiednik amerykańskiego Amazonu. Za pośrednictwem serwisu można sprawić sobie wszystko, także sięgnąć po obstawianie wyników meczów. Hazard jest zabroniony na kontynentalnych Chinach, oficjalnie grać można jedynie w Makau. Czasami jednak rządowe pozwolenia na prowadzenie czegoś-na-kształt-gry-losowej dostają loterie, z których zyski przeznaczane są na cele dobroczynne.
Wirtualny bukmacher
W tym roku jednak powstało nowe pole do hazardowego wykorzystania – internet. Chińscy giganci, jak wspominana Alibaba i jej główny rywal Tencent, wprowadziły rozwiązania umożliwiające obstawianie zakładów przy pomocy komputerów i smartfonów. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Przez pierwszy tydzień mundialu Chińczycy obstawili 642 mln dolarów za pośrednictwem internetowych serwisów bukmacherskich. Dwukrotnie więcej niż podczas loterii prowadzonej przez rząd podczas ubiegłych mistrzostw świata. Dostawcy tych usług zacierają ręce, ponieważ dodatkowe zyski mogą być astronomiczne.
W Chinach jest ponad 850 mln internautów, którzy coraz chętniej i częściej sięgają po elektroniczne płatności. Robienie zakładów przy pomocy urządzeń mobilnych jest intuicyjne i nie zabiera wiele czasu. W pierwszym kwartale 2014 roku ich liczba wzrosła w Chinach o 10 proc.
Hazardowe rekordy
Hazardowy rekord kraju w kwotach obstawionych jednego dnia padł jak na razie 21 czerwca. Włochy niespodziewanie przegrały wtedy z Kostaryką, a Francja pokonała Szwajcarię. Internauci z Państwa Środka przeznaczyli wówczas na zakłady 550 mln juanów, wielu z nich grało po raz pierwszy w życiu.
Sukcesem jest możliwość stworzenia wirtualnego zakładu na jak najbardziej prawdziwe pieniądze za pośrednictwem popularnego komunikatora WeChat. Wystarczy kilka kliknięć i gotowe. Niewielkie sumy, mniejsze ryzyko związane z ewentualną przegraną oraz ogromne emocje, bo obstawiający czuje się o wiele bardziej emocjonalnie związany z meczem i samą usługą.