Oświeceni nie biorą jeńców - prof. Legutko pisze o abrcji

Od dopuszczalności aborcji ?w trudnych sytuacjach biologicznych przeszliśmy do aborcji ze względów społecznych. Z okoliczności krańcowej stała się ona prawem człowieka, ?a z rzeczy moralnie wątpliwej pozytywnym elementem pedagogiki społecznej – pisze filozof.

Publikacja: 28.07.2014 02:01

Młodzi Francuzi czasem jeszcze protestują przeciwko aborcji. Na zdjęciu demonstracja w Paryżu

Młodzi Francuzi czasem jeszcze protestują przeciwko aborcji. Na zdjęciu demonstracja w Paryżu

Foto: AFP

Red

Tak zwana sprawa profesora Chazana dobrze oddaje stan moralny współczesnej Europy. Od pewnego czasu przedmiotem szczególnego ataku stało się sumienie ludzkie, a właściwie zabezpieczenia chroniące je przed gwałtem. Można to uznać za znak czasu, że Europa liberalna, która od reformacji wprowadziła sumienie na swoje sztandary, teraz skoncentrowała wysiłki na jego wyrugowaniu.

Europejska Karta Praw Podstawowych pisze oczywiście o wolności sumienia, ale ceduje jego obronę i zakres na prawodawstwo narodowe. Taki zapis jest właściwie korzystny, bo można sobie wyobrazić, że gdyby atak na sumienie uzyskał sankcję ogólnoeuropejską – a przy obecnym nastawieniu uzyskałby ją z całą pewnością – to sytuacja byłaby jeszcze bardziej mroczna. Problem polega jednak na tym, że duża część państw narodowych, pod władzą lewicy lub skapitulowanej prawicy, prowadzi sama z siebie i bez unijnej inspiracji walkę z sumieniem. Z dużych krajów za wyjątki można uznać Niemcy i Włochy. Reszta już dawno wyzbyła się wszelkich skrupułów.

Won z zawodu

Holandia, która jest w awangardzie niszczenia elementarnego ładu moralnego i która, jak pamiętamy, wprowadziła eutanazję, chroni sumienie w sposób, który zapewne polskie armie gwałcicieli sumienia uznają za modelowy. Otóż lekarz może odmówić wykonania eutanazji, ale musi wskazać lekarza, który się jej podejmie. Łatwo zauważyć, że to jest dokładnie ten model, jaki przyświecał naszym oświeconym atakującym profesora Chazana: odmawiający aborcji musi wskazać abortera.

Nie trzeba być geniuszem, by stwierdzić, że podobna praktyka jest wyjątkowo podła, ponieważ nie tylko gwałci sumienie, ale nadto czyni powołującego się na sumienie lekarza współsprawcą. Polityka, która wymusza podobne postępowanie na lekarzach, na księżach, każąc im udzielać ślubów homoseksualnych, a także na pracownikach agencji adopcyjnych, każąc im przyznawać dzieci parom homoseksualnym, zmierza do poddania opornych takim seryjnym upokorzeniom, by w końcu poczuli swoją bezradność. Jedyną ucieczką jest całkowite wycofanie się. Przed wszystkimi, którzy dzisiaj nie zgadzają się na obowiązujące standardy, są dwie możliwości: poddać się albo wycofać. Profesorowi Chazanowi i jego kolegom postawiono ten wybór wyraźnie: albo będziecie współdziałać w aborcji, albo won z zawodu.

O upokarzaniu i kapitulacji lekarzy i księży w krajach Europy Zachodniej czytamy dość często. Nasi oświeceni przedstawiają takie przypadki jako szczególnie godne naśladowania, podobnie jak godne naśladowania były dla komunistów przypadki księży popierających socjalizm. Zjawiska wycofania też występują i są równie dramatyczne.

Opisane praktyki spowodowały, na przykład, masowe zamykanie katolickich agencji adopcyjnych w Anglii, znanych z doskonałej pracy. Ale doskonała praca na rzecz rodziny to, jak się okazało, rzecz wtórna i błaha wobec krucjaty ideologii homoseksualnej, która wsparta prawem i instytucjami jak buldożer, niszczy tkankę moralną społeczeństwa i gwałci sumienia.

Kakofonia bluzgów i obelg

Kto zna historię sporów polityczno-światopoglądowych w nowożytnej Europie, ten natychmiast zauważy podobieństwo obecnych gwałcicieli ludzkich sumień ze stanowiskiem tak zwanych antytolerancjonistów z XVII i XVIII wieku. Głosili oni, że w materii religijnej w kraju powinno obowiązywać bezwzględnie jedno państwowe prawo. Każdy mający inne przekonania miał je schować głęboko w duszy, która dla prawa była niedostępna. Prawdziwa religia była więc wewnętrzna, prywatna i skryta, religia zewnętrzna zaś przejawiająca się w regulacjach państwowych miała obowiązywać wszystkich.

Przykłady odmowy odwołującej się do sumienia są w dzisiejszym świecie rzadkie i obejmują relatywnie nieliczną grupę ludzi

Podobnie jest dzisiaj. Obowiązuje jedna wykładnia moralna, którą zabezpiecza prawo, instytucje polityczne, a nierzadko konstytucja i organizacje międzynarodowe. Kto ma inne zdanie – w sprawie aborcji czy małżeństw homoseksualnych, a także, w niektórych krajach, eutanazji – ten może je kultywować głęboko w sercu i musi się podporządkować prawu zewnętrznemu. Lekarz uważający aborcję czy eutanazję za zbrodnię musi więc w taki lub inny sposób uczestniczyć w ich wykonywaniu. W świetle tego poglądu sumienie, jeśli w ogóle ma sens, to coś, co tkwi tak bardzo głęboko, że nie ma żadnego związku z działaniami, jakie człowiek podejmuje z mocy prawa. Te, bez reszty, reguluje tylko prawo.

Skąd się wzięły w czasach współczesnych owe nieludzkie praktyki i owa wyjątkowo odrażająca teoria, która za nimi stoi? Dlaczego w takich przypadkach, jak sprawa profesora Chazana, nie słyszymy szeroko i głośno protestów w obronie sumienia? Dlaczego Parlament Europejski i Rada Europy nic na ten temat nie mówią, a nawet w łamaniu sumień pośrednio lub bezpośrednio uczestniczą? Dlaczego w przypadku takim jak profesora Chazana mamy nie tylko gigantyczny festiwal kłamstw i przeinaczeń, ale jeszcze kakofonię bluzgów i obelg? Dlaczego intelektualiści chętnie do tej kakofonii się przyłączają i robią, co mogą, by pognębić obrońców sumienia, a samo sumienie pozbawić ochrony?

Aborcja totalna

Odpowiedź na to pytanie wymagałaby dłuższego wywodu. Bez wątpienia główną przyczyną jest zdominowanie współczesnego świata przez agresywną ideologię świecką. Wystarczy prześledzić występującą w prawie i w przestrzeni publicznej dynamikę zmian sposobu myślenia na temat aborcji.

Od dopuszczalności aborcji w trudnych sytuacjach biologicznych przeszliśmy do aborcji ze względów społecznych, by dalej rozciągnąć ją na nastolatki (najlepiej bez zgody rodziców); z okoliczności krańcowej stała się ona prawem człowieka, a z rzeczy moralnie wątpliwej pozytywnym elementem pedagogiki społecznej, a także ważnym składnikiem edukacji seksualnej na możliwie wczesnym etapie rozwoju.

Zmianom tym towarzyszy masowa propaganda międzynarodowa wielkich instytucji, w rodzaju Unii Europejskiej czy Światowej Organizacji Zdrowia. Komisja Europejska uczyniła politykę aborcyjną jednym z elementów swojej polityki zagranicznej, nawet jeśli wiąże się to z łamaniem prawodawstwa innych krajów. Inicjatywa obywatelska Jeden z Nas, podpisana przez niemal dwa miliony Europejczyków, która domagała się zaprzestania podobnych praktyk, została przez samą Komisję utopiona (zgodnie z niepisaną unijną zasadą, że najlepiej być sędzią we własnej sprawie).

Temu wszystkiemu towarzyszy jeszcze indoktrynacja dokonująca się przez media i kulturę masową, a także przez bezinteresownych wspomagaczy postępu, których w czasach komuny nazywano angielskim określeniem fellow-travellers, a w mniej uprzejmej formule pożytecznymi idiotami.

Jeśli taka jest dynamika, to wiadomo, że proaborcjoniści na żaden kompromis nigdy się nie zgodzą, bo każdy kompromis muszą uważać ze swojej istoty za zły i tymczasowy, a każdego, kto aborcję chce ograniczyć, za absolutnego szkodnika. Wszelkie próby odwrócenia choćby minimalnego nieludzkiego ustawodawstwa (jak w Hiszpanii) wywołują wściekłą międzynarodową reakcję. Dla wyznających tę świecką ideologię ograniczenia aborcyjne są nierozumne, bigoteryjne, wsteczne, a przede wszystkim religijne w swojej istocie. Proaborcjoniści uważają, że walcząc o aborcję totalną, walczą z religijnym uciskiem.

Bez litości

Logiczne jest zatem, że w momencie gdy w wielu krajach upadły już wszystkie zewnętrzne okoliczności ograniczające aborcję, pora usunąć wreszcie to ograniczenie, które jeszcze pozostało, a które do niedawna wydawało się najświętsze ze świętych w tradycji liberalnej, czyli sumienie. Niektórych może zdumiewać łatwość, z jaką przeszło się w społeczeństwach liberalnych od obrony sumienia używanego w dawnych czasach przeciw Kościołowi katolickiemu, a także przeciw wojennym skłonnościom państwa, do ataku na sumienie przy użyciu potężnych instytucji państwa. Kto wejdzie jednak głębiej w specyfikę myślenia liberalnego – od Locke'a do Rawlsa – ten szybko zrozumie, że liberalizm nigdy nie traktował sumienia poważnie i że przejście od obrony do ataku nie wymagało jakichś doktrynalnych przewartościowań.

Ważne jest, żeby zdawać sobie sprawę z brutalności i rzeczywistych zamiarów dzisiejszych gwałcicieli sumienia, włącznie z ich potężnymi państwowymi i międzynarodowymi protektorami. Przykłady odmowy odwołującej się do sumienia są w dzisiejszym świecie rzadkie i obejmują relatywnie nieliczną grupę ludzi: księży w Europie jest niewielu, lekarzy antyaborcyjnych równie mało, podobnie jak adopcyjnych agencji katolickich. Abortuje się masowo wszędzie w majestacie prawa i moralności. Jeśli więc dochodzi do zadeklarowania nieuczestnictwa w tym procederze, to są to przypadki rzadkie.

Ale fakt, że te przypadki, tak rzadkie i nietypowe, wywołuje natychmiastową, powszechną i brutalną akcję, że już na wstępnie tłumi się jakiekolwiek przejawy niepokory czy nieposłuszeństwa, że uruchamia się tak wielka machina wdeptująca nielicznych śmiałków w błoto, pokazuje, że rzeczy idą ku gorszemu i że nie ma co liczyć na zrozumienie drugiej strony. Ona nie zna litości i nie bierze jeńców.

Autor jest profesorem filozofii. ?W roku 2007 był ministrem edukacji narodowej. Od roku 2009 jest posłem PiS ?do Parlamentu Europejskiego

Pisali w Opiniach

Michał Królikowski

Wilki ostrzegają przed owcami

15 lipca 2014

Jan Hartman

Etyki warto się pouczyć

17 lipca 2014

Tak zwana sprawa profesora Chazana dobrze oddaje stan moralny współczesnej Europy. Od pewnego czasu przedmiotem szczególnego ataku stało się sumienie ludzkie, a właściwie zabezpieczenia chroniące je przed gwałtem. Można to uznać za znak czasu, że Europa liberalna, która od reformacji wprowadziła sumienie na swoje sztandary, teraz skoncentrowała wysiłki na jego wyrugowaniu.

Europejska Karta Praw Podstawowych pisze oczywiście o wolności sumienia, ale ceduje jego obronę i zakres na prawodawstwo narodowe. Taki zapis jest właściwie korzystny, bo można sobie wyobrazić, że gdyby atak na sumienie uzyskał sankcję ogólnoeuropejską – a przy obecnym nastawieniu uzyskałby ją z całą pewnością – to sytuacja byłaby jeszcze bardziej mroczna. Problem polega jednak na tym, że duża część państw narodowych, pod władzą lewicy lub skapitulowanej prawicy, prowadzi sama z siebie i bez unijnej inspiracji walkę z sumieniem. Z dużych krajów za wyjątki można uznać Niemcy i Włochy. Reszta już dawno wyzbyła się wszelkich skrupułów.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką