Puk puk - tu ebola - felieton Anny Kozickiej-Kołaczkowskiej

Tak więc, szydercy z katolickiej klauzuli sumienia, nie pchajcie się w razie czego do izolatoriów stworzonych przez tych najlepszych lekarzy

Publikacja: 16.08.2014 08:22

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

„Po co mam robić jedną operację, jeżeli mogę mu z tego zrobić trzy?"- ktoś jeszcze nie zna takiej zasady klauzuli sumienia współczesnego lekarza? Albo dewizy banalnej, codziennej: „On już jest zdrowy, ale jeszcze parę razy do mnie przyjdzie". Mowa o jedynie skutecznych usługach prywatnych.

Ostatnio przeważa opinia, że sumienie nie jest do wyuczenia sposobem szkolarskim, dlatego na żadnych studiach, zwłaszcza medycznych, nawet nie próbują go kształtować. Występuje ono, jak się przypuszcza, w postaci trudnych do zbadania mikrobów, które mają zdolność przerzucania się tylko na wybrane osobniki. Mówiąc o sumieniu można używać słów: dobro, zło, moralność, duchowość, etyka. Słowa te, zwłaszcza u nas, łączy zadziwiająco ścisły związek z pojęciami takimi jak: procedura medyczna, państwo jako płatnik, limit usług medycznych, państwo, które wie lepiej, więc wymaga, wyniki finansowe przedsiębiorstwa szpital, i tym podobnymi.

Na temat tych słów i pojęć toczą się niekończące się dywagacje i potyczki, które marnują czas w mediach, różnią ludzi nawet przy rodzinnych stołach, podczas gdy cały naród w obecnym momencie czasowym powinien uczyć się strzelać z kałacha, szkolić w dywersji na tyłach wroga i słuchać, co władza ma do zaoferowania w tej kwestii.

A sprawa jest banalnie prosta. Trzeba spolaryzować medyków zainfekowanych określonym, jednorodnym wirusem sumienia w osobnych, niezależnych zakładach lecznictwa.

Gdyby lekarskie mohery, siostry zakonne, chazanowcy i im podobni mieli osobne szpitale i przychodnie, w których gnębiliby swoiście pojętą klauzulą sumienia środowisko przyjazne temu wirusowi, a środowcy, hartmanowcy, palikociarze, doktorostwo typu „G.", czyli tuzy etyki laickiej, stworzyłyby własne zakłady lecznicze dla pacjentów utwierdzonych w kulcie tego, co nazywają „etyką", to wówczas zajaśniałaby nad nami tęcza upragnionego przymierza pomiędzy zwaśnionymi stronnictwami. Katolik mógłby poświęcić się leczeniu katolików, zaś przedstawiciele laickiego ciemnogrodu wypełnialiby swoje procedury na organizmach środowców, palikociarzy i reszty zgrai.

Ministrowi zostałoby tylko ogłosić wolny nabór pacjenta. Mohera do doktora mohera, środowca do etyka środzianego. W ślad za liczbą chętnych wystarczyłoby puścić stosowne, należne fundusze i tyle. Byłby to zarazem czyn humanizmu. Po ludzku, żal mi środowca, czy palikociarza na myśl o mękach piekielnych, jakie musi przeżywać, gdy leczy go osobnik, który dopiero co wrócił z kościoła.

Proponowany system wydaje się pragmatyczny także w perspektywie nadciągającej eboli. Niektórzy twierdzą wprawdzie, że zwykła grypa pochłania o wiele więcej ofiar niż ebola, ja jednak skłaniam się ku zdaniu, że o ile na grypę umiera się dziś przeważnie na własne życzenie, bądź w wieku podeszłym, gdy na coś trzeba wreszcie umrzeć, to wobec eboli jesteśmy niesamowicie bezradni. Afrykanie już tam też wiedzą swoje, skoro twierdzą, że ebola jest zarazą sprowadzoną przez białych. Zdanie ich jest zbieżne z doniesieniami o pracach nad bronią biologiczną.

Ze zjadliwcem w rodzaju eboli jest jak z mrówkami w zmurszałej chacie. Jeżeli zoczysz w domu choć jedną mrówkę, to znaczy że pod podłogą są ich całe kolonie. Ktoś zachorował na ebolę w Hiszpanii, a skoro wiadomość o tym dostała się już do mediów, to znaczy że raczej nie on jeden w Europie. Zatem wkrótce przyjdzie nam na gwałt szukać w kraju lekarzy sumienia.

Czterdzieści lat temu mieliśmy ich dosyć. 15 lipca 1963 roku, w środku upalnego lata, we Wrocławiu wszczęto alarm o wykryciu w szpitalu zakaźnym prawdziwej, „czarnej" ospy i jej kilku ofiarach. Nie było komputerów, telefonów komórkowych, lecz już następnego dnia zamknięto we Wrocławiu kilka szpitali i zarządzono kwarantannę. Tego dnia założono pierwsze izolatorium na 350 miejsc dla osób z podejrzeniem kontaktu z zarażonymi. Następnie odtwarzano łańcuch epidemiologiczny w całym mieście i województwie. Szukano, na przykład, kierowcy taksówki, który przewoził chorego na ospę. Sytuacja zapowiadała się tragicznie, gdy jednym z chorych okazał się motorniczy tramwaju popularnej „zerówki". Wkrótce, w wielu izolatoriach na terenie miasta i województwa zamknęły się z chorymi i podejrzanymi o chorobę dziesiątki lekarzy, pielęgniarek, salowych. Jeszcze więcej było ludzi współpracujących na zewnątrz. Błyskawicznie zorganizowano szczepienia całej ludności miasta i województwa. Wpuszczano i wypuszczano ludzi poza granice miejscowości za okazaniem świadectwa szczepienia. Działało wiele izolatoriów, także w miastach powiatowych. Po dwóch miesiącach wysiłku organizacyjnego „czarną ospę" udało się pokonać. W tej epidemii zapoczątkowanej przez jednego, przyjezdnego mężczyznę, zachorowało ostatecznie 90 osób z Wrocławia. W województwie zaraziło się 11 osób z 8 powiatów. Zapanowanie nad horrorem było wynikiem niezwykłego, wspólnego wysiłku. Izolatoria ,ośrodki kwarantanny, zamknięte szpitale, pogotowia całego województwa potrzebowały aprowizacji, medykamentów, aparatów i wielu ton środków do dezynfekcji wszystkich obiektów publicznych. Czas ten wykreował swoich bohaterów. Z racji pracy w służbie zdrowia zaraziło się ospą 25 osób. 4 osoby z tych 25 zmarły. Lekarz, pielęgniarka i dwie salowe.

Jest tajemnicą poliszynela, że wobec zarzucenia państwowej profilaktyki, obowiązkowych niegdyś, masowych prześwietleń płuc oraz w obliczu trudnego dostępu do lekarza i niskiego poziomu życia znacznej grupy ludności już dziś mamy w Polsce do czynienia z zagrożeniem epidemią gruźlicy. Nasza przestrzeń publiczna jest w niebezpieczeństwie, ale dopóki będziemy tolerować kolejne awantury zastępcze i prowokacje w mediach, dopóki będzie cicho o naszych autentycznych problemach, dopóty nikt nie pokwapi się kiwnąć paluszkiem w tej sprawie. Ciekawe, ile osób będzie musiało u nas umrzeć na gorączkę krwotoczną, zanim jakkolwiek ruszy się ministerstwo zdrowia?

Na ebolę, zdaje się, niewiele pomoże wysoki poziom życia, jak w wypadku gruźlicy. Niestety, do końca nie wiadomo, czy jakiś lekarz zechce się wtedy tobą zająć nawet za największe pieniądze. Leczenie eboli nie wydaje się zbyt intratną dziedziną medycyny. Być może, mamy przed sobą czas największego egzaminu z medycznego sumienia.

Tak więc, szydercy z katolickiej klauzuli sumienia, nie pchajcie się w razie czego do izolatoriów stworzonych przez tych najlepszych lekarzy w rodzaju doktora Chazana. Dziś klaszczecie radośnie, gdy słaby, prosty ksiądz publicznie nazywa lekarza biskupa Hosera medycznym ignorantem. Możliwe, że w potrzebie własnej, pomni doświadczeń ofiarnej pracy księdza doktora w toczonej epidemią Afryce, gotowiście pokornie w przyszłości składać rączki przed nim, albo kimś jemu podobnym. Miejcież wówczas odrobinę pamięci i ambicji.

„Po co mam robić jedną operację, jeżeli mogę mu z tego zrobić trzy?"- ktoś jeszcze nie zna takiej zasady klauzuli sumienia współczesnego lekarza? Albo dewizy banalnej, codziennej: „On już jest zdrowy, ale jeszcze parę razy do mnie przyjdzie". Mowa o jedynie skutecznych usługach prywatnych.

Ostatnio przeważa opinia, że sumienie nie jest do wyuczenia sposobem szkolarskim, dlatego na żadnych studiach, zwłaszcza medycznych, nawet nie próbują go kształtować. Występuje ono, jak się przypuszcza, w postaci trudnych do zbadania mikrobów, które mają zdolność przerzucania się tylko na wybrane osobniki. Mówiąc o sumieniu można używać słów: dobro, zło, moralność, duchowość, etyka. Słowa te, zwłaszcza u nas, łączy zadziwiająco ścisły związek z pojęciami takimi jak: procedura medyczna, państwo jako płatnik, limit usług medycznych, państwo, które wie lepiej, więc wymaga, wyniki finansowe przedsiębiorstwa szpital, i tym podobnymi.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA