Wystarczy mieć dobry pomysł i połączyć z pozoru niezwiązane dziedziny. Co widać na zdjęciach? Ludzi, którzy zawsze mają na sobie jakieś ubrania. Co powstrzymuje nas od zakupów w sieci? To, że często nie wiemy, jak byśmy wyglądali w nowej koszuli czy spodniach. Z pomocą przychodzi serwis Fitbay.
Facebook dla ubrań
Można go porównać do Facebooka z rozbudowaną funkcją wyszukiwania osób. Zakładając konto podajemy nie tylko podstawowe dane w rodzaju wiek i miasto zamieszkania, ale także swoje wymiary i ulubione marki ubrań. W ten sposób możemy szybko znaleźć innych użytkowników, którzy mają podobne figury do naszych i zobaczyć, jak wyglądają na robionych przez siebie zdjęciach w tym, co sami nosimy się z zamiarem kupienia przez internet.
Na pomysł stworzenia Fitbita wpadł Christian Wylonis, z pochodzenia Duńczyk. Pierwsze doświadczenie zdobywał projektując strategie online dla branży detalicznej i logistycznej w firmie doradczej McKinsey w Kopenhadze, następnie rozwijał kolejne swoje pomysły, aż wreszcie stworzył Fitbay. Mówi o nim, że to brakujące ogniwo w mediach społecznościowych, rodzaj ubraniowego Facebooka.
Dane ekonomiczne wskazują, że potencjał przed takimi serwisami jest ogromny. Światowy rynek sprzedaży ubrań i obuwia online ma osiągnąć poziom 305 mld dolarów w 2018 roku, obecnie szacuje się jego wielkość na 128 mld dolarów (2013 rok). Oznacza to szybki wzrost w dość krótkim czasie, a dzięki Fitbayowi i jemu podobnym rozwiązaniom tempo można jeszcze zwiększyć. Tym bardziej, że obecnie 30 proc. zamawianych w internecie ubrań jest odsyłana do sprzedawców. W serwisie Zalando nawet połowa zamówień kończy jako zwroty.