Hasło ma zachęcać do przenoszenia produkcji do Indii. Podczas wrześniowej wizyty w tym kraju prezydent Chin, Xi Jingping nazywał go „biurokratycznym zapleczem świata” i stawiał obok własnego, w którym widział już „światową fabrykę”. Premier Modi ma jednak większe ambicje niż podtrzymywanie przy życiu rozbudowanej administracji i cieszenie się z wygranych wyborów.
Zakurzona biurokracja to przeszłość
W 2004 roku holenderski fotograf Jan Banning dostał prestiżową nagrodę World Press Photo dla najlepszej serii portretów. Przedstawił na nich indyjskich urzędników, fotografowanych za każdym razem w ten sam sposób, en face, za biurkami, w otoczeniu wszechobecnego bałaganu urzędowych przedmiotów. Już 10 lat temu świat mógł na własne oczy zobaczyć na czym polega indyjska biurokracja, szacunek dla urzędników oraz przedziwne połączenie należnej im z automatu powagi z ich nieudolnością objawianą na podstawie powodzi gratów zgromadzonych dookoła każdego z nich. Dziś Indie czeka wiele zmian, których źródłem nie jest jedynie konieczność dopasowywania państwa do nowoczesnych realiów świata, ale przede wszystkim osoba premiera Modiego. Dał się już poznać jako skuteczny zarządca stanu Gudźarat, obecnie jego bezkompromisowość i skuteczność ma poznać cały kraj.
Modi spotyka się z wielkimi przywódcami swojego regionu oraz świata. Koniec września oznacza dla niego pięciodniową wizytę w Stanach Zjednoczonych i szereg spotkań z ważnymi ludźmi. Będą wśród nich przedsiębiorcy z branży IT, były prezydent USA Billa Clinton, obecny Barack Obama, były gubernator Nowego Jorku Michael Bloomberg oraz obecny Bill de Blasio. Łącznie 35 spotkań w ciągu 120 godzin, poza tymi na najwyższym szczeblu Modi będzie zachęcał ponad 300 przedstawicieli rozmaitych firm do współpracy z Indiami. Jednym z najważniejszych punktów całej wizyty, o ile nie najważniejszym dla indyjskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych, będzie wystąpienie przed około 20-tysięczną publicznością w hali Madison Square Garden. Premier wygłosi mowę w języku hindi, podkreślając tym samym konieczność zmiany statusu najważniejszego języka swojego kraju. Społeczność posługująca się hindi liczy bowiem 400 mln osób, dzięki czemu jest to czwarta pod względem wielkości grupa na świecie (po angielskim, hiszpańskim i chińskim). Jednak wciąż tego języka nie uznaje za oficjalny ONZ, turyści z Indii nie znajdą także przewodników w tym języku w głównych muzeach świata. Podobnie zresztą sprawa ma się z bengalskimi i pendżabskim. Dyplomacja, turystyka i światowy biznes wychodzą z założenia, że każdy mieszkaniec subkontyentu musi znać angielski. Według statystyk okazuje się, że jednak tylko 350 mln Hindusów, czyli ok. 28 proc. całej populacji radzi sobie z tym językiem. Narendra Modi chce pod każdym względem zaznaczyć obecność Indii na mapie świata.
Nowa strategia premiera
25 września zaprezentował światu swoją najnowszą koncepcję zatytułowaną „Make in India”. Setki dyplomatów, dziennikarzy i ludzi biznesu poznało hasło, strategię działania oraz logo kampanii – lwa wypełnionego obracającymi się trybikami. Nowoczesne Indie mają przestać kojarzyć się z majestatycznym, tradycyjnym, ale jednak ociężałym na pierwszy rzut oka słoniem, ale z szybkością, pewnością i siłą symbolizowaną przez króla zwierząt. Tym bardziej, że lew pełen jest zębatek dających do myślenia, że oto robienie interesów z Indiami będzie od teraz zetknięciem z rzeczywiście sprawnie działającym mechanizmem. Koniec z zakurzonymi stertami dokumentów piętrzących się niczym na zdjęciach sprzed lat. Nowe Indie to nowa jakość i profesjonalizm.
„Make in India” zakłada stworzenie ponad 90 mln nowych miejsc pracy w ciągu dziesięciu lat. W niedalekim horyzoncie, przy utrzymaniu tempa rozwoju gospodarki na poziomie 8-10 proc. rocznie,I Indie mogą za kilkanaście lat prześcignąć Chiny. Przywództwo Modiego ma pozwolić krajowi osiągnąć zakładane cele, a mieszkańców spotka dobrobyt. Jak na razie z pierwszeństwem na świecie pod względem łatwości prowadzenia biznesu jest kiepsko, ponieważ w prestiżowym rankingu Banku Światowego Indie zajmują 134. miejsce. Kraj musi zmienić swój status na mapie światowego handlu, jak na razie nie ma podpisanej umowy o wolnym handlu z żadnym głównym rynkiem (jak UE, WHO czy powstające TPP).