Parasole, pacyfka i Wielki Brat - felieton Rafała Tomańskiego

Świat bacznie przygląda się rozwojowi wydarzeń w Hongkongu. Czego nie zdoła ukryć chińska cenzura, media dowiedzą się z sieci społecznościowych.

Publikacja: 01.10.2014 10:44

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Rewolucja w HK ma już własny hymn, logo, kilka symboli, a nawet sieci społecznościowe, z których korzysta częściej. Ale na początek zacznijmy od czegoś innego. Dzień przed wielkim świętem w Chinach, przed 65. rocznicą proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej, chiński prezydent i premier złożyli kwiaty przed pomnikiem Bohaterów Ludu w Pekinie. Xi Jingping i Li Keqiang upamiętnili w ten sposób najnowszy szczególny dzień w państwowym kalendarzu, pierwszy w historii Dzień Męczenników. Chodzi oczywiście o wspominanie żołnierzy poległych w walce o wolność i niepodległość Chin. Dzień pamięci przypadający na 30 września to jedna z trzech nowych, symbolicznych dat dodanych od tego roku do pozostałych świąt przez Pekin.

Kolejny dzień pamięci

3 września obchodzono Dzień Zwycięstwa i przypominano chwile chwały nad japońskim wojskiem po II wojnie światowej, natomiast 13 grudnia Chińczyków czeka Dzień Pamięci o Masakrze Nankinu z 1937 roku. Wówczas Japończycy rozpoczęli okupację miasta, która w ciągu 6 tygodni zamieniła się w krwawą masakrę dziesiątek tysięcy cywilów. Trzy nowe rocznicowe dni i każdy związany z tragediami wywoływanymi przez wojnę. Wydawać by się mogło, że Chiny stają się tym samym państwem-uosobieniem światowego pokoju, które tyle już wycierpiało, że nie ma zamiaru cierpieć więcej. Cel świętowania jest jednak inny.

Obchody nowych wydarzeń transmituje telewizja. Poza możliwością zwiększenia emisji antyjapońskich produkcji filmowych, nowe święto to także znakomita okazja, by prezydent i premier wygłaszali kolejne patriotyczne mowy o tym, jak wiele szacunku należy mieć dla tych, którzy oddali życie za ojczyznę. Nad wszystkim góruje 38-metrowy obelisk męczenników znajdujący się na słynnym pekińskim placu Tian'anmen. To pod niego w 1949 roku, dzień przed ogłoszeniem powstania państwa, przewodniczący Mao układał fundamenty. Chińczycy mogą słuchać swoich przywódców, którzy przypominają, że bohaterstwo w walce o ojczyznę polegało nie tylko na walce z Japończykami, ale także z Brytyjczykami podczas XIX-wiecznych wojen opiumowych. Seria tych konfliktów doprowadziło Państwo Środka do ostatecznego upadku i ujawniło ogromne braki w jego rzekomej potędze. Słabość Chin doprowadziła do śmierci ponad 20 mln osób, które z powodzeniem mogą stać w panteonie męczenników. Zidentyfikowano obecnie mniej niż co dziesiątą z nich.

Każda okazja jest dobra

Okazją do wspominania żołnierzy i walecznych przodków była także podczas przypadającego we wrześniu wielkiego święta środka jesieni. Chiny walczą z korupcją, dlatego tym razem trzeba było obyć się bez tradycyjnych prezentów (głównie ciasteczek zwanych księżycowymi) wręczanych jako upominki. W nowym duchu, pełni woli oczyszczania kraju, Chińczycy mają podążać nową drogą. Jakby tego było mało do wspominania pamięci o poległych doskonale nadaje się kwietniowe święto zmarłych Qing Ming. Nad wszystkim powiewa aktualne hasło rządzącej ekipy „Chinese Dream", czyli „chiński sen" ukute przez prezydenta Jingpinga.

Co dzieje się z oficjalnym hasłem, gdy flagę kraju wiesza się do góry nogami? Sen o powszechnym dobrobycie staje się koszmarem, który zaczyna dręczyć każdego z osobna. Pięć chińskich gwiazd na czerwonym tle widziano ostatnio w Hongkongu zwisające odwrotnie na jednym z rządowych masztów. To jeden ze znaków rewolucji, jaka właśnie odbywa się w tym mieście. Kolejnym jest parasol, przedmiot wszechobecny w Hongkongu. Koniec września przynosi 30-stopniowe upały, dlatego parasole chronią przed skwarem. Często także pada, dlatego nosi się je nie tylko przy pogodzie. Poza tym angielskie tradycje powodują większy szacunek dla tego przedmiotu, atrybutu dżentelmenów. Parasole są tanie, można je kupić na każdym rogu, jeżeli się połamią, wyrzuca się je do kosza i za parę groszy kupuje następne. Poza tym, jeżeli rewolucja ma postać ulicznych protestów i przesiadywania na chodnikach, doskonale sprawdzają się jako ochrona przed wszystkim.

Także przed policją, uderzeniami pałek, szarpaniną oraz – choć być może nie są pod tym względem szczególnie skuteczne – przed gazem łzawiącym. Nad miastem co jakiś czas pojawiają się w różnych miejscach chmury dymu sygnalizujące, że gdzieś policja po raz kolejny chciała rozpędzić demonstrujących przy pomocy gazu. Parasol podobno czasami służy do samoobrony, choć w tym mieście złych wrogów pokonywałby w ten sposób chyba tylko znany z filmów karate Jackie Chan. Parasol przy policyjnych hełmach, tarczach i pałkach wygląda jak dziecięca zabawka, a protestujący w Hongkongu nie chcą być w żaden sposób agresywni.

Okupować w słusznej sprawie

Swój ruch nazywają zgodnie ze światową tradycją okupowania centrów miast po ekonomicznym kryzysie „Occupy Central". Central to główna część miasta, a do ruchu dodaje się także „with Peace and Love". Walka o swoje prawa ma upływać pokojowo i bez przemocy. Logo protestów stał się parasol rozłożony nad literami H i K po obu stronach jego rączki, którą przedstawia się jako pętlę w kształcie ósemki z wpisaną pacyfką w środku. Parasolowy uchwyt skręca się niczym wstęga Mobiusa, a pacyfistyczny symbol wpisuje w niego znane od dekad skrzyżowanie trójzębu, kurzej łapki i kilku kresek (?), które w rzeczywistości powstało z połączenia dwóch liter w alfabecie semaforowym. Kiedyś korzystali z niego marynarze, od lat używają go hipisi i miłośnicy pokoju. W rzeczywistości są to wpisane w koło litery N (ręce z flagami do dołu na kształt odwróconego V) i D (jedna ręka w górze, druga w dole) nawiązujące do hasła „Nuclear Disarmament", czyli nuklearne rozbrojenie.

Parasolowa rewolucja ma także własny hymn. Nazywa się „Pod rozległym niebem" („????", haikuo tiankong) i został stworzony w 1993 roku przez lokalny zespół Beyond. Co trochę słychać na ulicach miasta śpiewających go protestujących. Pierwotnie wyrażał rozczarowanie przemysłem muzycznym w Hongkongu w latach 90. XX wieku, ale teraz idealnie nadaje się do kwestionowania władzy. Beyond staje się zaangażowanymi politycznie Beatlesami z Hongkongu. Twórca piosenki, Wong Ka-kui zmarł tragicznie niedługo po jej stworzeniu, spadł ze sceny w japońskim studio telewizyjnym. Obecnie ludzie śpiewają jego słowami o lepszym życiu, w którym wszystko jest prostsze. Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej, tekst wygląda następująco: „Przebacz mi za to, że chce przyjąć wolność do swojego życia / Ale i za to, że boję się, że kiedyś się nie uda / Porzucić nadzieję nie jest wcale trudno / Byłoby dobrze, gdybyśmy byli tylko we dwoje".

Cenzura po raz kolejny

Wymarzoną parą dla Hongkongu według mieszkańców miasta na pewno nie są Chiny w obecnej postaci. To właśnie z powodu niekorzystnego dla odzyskanej od Brytyjczyków kolonii kursu politycznego, mieszkańcy HK przesiadują na ulicach. Paraliżują własne miasto zakrywając się przed gniewem policji parasolami, śpiewając piosenki, wstrzymując pracę urzędów, szkół i banków. Barykadowane (oczywiście także parasolami) są niektóre stacje metra. Zakłócenie pracy jednego z głównych centrów finansowych świata być może będzie w stanie zmusić Pekin do rozmów i do jakichkolwiek kompromisów. Jak na razie władza centralna walczy z ruchem Occupy przy pomocy znanych i lubianych metod. Cenzura filtruje internet wykluczając wyszukiwanie haseł „Hongkong", „Occupy Central" czy „policja". Chińczycy są jednak sprytni, a język służy pomocą dzięki swojej wieloznaczności. Zamiast znanej na świecie nazwy miasta można wpisywać chińskie brzmienie znaków „xianggang", a angielska nazwa ruchu zawsze może zostać zastąpiona chińską „zhanzhong". Jeżeli władza blokuje główne komunikatory, zawsze można skorzystać z jakichś innych. W ten sposób aplikacja FireChat została pobrana 100 tys. razy w ciągu ostatniej niedzieli września. Użytkownicy mogą łączyć się ze sobą przy pomocy Bluetooth. FireChat stworzyli studenci z Tajwanu, którzy walczyli o swoje prawa podczas rewolucji „słoneczników" kilka miesięcy wcześniej. Świadectwem ingerencji Pekinu jest także blokowanie serwisu Instagram, za pośrednictwem którego użytkownicy wymieniają się zdjęciami z protestów.

Brytyjczycy, którzy stworzyli bogactwo Hongkongu, są w końcu według obecnej władzy jednymi z tych, którzy nadają się idealnie do piętnowania za męczenników. Oby tylko historia nie zagrała Chinom na nosie i nie stworzyła nowego pokolenia ofiar za wolność na wzór tych z placu Tian'anmen z rozruchów 1989 roku. Hongkong konsekwentnie prosi o możliwość samostanowienia zgodnie z demokratycznymi prawami. Trudno sobie wyobrazić, że Pekin złagodnieje i przystąpi do negocjacji, ale chyba nie będzie miał innego wyjścia. W innym wypadku zamiast o ofiarach sprzed dekad świat będzie za rok wspominał masakrę mieszkańców Hongkongu, do której może dojść .

Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne