Rewolucja w HK ma już własny hymn, logo, kilka symboli, a nawet sieci społecznościowe, z których korzysta częściej. Ale na początek zacznijmy od czegoś innego. Dzień przed wielkim świętem w Chinach, przed 65. rocznicą proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej, chiński prezydent i premier złożyli kwiaty przed pomnikiem Bohaterów Ludu w Pekinie. Xi Jingping i Li Keqiang upamiętnili w ten sposób najnowszy szczególny dzień w państwowym kalendarzu, pierwszy w historii Dzień Męczenników. Chodzi oczywiście o wspominanie żołnierzy poległych w walce o wolność i niepodległość Chin. Dzień pamięci przypadający na 30 września to jedna z trzech nowych, symbolicznych dat dodanych od tego roku do pozostałych świąt przez Pekin.
Kolejny dzień pamięci
3 września obchodzono Dzień Zwycięstwa i przypominano chwile chwały nad japońskim wojskiem po II wojnie światowej, natomiast 13 grudnia Chińczyków czeka Dzień Pamięci o Masakrze Nankinu z 1937 roku. Wówczas Japończycy rozpoczęli okupację miasta, która w ciągu 6 tygodni zamieniła się w krwawą masakrę dziesiątek tysięcy cywilów. Trzy nowe rocznicowe dni i każdy związany z tragediami wywoływanymi przez wojnę. Wydawać by się mogło, że Chiny stają się tym samym państwem-uosobieniem światowego pokoju, które tyle już wycierpiało, że nie ma zamiaru cierpieć więcej. Cel świętowania jest jednak inny.
Obchody nowych wydarzeń transmituje telewizja. Poza możliwością zwiększenia emisji antyjapońskich produkcji filmowych, nowe święto to także znakomita okazja, by prezydent i premier wygłaszali kolejne patriotyczne mowy o tym, jak wiele szacunku należy mieć dla tych, którzy oddali życie za ojczyznę. Nad wszystkim góruje 38-metrowy obelisk męczenników znajdujący się na słynnym pekińskim placu Tian'anmen. To pod niego w 1949 roku, dzień przed ogłoszeniem powstania państwa, przewodniczący Mao układał fundamenty. Chińczycy mogą słuchać swoich przywódców, którzy przypominają, że bohaterstwo w walce o ojczyznę polegało nie tylko na walce z Japończykami, ale także z Brytyjczykami podczas XIX-wiecznych wojen opiumowych. Seria tych konfliktów doprowadziło Państwo Środka do ostatecznego upadku i ujawniło ogromne braki w jego rzekomej potędze. Słabość Chin doprowadziła do śmierci ponad 20 mln osób, które z powodzeniem mogą stać w panteonie męczenników. Zidentyfikowano obecnie mniej niż co dziesiątą z nich.
Każda okazja jest dobra
Okazją do wspominania żołnierzy i walecznych przodków była także podczas przypadającego we wrześniu wielkiego święta środka jesieni. Chiny walczą z korupcją, dlatego tym razem trzeba było obyć się bez tradycyjnych prezentów (głównie ciasteczek zwanych księżycowymi) wręczanych jako upominki. W nowym duchu, pełni woli oczyszczania kraju, Chińczycy mają podążać nową drogą. Jakby tego było mało do wspominania pamięci o poległych doskonale nadaje się kwietniowe święto zmarłych Qing Ming. Nad wszystkim powiewa aktualne hasło rządzącej ekipy „Chinese Dream", czyli „chiński sen" ukute przez prezydenta Jingpinga.
Co dzieje się z oficjalnym hasłem, gdy flagę kraju wiesza się do góry nogami? Sen o powszechnym dobrobycie staje się koszmarem, który zaczyna dręczyć każdego z osobna. Pięć chińskich gwiazd na czerwonym tle widziano ostatnio w Hongkongu zwisające odwrotnie na jednym z rządowych masztów. To jeden ze znaków rewolucji, jaka właśnie odbywa się w tym mieście. Kolejnym jest parasol, przedmiot wszechobecny w Hongkongu. Koniec września przynosi 30-stopniowe upały, dlatego parasole chronią przed skwarem. Często także pada, dlatego nosi się je nie tylko przy pogodzie. Poza tym angielskie tradycje powodują większy szacunek dla tego przedmiotu, atrybutu dżentelmenów. Parasole są tanie, można je kupić na każdym rogu, jeżeli się połamią, wyrzuca się je do kosza i za parę groszy kupuje następne. Poza tym, jeżeli rewolucja ma postać ulicznych protestów i przesiadywania na chodnikach, doskonale sprawdzają się jako ochrona przed wszystkim.