Haruki Murakami jest bardzo popularnym na całym świecie pisarzem. Nowe książki mają zagwarantowane w Japonii pierwsze miejsca na listach bestsellerów, a sam Haruki status gwiazdy. Na przestrzeni lat widać, że w swojej twórczości stara się przemycać wątki ważne z punktu widzenia historii i społeczeństwa, ale jeżeli na coś nie ma miejsca w tekście literackim, resztę pisarz dopowiada w wywiadach.
Krytyka pod adresem kraju
W pierwszy poniedziałek listopada w rozmowie z reporterem dziennika Mainichi Shimbun ze strony Murakamiego padły ostre słowa pod adresem Japonii. Pisarz stwierdził, że jego zdaniem nikt nie zdobył się na poważne podjęcie tematu rozliczenia po drugiej wojnie światowej i nie czuje się także odpowiedzialny za wypadki w Fukushimie w 2011 roku. Według niego po wojnie nie padły słowa, które byłyby choć próbą przyznania się do popełnionych zbrodni, nic z tego, co robiła Japonia, nie zostało ocenione źle i prowadzi to w efekcie do sytuacji szkodliwego zawieszenia moralnego. Murakami nazywa to wszechobecnym stanem japońskiej mentalności, do tego Japończycy doszli do wniosku, że sami stali się ofiarami wojny. Ponieważ zabrakło poważnego i zgodnego z prawdą podsumowania wydarzeń.
Według Murakamiego narastające antyjapońskie nastroje w Chinach czy Korei Południowej są naturalną konsekwencją tego braku rozliczeń. Trudno się mieszkańcom tych krajów dziwić, ponieważ ładunek krzywd doznanych ze strony cesarskiej armii jest nie do zapomnienia. Pisarz podkreśla fakt zmiany postrzegania rzeczywistości i odwracania prawdy historycznej, na podstawie którego naród agresorów uważa siebie za ofiarę i zapomina o swoich czynach.
Zachowawcza polityka wobec tropienia osób odpowiedzialnych za wyrządzone zło prowadzi zdaniem Murakamiego do kolejnych tragedii. Po katastrofie elektrowni atomowej w Fukushimie nie padły konkretne nazwiska winnych zaniechań i niedociągnięć, którego doprowadziły do poważnych wypadków. Zamiast tego szukano winowajców w postaci japońskiej mentalności i samych katastrof naturalnych, których kontrolować się nie da. Murakami twierdzi, że ten brak chęci rozumienia powodów prowadzących do powstawania zła jest dobrą drogą do zatracenia się w odbieraniu rzeczywistości i niedługo cały naród japoński będzie od czasu do czasu uważał się za ofiary agresywnych tsunami i trzęsień ziemi. Bez żadnej chęci zastanowienia się nad rolą człowieka w procesie zapobiegania katastrofom i eliminowania niedociągnięć.
Czy i komu stawiać pomnik?
Refleksja Murakamiego skłania także do myślenia o tym, czy w Japonii funkcjonuje kultura stawiania pomników osobom znanym i mogącym służyć jako autorytety. W kraju można znaleźć masę posągów buddyjskich, shintoistycznych, przewodniki skierują także do figurki wiernego psa Hachiko w centrum Tokio, czy do pomników upamiętniających ofiary atomowych ataków w Hiroshimie i Nagasaki. Brak jednak (czy może są aż tak ukryte?) pomników znanych osób, które w naszej kulturze znajdują się na każdym kroku. Jest ich tak, a chęci do stawiania kolejnych tak dużo, że czasem pomniki stają się na zachodzie narzędziem walki politycznej. Przy okazji wciąż dając określone wzory do naśladowania.