Propozycje premier Beaty Szydło dotyczące gospodarki są realizacją zapowiedzi z programu wyborczego PiS. Podstawowym ich problemem pozostaje brak spójności większości zobowiązań o charakterze socjalnym, pociągających za sobą duże koszty budżetowe, z chęcią realizacji długoterminowego programu rozwojowego, opartego głównie na wzroście udziału inwestycji w PKB.
W exposé zarysowane zostały konkurencyjne cele. Z jednej strony chodzi o wspieranie bieżącej konsumpcji, finansowane głównie większymi transferami, czyli wydatkami budżetu (program 500+, bezpłatne leki dla seniorów) lub ograniczeniem dochodów zarówno budżetu państwa, jak i samorządów (kwota wolna od podatku 8 tys. zł). Z drugiej strony – o wspieranie środkami publicznymi inwestycji. Tym konkurencyjnym wobec dostępnych zasobów celom towarzyszą zapewnienia o zachowaniu dyscypliny w finansach publicznych.
Przy czym o skutkach budżetowych części propozycji nie da się za wiele powiedzieć, dopóki nie zostaną ujawnione szczegóły. Tak jest choćby z zapowiedzią wprowadzenia minimalnej płacy godzinowej w wysokości 12 zł. Jeśli ta stawka dotyczyć ma wszystkich zatrudnionych na umowę o pracę, a nie tylko umów cywilnoprawnych, to pociągnie za sobą obciążenie budżetu kosztami transferów przywiązanych ustawowo do płacy minimalnej.
Precyzyjny szacunek kosztów budżetowych będzie możliwy dopiero po ujawnieniu kalendarza realizacji zobowiązań, których wdrożenie pani premier zapowiedziała w ciągu pierwszych trzech miesięcy urzędowania nowego gabinetu. I tak np. dojście do kwoty wolnej 8 tys. zł może zostać rozłożone na okres całej kadencji.
Problemem pozostaje adekwatność środków do zdiagnozowanych problemów. Zapaść demograficzna, bieda – to nie są problemy, które da się rozwiązać za pomocą programu 500+ czy wzrostu kwoty wolnej od podatku PIT, którego najubożsi w ogóle nie płacą.
Pakt na rzecz wzrostu płac, który miałby zostać zawarty między przedsiębiorcami, związkami i rządem, jest do przedyskutowania, o ile będzie respektował podstawową regułę: wzrost wynagrodzeń pozostaje ściśle związany ze wzrostem wydajności pracy. Ale tak właśnie było w tym roku w produkcji przemysłowej. Bez paktu.