Reklama
Rozwiń

Jankowiak: Program pełen sprzeczności

Zapaść demograficzna, bieda – to nie są problemy dające się rozwiązać za pomocą 500 zł na dziecko czy wzrostem kwoty wolnej od podatku PIT, którego najubożsi w ogóle nie płacą – pisze ekonomista w komentarzu do exposé premier Beaty Szydło.

Aktualizacja: 19.11.2015 20:26 Publikacja: 18.11.2015 21:00

Janusz Jankowiak

Janusz Jankowiak

Foto: Fotorzepa/Radek Pasterski

Propozycje premier Beaty Szydło dotyczące gospodarki są realizacją zapowiedzi z programu wyborczego PiS. Podstawowym ich problemem pozostaje brak spójności większości zobowiązań o charakterze socjalnym, pociągających za sobą duże koszty budżetowe, z chęcią realizacji długoterminowego programu rozwojowego, opartego głównie na wzroście udziału inwestycji w PKB.

W exposé zarysowane zostały konkurencyjne cele. Z jednej strony chodzi o wspieranie bieżącej konsumpcji, finansowane głównie większymi transferami, czyli wydatkami budżetu (program 500+, bezpłatne leki dla seniorów) lub ograniczeniem dochodów zarówno budżetu państwa, jak i samorządów (kwota wolna od podatku 8 tys. zł). Z drugiej strony – o wspieranie środkami publicznymi inwestycji. Tym konkurencyjnym wobec dostępnych zasobów celom towarzyszą zapewnienia o zachowaniu dyscypliny w finansach publicznych.

Przy czym o skutkach budżetowych części propozycji nie da się za wiele powiedzieć, dopóki nie zostaną ujawnione szczegóły. Tak jest choćby z zapowiedzią wprowadzenia minimalnej płacy godzinowej w wysokości 12 zł. Jeśli ta stawka dotyczyć ma wszystkich zatrudnionych na umowę o pracę, a nie tylko umów cywilnoprawnych, to pociągnie za sobą obciążenie budżetu kosztami transferów przywiązanych ustawowo do płacy minimalnej.

Precyzyjny szacunek kosztów budżetowych będzie możliwy dopiero po ujawnieniu kalendarza realizacji zobowiązań, których wdrożenie pani premier zapowiedziała w ciągu pierwszych trzech miesięcy urzędowania nowego gabinetu. I tak np. dojście do kwoty wolnej 8 tys. zł może zostać rozłożone na okres całej kadencji.

Problemem pozostaje adekwatność środków do zdiagnozowanych problemów. Zapaść demograficzna, bieda – to nie są problemy, które da się rozwiązać za pomocą programu 500+ czy wzrostu kwoty wolnej od podatku PIT, którego najubożsi w ogóle nie płacą.

Pakt na rzecz wzrostu płac, który miałby zostać zawarty między przedsiębiorcami, związkami i rządem, jest do przedyskutowania, o ile będzie respektował podstawową regułę: wzrost wynagrodzeń pozostaje ściśle związany ze wzrostem wydajności pracy. Ale tak właśnie było w tym roku w produkcji przemysłowej. Bez paktu.

Błędna diagnoza

Reguły są w rynkowej gospodarce elementarzem. Przestrzeganie reguł musi więc być podstawą dla „wielkiego programu inwestycyjnego" zapowiadanego przez rząd. Cel główny, jakim ma być szybszy rozwój gospodarki, nie budzi wątpliwości. Całkowicie błędna jest jednak diagnoza lokująca podstawowy problem w zapełnieniu „luki kredytowej" przez intensywne lewarowanie podaży subsydiowanego kredytu. Ta błędna diagnoza z programu PiS jest teraz powielana w programie rządowym.

Problemem polskiej gospodarki nie jest podaż kredytu ani jego dostępność (potwierdzają to badania NBP). W naszym systemie bankowym mamy nadpłynność, która jest sukcesywnie (ze zmiennym natężeniem) sterylizowana przez bank centralny. Dostarczenie przez bank centralny dodatkowej płynności bankom w ramach programu Long-Term Refinancing Operations (LTROs) jest więc absolutnie zbędne. Nie ma obecnie takiej potrzeby.

Dynamika akcji kredytowej jest przyzwoita i dostosowana do popytu na kredyt gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Wysoki poziom depozytów gospodarstw domowych i korporacji jest następstwem wzrostu funduszu płac i dobrych wyników finansowych uzyskiwanych przez firmy. Przedsiębiorstwa mają obecnie wystarczająco dużą płynność, by finansować inwestycje. Nie wykorzystują jej, bo czekają na polepszenie się klimatu inwestycyjnego. A ten zależy od wielu czynników. Nie ma jednak wśród nich z pewnością wzrostu płynności w sektorze bankowym. Popyt krajowy rośnie w tempie zbliżonym do dynamiki realnego PKB. Stąd właśnie brak większych nierównowag makroekonomicznych.

Poza wszystkim: jeśli rząd ogłasza chęć uruchomienia programu LTROs, który w każdych warunkach realizowany jest przez bank centralny, to wypadałoby przynajmniej powołać się na jakieś uzgodnienia w tym zakresie z niezależnym NBP. Można by wtedy powiedzieć coś więcej na temat szczegółów programu: czasu, wysokości oprocentowania pożyczek, rodzajów aktywów uznawanych przez bank centralny za wystarczająco pewne zabezpieczenia itp.

Ogłaszanie chęci uruchomienia programu wspierania banków płynnością nieuzgodnionego z NBP, czemu towarzyszy dodatkowo zapowiedź wprowadzenia podatku od banków, budzi konsternację.

Wysokie długookresowe tempo wzrostu zależy od wzrostu potencjału gospodarki. Na ten potencjał składa się zasób pracy, kapitału i efektywność ich wykorzystania. Postępowaniem nieracjonalnym jest w tej sytuacji ograniczanie zasobu pracy. A tak interpretować należy zapowiedź skrócenia wieku emerytalnego oraz odłożenia w czasie wejścia na rynek pracy (przez obowiązek szkolny dla siedmio-, a nie sześciolatków).

Mobilizacja skromnych zasobów kapitału – w tym również aktywów państwowych – jest sensowna, o ile nie będzie prowadzić do złej alokacji. Wszystkie doświadczenia, jakie płyną z gospodarki światowej, potwierdzają jednak, że nierynkowa alokacja kapitału, wspierana interwencją państwa, jest na dłuższą metę nieoptymalna. Głównym celem polityki gospodarczej rządu powinna stać się troska o powiększanie zasobu prywatnego kapitału. Do tego zaś niezbędna jest stabilizacja.

Ostrożnie z regułą wydatkową

Wysokie bieżące koszty realizacji zapowiedzi socjalnych zmuszają rząd do nowelizacji przyszłorocznej ustawy budżetowej. Szacunek dodatkowych wydatków w autopoprawce musi być wiarygodny, podobnie jak prognoza dochodów. Konieczna jest też autoryzacja maksymalnego limitu wydatków sektora finansów publicznych przez utrzymanie stabilizującej reguły wydatkowej. W projekcie budżetu pozostawionym przez rząd PO–PSL wysokość prognozowanych dochodów budżetu państwa budziła uzasadnione wątpliwości za sprawą przyjętych założeń makroekonomicznych. Prognozy dynamiki wzrostu i – tym bardziej – średniorocznej inflacji wyraźnie sprzyjały zawyżeniu wpływów podatkowych. Jeśli teraz nowy rząd dodatkowo nadmucha dochody, zaniży wydatki i zwiększy deficyt, to bardzo wzrośnie prawdopodobieństwo przekroczenia przez deficyt sektora granicy 3 proc. PKB już w roku 2016. A to pociągnie za sobą przywrócenie wobec Polski przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu. Ta procedura blokuje możliwość zwiększania wydatków.

Autopoprawka do budżetu może być przeprowadzona tylko dzięki wykorzystaniu dyskrecjonalnego modułu w regule wydatkowej, gdzie istnieje możliwość skorygowania limitu wydatków dla sektora publicznego przez uwzględnienie skutków zmian w podatkach i składkach. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że o ile wzrost podatków nie będzie zgodny z prognozą, to w średnim okresie reguła ten limit skoryguje. Inaczej mówiąc: da się przez moduł dyskrecjonalny raz „nabrać" regułę i napompować wydatki, ale w kolejnych latach trzeba je będzie skorygować o wielkości realne. I żeby wszystko było jasne: agencje ratingowe (w tym Moody's) już ostrzegły, że wszelkie zmiany w regule wydatkowej, podobnie jak wzrost deficytu, będą oceniane jako „credit negative". A to pociągnie za sobą wzrost kosztów finansowania dla polskiego budżetu.

Rekapitulując: długoterminowy cel, rozwój gospodarki, przestawienie jej na inne tory wzrostu, gdzie motorem mają być inwestycje, jest nie do pogodzenia z nadmiernym rozdęciem programu transferów finansowanych z niezbilansowanego budżetu. Długoterminowe skutki fiskalne zapowiadanych zmian w systemie emerytalnym, służbie zdrowia, szkolnictwie podstawowym wyraźnie pogarszają perspektywy zrównoważenia finansów publicznych.

Autor jest głównym ekonomistą Polskiej Rady Biznesu

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Big Beautiful Bill, czyli Donald Trump oszukał swoich wyborców
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz M. Ujazdowski: Nie można ogłaszać, że Izba Kontroli SN nie istnieje
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Nie ma zwycięstwa bez walki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: NATO chce wydawać biliony dolarów na obronność. Nie wszystkie pieniądze pójdą jednak na czołgi, samoloty i rakiety
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Giełzak: Donald Tusk jest jak iluzjonista, który zapomniał sztuczki