Powódź staje się testem dojrzałości na wszystkich poziomach. Sprawdzianem dla społeczeństwa obywatelskiego – pokazując, jak zbudowana jest tkanka społeczna, jak wyglądają nici zaufania oraz umiejętności współpracy. To też wielki test dla samorządów, które przechodzą takie testy bardzo często. Administracja lokalna zajmuje się bowiem bezpieczeństwem i jakością życia na co dzień, a w sytuacjach kryzysowych ma możliwość przetestowania swej codziennej sprawności. Wreszcie, to także wielki test dla polskiego państwa i polityków.
Jak zmieniła się Polska od czasu wielkiej powodzi w 1997 roku?
W oczywisty sposób obecną wielką wodę porównuje się do wydarzeń sprzed 27 lat. Każdy, kto pamięta tamtą powódź, widzi, w jak innym momencie cywilizacyjnego rozwoju znajduje się dziś polskie państwo. Oczywiście możemy narzekać, że tak wiele rzeczy nie działa perfekcyjnie, ale też widzimy, jak gigantyczny postęp cywilizacyjny dokonał się od tamtego czasu. Mamy bardziej nowoczesny sprzęt, komunikację kryzysową, a także cały system infrastruktury. Choć dziś od razu na usta cisną się słowa, by rozliczyć obecną władzę, tę poprzednią i jeszcze wcześniejsze rządy, to jednak postęp, który Polska w tym czasie zrobiła, to zasługa wszystkich kolejnych gabinetów przez te niemal trzy dekady.
Oczywiście, kiedy już woda opadnie, przyjdzie czas na to, by sprawdzać, co zawiodło, jaka procedura nie zadziałała, jaka instytucja się nie sprawdziła, która inwestycja była spóźniona, a która okazała się fuszerką. Ale dziś jesteśmy jeszcze przed najgorszym. Dlatego prawdziwymi bohaterami są strażacy, policjanci, żołnierze, pracownicy rozmaitych służb ratunkowych, którzy chronią życie i dorobek ludzi na zalanych terenach. Im należą się brawa i uznanie. Od polityków mamy prawo oczekiwać, by nie przeszkadzali służbom w ich robocie.
Powódź 2024. Czas, gdy nawet najważniejsze spory powinny ustąpić miejsca współpracy
Powódź to moment wyjątkowy, w którym inne, nawet najpoważniejsze, spory muszą zejść na plan dalszy. I dziś najważniejsze jest ratowanie zalanych terenów, a nie wojna wiecznie zwaśnionych głównych partii. Trzeba zupełnie już stracić słuch społeczny, by – tak jak zrobił to PiS – w czasie strasznej nawałnicy organizować manifestację w obronie rzekomych więźniów politycznych i w obronie demokracji, którą ponoć zniósł rząd Donalda Tuska. A już atakowanie wymiaru sprawiedliwości dwa dni po tym, jak prominentny polityk PiS dostał zarzuty korupcyjne, to po prostu kpina.
Czytaj więcej
Jarosław Kaczyński z problemów ludzi PiS i otoczenia partii próbuje zrobić atak na demokrację i Kościół. Największa partia opozycyjna podgrzewa atmosferę w Polsce, stawia na polaryzację i broni się przez atak. To nie może skończyć się dobrze.