O Fryderyku Chopinie nikt nie mówi, że jest wielkim kompozytorem. To jest przecież oczywiste. Takie określenia padają dopiero w odniesieniu do artystów, co do których nie wiadomo, czy wciąż należą do pierwszej ligi, czy też raczej grają w tej drugiej lub trzeciej.
W czwartek, witając Narendrę Modiego, Donald Tusk odmieniał przez wszystkie przypadki słowa wolność, demokracja, rządy prawa w odniesieniu do swojego gościa. Mówił o tym, że tak on, jak i Modi są u władzy z woli wyborców, a nie „z innych powodów”, jak to jego zdaniem często bywa w Azji.
Narendra Modi mówi publicznie w hindi, nawet jeśli dla setek jego rodaków to język obcy
To wywołało uśmiech zadowolenia na twarzy premiera Indii. Modi, który nie pozwolił na zadawanie pytań na konferencji prasowej i czytał swoje wystąpienie z promptera, jest bowiem często krytykowany za zwijanie indyjskiej demokracji, a nie jej umacnianie.
Inaczej niż jego poprzednicy z Indyjskiego Kongresu Narodowego w wystąpieniach publicznych używa hindi, a nie angielskiego, choć dla setek milionów jego rodaków ten język pozostaje obcy. Stawia na hinduski nacjonalizm, który ma zjednoczyć Indie i utorować im miejsce wśród największych potęg świata, nawet jeśli ceną jest marginalizacja współobywateli wyznających inne niż hinduizm religie.