W 1968 roku Juan Merchan wyjeżdżał z rodzicami do Stanów Zjednoczonych z Bogoty, nie znając ani jednego słowa po angielsku. W tym czasie 22-letni Donald Trump dzięki koneksjom i majątkowi ojca, czołowego dewelopera na Manhattanie, już należał do ścisłej elity Ameryki.
Jednak w tym tygodniu role się odwróciły. Merchan jest teraz sędzią trybunału w Nowym Jorku. Od niego zależy los Trumpa, na którym ciążą 34 zarzuty kryminalne. Chodzi o ukrywanie u progu kampanii wyborczej w 2016 roku związków z gwiazdą porno Stormy Daniels. Za milczenie miliarder przekazał jej wówczas 130 tys. dolarów. Nie byłoby w tym nic bezprawnego, gdyby nie fakt, że w rozliczeniach z kampanii nie ujawnił prawdziwych powodów tego przelewu.
Proces może ujawnić, jaki jest stosunek Donalda Trumpa do kobiet
Proces będzie toczył się przynajmniej sześć tygodni. W tym czasie Trump w pełni podporządkuje się regułom sądowym. Żadnych ataków na przeciwników, podnoszenia głosu. Wypowiedzi, tylko gdy pozwoli sędzia. I obowiązkowa obecność na posiedzeniach.
– Panie Trump – zwrócił się do niego, pomijając wszelkie tytuły, Merchan. To ustawiło relacje władzy między nimi.
Jak na to zareaguje Ameryka, nie wiadomo. Czy kupi tradycyjny przekaz oskarżonego, który twierdzi, że padł ofiarą polowania na czarownice? A może w ten sposób pryśnie cały czar Trumpa jako niepokonanego polityka? Szczególnie ciekawa będzie reakcja żeńskiego elektoratu na widok tego, jak były prezydent odnosił się do kobiet. Na razie trudno tu cokolwiek przesądzać, bo precedensów nie ma: jeszcze nigdy w historii Stanów Zjednoczonych były prezydent nie zasiadał na ławie oskarżonych, i to w sprawie karnej.