Warszawa–Berlin. Nadzieja na wielką zmianę

Niemcy powinny dokonać zwrotu w relacjach z Polską. Jest ona po prostu niezbędna dla nich samych. Polska natomiast powinna zdać sobie sprawę, że stoi przed historyczną szansą wypchnięcia zagrożenia rosyjskiego z regionu razem z Niemcami – piszą ekonomiści i eksperci od energetyki.

Publikacja: 14.11.2023 03:00

Warszawa–Berlin. Nadzieja na wielką zmianę

Foto: Adobe Stock

Trudno oprzeć się wrażeniu, że polsko-niemieckie relacje polityczne osiągnęły najniższy poziom w ostatnich 30 latach. To efekt polityki rządu PiS, ale też ewidentnych błędów niemieckich, uzależniających ten kraj od importu węglowodorów z Rosji.

Kanclerz Olaf Scholz tuż po ataku na Ukrainę ogłosił początek nowej epoki. „Zeitenwende” – czyli koniec jednej i początek drugiej epoki – stał się hitem w politycznym słowniku Niemców. Pojawiał się prawie w każdym wystąpieniu Scholza i ma oznaczać zasadniczy przełom w polityce zagranicznej i gospodarczej. W Berlinie uznano bowiem, że wojna wywołana przez Rosjan to koniec bliskiej współpracy ze wschodnim imperium. 

To nie koniec historii

Niemiecka zależność od dostaw gazu ziemnego z Rosji sięga lat 70. XX w. Przez kolejne dekady Niemcy kupowali gaz z rosyjskich gazociągów jak najtaniej, kosztem koncesji politycznych. Polityka uzależnienia się od importu z Rosji była błędem i ostatecznie zbankrutowała 24 lutego 2022 r. Wojna diametralnie zmieniła nastawienie większości krajów do rosyjskich gazociągów. Zauważono to, o czym wszyscy polscy politycy niezależnie od opcji politycznej mówili od dawna: surowce to broń w ręku Putina i element nacisku na kraje UE.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Dyplomacja wraca na ziemię

Gdyby Rosja nie dysponowała gazociągami Nord Stream, najprawdopodobniej nie zaatakowałaby Ukrainy. Kiedy rozpoczynano ich budowę, istniejąca ówcześnie infrastruktura gazowa umożliwiała Rosji transport do krajów Europy Zachodniej ok. 200 mld m sześc. gazu, podczas gdy Moskwa sprzedawała go tam w ilości ok. 100 mld m sześc. Od początku tej inwestycji było więc jasne, że porozumienie rosyjsko-niemieckie w tej sprawie ma charakter przede wszystkim polityczny, choć Władimir Putin i Angela Merkel na każdym kroku podkreślali, że jest to projekt biznesowy. 

Merkel wprawdzie skrytykowała byłego kanclerza Gerharda Schrödera za przyjęcie lukratywnych posad w rosyjskich spółkach, ale nawet po napaści Rosji na Ukrainę broniła swojego zaangażowania w budowę Nord Stream 2. Twierdziła, że długo wierzyła w słuszność polityki „Wandel durch Handel”. Polityka ta zapoczątkowana przez kanclerza Willy Brandta, znana również jako „Wandel durch Annäherung” (zmiana poprzez zbliżenie), była w interesie Niemiec, bo opierała się na zwiększeniu wymiany handlowej nawet z autorytarnymi reżimami, co wyprowadziło Niemcy na pozycję światowego lidera eksportu.

Recepta była prosta: my, Niemcy, kupujemy tańsze surowce, energię i siłę roboczą, a w zamian eksportujemy wysoko przetworzone, drogie wyroby. Była to niemiecka wersja „końca historii”, gdzie liberalno-demokratyczny model polityczny oparty na handlu i wynikającym z niego wzroście dobrobytu miał doprowadzić do zbliżenia i demokratyzacji takich krajów jak Rosja. Merkel liczyła też, że przez bliskie relacje gospodarcze z drugą potęgą atomową na świecie wzmacnia pokój w Europie. Na obiekcje Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, że jeśli Nord Stream 2 zacznie działać, Putin nie będzie już potrzebował Ukrainy, a nawet może ją zaatakować, odpowiadała, że „Zachód zadbał jednak o to, żeby gaz w dalszym ciągu był kierowany przez terytorium Ukrainy, dzięki czemu kraj ten mógł nadal otrzymywać opłaty tranzytowe”. Jak błędne były to założenia, pokazał 24 lutego 2022 r. 

Pozostałe filary tej niemieckiej wiary w fukuyamowski „koniec historii” także będą musiały zostać zweryfikowane. Chodzi m.in. o zależność eksportową i inwestycyjną od Chin oraz degradację Bundeswehry i marginalizację polityki obronnej. W takim widzeniu świata wojsko postrzegano bowiem jako zbędne obciążenie finansowe. Scholz przyznał, że jeszcze do niedawna Niemcy liczyły na to, że Rosja stanie się „partnerem Zachodu, a nie przeciwnikiem, jakim był Związek Sowiecki” (tekst w „Foreign Affairs” z 2022 r.). Uznanie Rosji za partnera w biznesie, a nie zimnowojennego wroga sprawiło, że praktycznie wszystkie kraje europejskie zmniejszyły liczebność armii i budżety na obronę.

Nie potrzebują Moskwy

Niemcy po ataku Rosji na Ukrainę błyskawicznie dokonały rekonfiguracji swojej polityki zagranicznej i energetycznej. Planują do 2030 r. co najmniej 80 proc. energii elektrycznej pozyskiwać ze źródeł odnawialnych, a do 2045 r. kraj ma być klimatycznie neutralny. Zrezygnowali w całości z rosyjskiego gazu i zapewnili sobie dostawy z innych kierunków, budując własne moce regazyfikacyjne LNG w spektakularnym tempie. Jednocześnie zaprzestali importu rosyjskiej ropy (mimo że jeszcze w połowie 2022 r. 27,8 proc. swojego zapotrzebowania na to paliwo pokrywali dostawami z Rosji).

Czytaj więcej

Opozycja szykuje rewolucję w polityce zagranicznej. Zaskakującą mało różnic

Wszystko to oznacza, że nie potrzebują już Moskwy dla realizacji swojej polityki gospodarczej ani dla osiągania celów polityki klimatycznej. W tworzącej się gospodarce przyszłości wynikającej z rewolucji cyfrowo-energetycznej Rosja ma Niemcom niewiele do zaoferowania. Ich rozwód gospodarczy ma zatem charakter trwały!

Wyeliminowanie Rosji z polityki europejskiej zbliża Niemcy do Polski. Warszawa powinna zatem wyciągnąć z tego wnioski i uznać, że razem z Berlinem może zapewnić stabilizację polityczną i rozwój gospodarczy w Europie.

Polska nie może mieć wrogich relacji z Niemcami nie tylko dlatego, że przypada na nie ok. 30 proc. wymiany gospodarczej. W nowym europejskim porządku politycznym inna będzie rola Stanów Zjednoczonych. W zakresie relacji transatlantyckich jesteśmy świadomi, że amerykańskie  zaangażowanie w konwencjonalne siły zbrojne na kontynencie spadnie. UE musi się zatem uzbroić. USA pozostaną jednak w Europie jako gwarant bezpieczeństwa nuklearnego. 

Rozumieją to Niemcy: ich pierwsza decyzja o zakupie uzbrojenia ze specjalnego funduszu ogłoszonego w ramach „Zeitenwende” polegała na zamówieniu nowych samolotów F-35, zdolnych do przenoszenia broni jądrowej w ramach programu „Nuclear Sharing”. W ten sposób dali sygnał Amerykanom, że w nowej rzeczywistości nadal chcą stanowić fundament polityki bezpieczeństwa USA w Europie.

Nie ma przestrzeni dla nowych relacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi w kontrze do Niemiec. Jest za to miejsce na współpracę, która wzmocni europejską politykę bezpieczeństwa i w ten sposób również transatlantycki sojusz. Bezpieczeństwo Polski i Niemiec leży w projekcie europejskim, ale opartym na transatlantyckiej współpracy. Sami się nie obronimy. W tej dziedzinie potrzebna jest koordynacja działań.

Różne ścieżki do celu

Wbrew pozorom Polska nie czyniła realnie wiele, by jej punkt widzenia przebił się w Europie. To musi się po wyborach 15 października zmienić. Polska ma atuty, by być dla Niemiec niezbędnym i kluczowym elementem w polityce europejskiej. Ale polska polityka zagraniczna musi być w stanie jasno zdefiniować swoje interesy ekonomiczne i polityczne na poziomie europejskim.

Niemcy powinny z kolei zaakceptować odrębne ścieżki dojścia do preferowanych wspólnie celów strategicznych. Tak jest chociażby w kwestii budowy elektrowni jądrowych w Polsce w ramach polityki dekarbonizacyjnej. Partnerstwo Niemiec z Polską powinno być zatem przywrócone, ale wzajemne relacje tak ustawione, by przynosiły korzyści obu stronom przy równych zasadach gry.

Uważamy, że w trudnej sytuacji Niemcy powinny dzięki swojej pragmatyczności i głęboko zakorzenionej racjonalności stanąć na wysokości zadania i dokonać kolejnej „Wende” w relacjach z Polską. Jest ona po prostu niezbędna dla nich samych. Polska natomiast powinna zdać sobie sprawę z tego, że stoi przed historyczną szansą wypchnięcia zagrożenia rosyjskiego z Europy Środkowo-Wschodniej razem z Niemcami. Trzymajmy zatem za Polskę i Niemcy kciuki w nowej Europie pozbawionej rosyjskich wpływów.

Prof. dr hab. Franz Peter Lang jest ekonomistą, wykładowcą Uniwersytetu Technicznego w Brunszwiku i Wyższej Szkoły Ekonomii i Zarządzania w Essen;

Robert Kuraszkiewicz jest członkiem Rady Programowej Nowej Konfederacji, menedżerem, publicystą, autorem książki „Świat w cieniu wojny”;

Maciej Stańczuk przewodniczy komisji ds. transformacji energetycznej BCC, jest członkiem Towarzystwa Ekonomistów Polskich i menedżerem

Trudno oprzeć się wrażeniu, że polsko-niemieckie relacje polityczne osiągnęły najniższy poziom w ostatnich 30 latach. To efekt polityki rządu PiS, ale też ewidentnych błędów niemieckich, uzależniających ten kraj od importu węglowodorów z Rosji.

Kanclerz Olaf Scholz tuż po ataku na Ukrainę ogłosił początek nowej epoki. „Zeitenwende” – czyli koniec jednej i początek drugiej epoki – stał się hitem w politycznym słowniku Niemców. Pojawiał się prawie w każdym wystąpieniu Scholza i ma oznaczać zasadniczy przełom w polityce zagranicznej i gospodarczej. W Berlinie uznano bowiem, że wojna wywołana przez Rosjan to koniec bliskiej współpracy ze wschodnim imperium. 

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej