Polskie media zaczynają coraz bardziej przypominać trybuny piłkarskiego stadionu. Czytanie komentarzy to jak przysłuchiwanie się kibolskim przyśpiewkom: podobna głębokość refleksji, subtelność i – to przede wszystkim – tolerancja dla głosów odrębnych. Stadionowy szlagier „Kto nie skacze, ten z policji” tłumaczony tu jest na rozmaite wersje. Kto nie skanduje przekazu dnia, ten zdrajca, barbarzyńca, ruska onuca, antysemita – niepotrzebne skreślić, choć obelgi mają to do siebie, że lubią łączyć się w pakiety. Pierwszą reakcją na każde nowe wydarzenie, zwłaszcza te dramatyczne i z natury rzeczy skomplikowane, jest rozpaczliwa wątpliwość: „Którzy to nasi?!”. A felietony, wypowiedzi i statusy w mediach społecznościowych sprawiają wrażenie, jakby były odpowiedziami na zadawane zawsze tym samym tonem pytanie: „Za kim jesteś?!”. I tak jak mam ogromną słabość do klimatu piłkarskich trybun, tak te udawane, dziennikarskie przyprawiają mnie o coraz poważniejsze mdłości. Dlatego też jest to ostatni mój felieton w tym miejscu.
Ostatecznie utwierdziło mnie w tej decyzji to wszystko, co dzieje się w mediach od kilku dni w związku z barbarzyńskim atakiem Hamasu na Izrael. Bo to, co robią Palestyńczycy, jest oczywiście zbrodnią. Ale trudno mi znaleźć też inne określenie na prowadzoną od wielu lat politykę Tel Awiwu wobec Strefy Gazy. Według danych ONZ tylko od początku tego roku na kolonizowanych przez Izrael terenach okupowanych zginęło z rąk jego żołnierzy 207 osób, w tym 45 dzieci, rannych zostało 7660 osób, a 1112 wysiedlono, przy okazji burząc 686 budynków. Nie potrafię przyklaskiwać – jak robi to duża część polskiego komentariatu – wypowiedziom izraelskiego ministra obrony, zarządzającego całkowite oblężenie Strefy Gazy, pozbawiające 2 miliony żyjących tam ludzi żywności, paliwa i elektryczności, okraszającego tę decyzję stwierdzeniem: „Walczymy ze zwierzętami i będziemy odpowiednio działać”. I dokładnie ci sami, którzy jeszcze przed tygodniem dławili się z oburzenia na myśl o „zbrodniczych push-backach” i krzyczeli, że żaden człowiek nie jest nielegalny, teraz milczą albo przytakują, gdy 2 miliony ludzkich istnień są nazywane zwierzętami.
Felietony, wypowiedzi i statusy w mediach społecznościowych sprawiają wrażenie, jakby były odpowiedziami na zadawane zawsze tym samym tonem pytanie: „Za kim jesteś?!”.
Są oni przy okazji niezmiennie napełnieni poczuciem moralnej wyższości, tym samym płaszczem przykrywając zawsze ten sam, nagi cynizm. Intonowanie przyśpiewek, klaskanie i gwizdanie, kiedy robią to wszyscy dookoła, jest zabawne podczas meczu, w prawdziwym życiu – żałosne i głupie. A zdzieranie sobie gardła w krzyku, który i tak zostanie zagłuszony przez tysiące głośniejszych zapiewajłów, jest zajęciem z gruntu pozbawionym sensu. Dlatego też zwalniam swoje miejsce na drugiej stronie środowej „Rzeczpospolitej”. Do zobaczenia poza stadionem.