Jędrzej Bielecki: Pakt Donalda Tuska z Konfederacją nie musi się źle skończyć dla Polski

Donald Tusk jako lider opozycji po wyborach zapewne stanie przed dylematem, czy wejść w alians ze skrajnie prawicową Konfederacją, aby odsunąć PiS, czy poświęcić władzę dla wierności swoim przekonaniom. Doświadczenia Europy sugerowałyby wybór tego pierwszego.

Publikacja: 25.09.2023 18:08

Jędrzej Bielecki: Pakt Donalda Tuska z Konfederacją nie musi się źle skończyć dla Polski

Foto: PAP/Piotr Nowak

Spośród demokracji zachodnich najdłużej z tym problemem zmaga się Francja. Już w latach 80. zbudowano tam istny kordon sanitarny wokół Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pena. Na prawicy dominowali wówczas gaulliści, dla których współpraca ze środowiskami dawnych kolaborantów III Rzeszy marszałka Pétaina obaliłaby legendę Wolnej Francji, na której opierała się V Republika. Lata później Emmanuel Macron, budując ogromne ugrupowanie centrowe, które zniszczyło zarówno umiarkowaną lewicę, jak i umiarkowaną prawicę, uczynił ze Zjednoczenia Narodowego i jej liderki Marine Le Pen główną siłę opozycyjną. Efekt: gdyby dziś odbywały się wybory prezydenckie, to ona zostałaby głową państwa – mówią sondaże. Tak się stało, bo nigdy niezmuszana do kompromisów, jakie wymusza sprawowanie realnej władzy, Le Pen od lat serwuje Francuzom proste rozwiązania na najbardziej złożone problemy.

Zupełnie inaczej sytuacja ułożyła się w Hiszpanii. Tam Partii Ludowa, główna siła umiarkowanej prawicy, nie ma oporów przed budowaniem aliansu ze skrajnie prawicowym, postfrankistowskim Vox. Tym bardziej że w Hiszpanii żyje wielu nostalgików tęskniących za dyktaturą. W wyborach parlamentarnych latem ugrupowanie Santiago Abascala otrzymało jednak ledwie 12 proc. głosów, 3,5 razy mniej niż Marine Le Pen w wyborach prezydenckich we Francji w 2022 r. Każdy Hiszpan może się bowiem przekonać, jak się mają hasła Voxu do działań jego polityków na poziomie regionów. W efekcie rząd umiarkowanej i skrajnej prawicy w Madrycie nie powstanie, bo ma za małe poparcie.

Co by się stało, gdyby Konfederacja wzięła współodpowiedzialność za losy Polski?

Szczególny jest przypadek Włoch, gdzie proporcje są odwrotne: dwie partie skrajnej prawicy weszły w sojusz z coraz bardziej marginalną, umiarkowaną Forza Italia. Ale po roku rządów Giorgi Meloni Włosi widzą jak na dłoni, że jej proste recepty na powstrzymanie migracji nie przynoszą efektów: na włoskich wybrzeżach ląduje dziś dwa razy więcej nielegalnych imigrantów niż rok temu, gdy u władzy był Mario Draghi.

O tym, że sprawowanie władzy nie służy skrajnej prawicy, świadczą też doświadczenia Finlandii. Partia Prawdziwych Finów (dziś Partia Finów) zdecydowała się w 2015 r. wejść w koalicję z umiarkowaną prawicą, po dwóch latach doszło jednak do podziału ugrupowania, a ta jego część, która odmówiła udziału w sprawowaniu władzy i wróciła do nierealnych, radykalnych haseł uzyskała w wyborach parlamentarnych w 2023 r. drugi najlepszy wynik.

Czytaj więcej

Partia Finów: Wyjście z UE aktualne, ale wojna na Ukrainie zmienia priorytety

Wiele wskazuje na to, że również Konfederacja, gdyby wzięła współodpowiedzialność za los kraju, straciłaby większość antysystemowych wyborców. Manewr, który pozwoliłby na odsunięcie PiS od władzy, nie ciążyłby więc na sumieniu Donalda Tuska zbyt długo.

Spośród demokracji zachodnich najdłużej z tym problemem zmaga się Francja. Już w latach 80. zbudowano tam istny kordon sanitarny wokół Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pena. Na prawicy dominowali wówczas gaulliści, dla których współpraca ze środowiskami dawnych kolaborantów III Rzeszy marszałka Pétaina obaliłaby legendę Wolnej Francji, na której opierała się V Republika. Lata później Emmanuel Macron, budując ogromne ugrupowanie centrowe, które zniszczyło zarówno umiarkowaną lewicę, jak i umiarkowaną prawicę, uczynił ze Zjednoczenia Narodowego i jej liderki Marine Le Pen główną siłę opozycyjną. Efekt: gdyby dziś odbywały się wybory prezydenckie, to ona zostałaby głową państwa – mówią sondaże. Tak się stało, bo nigdy niezmuszana do kompromisów, jakie wymusza sprawowanie realnej władzy, Le Pen od lat serwuje Francuzom proste rozwiązania na najbardziej złożone problemy.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej