Co roku 20 lipca Niemcy obchodzą rocznicę niedoszłego zamachu stanu w 1944 r., kiedy pułkownik Claus hrabia Schenk von Stauffenberg usiłował zabić Adolfa Hitlera. Rekruci Bundeswehry zostaną zaprzysiężeni przed Ministerstwem Obrony na Stauffenbergstrasse w Berlinie i wezwani przez ministrów do przestrzegania szlachetnych pryncypiów wyznawanych przez niemiecką opozycję.
Luka w mitologii
Dziś pucz Stauffenberga stanowi podstawową część narodowej mitologii Niemiec. Powstały tysiące opracowań na temat dysydentów i ich planów. Tym bardziej dziwi, że niemieccy historycy na ogół milczą na temat polityki zamachowców wobec Polski. Pozwolę sobie pokrótce wypełnić lukę, opierając się na badaniach, które przedstawiłem w zeszłym roku w Fort Worth na dorocznej konferencji amerykańskiej Society for Military History.
Czytaj więcej
Wiosna 1945 r. była w Europie Środkowej wyjątkowo ciepła i słoneczna. Wraz ze słońcem i ciepłem d...
Jedna okoliczność obrazuje istotę sprawy. Prawie do końca spiskowcy (było ich raptem 130) utrzymywali kontakty z zachodnimi aliantami za pośrednictwem poselstw brytyjskich oraz amerykańskich w Szwecji i Szwajcarii. Jednym z rozmówców był Allen Dulles, słynny założyciel CIA. Ale w żadnym momencie puczyści nie pofatygowali się o kontakt z rządem RP w Londynie. Doskonale wiedzieli, że polski rząd także dysponuje placówkami dyplomatycznymi w Sztokholmie i Bernie. Wiedzieli, że władze polskie kontrolują znaczące siły na Zachodzie i że w 1944 r. AK liczyła około 380 tys. ludzi, a ponieważ Generalne Gubernatorstwo było nominalnie częścią Rzeszy, AK była prawdziwym ruchem oporu w Niemczech.
Niezręcznym faktem bowiem jest to, że gros spiskowców gardził Polakami i Polską w sposób typowy dla niemieckich elit tamtego okresu. Nie mogli zaakceptować, że Polacy mają prawo do niezależnego, liczącego się państwa. Prawie do końca chcieli, aby granica Rzeszy odpowiadała tej z 1914 r. czy nawet z października 1939 r., gdy Łódź, Poznań, Bydgoszcz, Katowice i Gdańsk przypadły Niemcom. Niedoszły kanclerz puczystów Carl Goerdeler, za wczesnego Hitlera burmistrz Lipska, namawiał przed wojną Wielką Brytanię, by sprzedała „korytarz” (Pomorze) za plecami Polski. Warszawa w ogóle nie była dla niego partnerem. Nawet gdyby Londyn przystał na to żądanie, szanse na zgodę Polski były minimalne. Ale sir Robert Vansittart, guru w brytyjskim Foreign Office, słusznie nazwał postulat Goerdelera niemoralnym i „histerycznym”.