Alkohol nasz powszedni

W żadnym razie nie jestem zwolennikiem prohibicji, ale musimy mieć świadomość, że koszty walki ze skutkami ubocznymi nadużywania alkoholu są zbyt wysokie. Nie stać nas jako społeczeństwo na ten „luksus” – pisze publicysta.

Publikacja: 08.05.2023 03:00

Alkohol nasz powszedni

Foto: Adobe Stock

Obiema rękami podpisuję się pod felietonem Mirosława Żukowskiego pt. „Czas leczyć bukmacherozę” („Rz”, 24 kwietnia), w którym autor przekonuje, że sport musi być wolny od promowania hazardu i bukmacherki. Z tym większym zdziwieniem oglądam promocję alkoholu (piwo to alkohol, chyba zgoda?) przez dziennikarzy i twórców Kanału Sportowego. Oczywiście nie jestem też fanem reklam trunków wysokoprocentowych z udziałem znanych aktorów czy celebrytów, ale jako że sport i dziennikarstwo sportowe są bliskie mojemu sercu, to apel ten kieruję do panów Borka, Smokowskiego, Stanowskiego i Pola; ale również, w duchu tekstu Żukowskiego, do tych dziennikarzy, którzy promują zakłady bukmacherskie. Nie ma znaczenia, że cenię warsztat dziennikarski tych osób – są rzeczy ważniejsze niż świetny dziennikarski materiał sportowy.

Zagrożenie bytu narodowego

Oczywiście twórcy tego rodzaju kampanii i dziennikarze mogą bronić się tym, że przecież ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi pozwala na reklamowanie (pod kilkoma warunkami). Natomiast obserwując skalę polskiego podejścia do alkoholu – od kogo, jak nie od osób znanych i cenionych mamy wymagać, aby swoją popularnością nie przyczyniały się do pogłębiania tego ogromnego problemu społecznego w Polsce?

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: Czas leczyć bukmacherozę

Żaneta Gotowalska z Wirtualnej Polski kilka dni temu przeprowadziła wywiad z Robertem Rutkowskim, psychoterapeutą i specjalistą ds. uzależnień. Kilka przykładów z tej rozmowy dla przedstawienia szerszej perspektywy dla tych, którzy uznają, że przesadzam: „WHO podaje, że z powodu konsumpcji alkoholu rocznie na świecie umiera trzy miliony osób”, do kasy państwa z akcyzy wpływa ponad 13 mld zł rocznie, ale koszty społeczne problemów wynikających z alkoholu to ponad 90 mld zł. W stanie wojennym pito 7,1 litra alkoholu na głowę, a w roku 2020 było to aż 11,7 litra, co odpowiada mniej więcej 2,4 butelki wina lub 4,5 litra piwa tygodniowo na osobę w wieku 15 lat i więcej. „Osiągnęliśmy więc stan zbliżający się do granicy określonej przez WHO jako zagrożenie bytu narodowego”. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) zwraca uwagę, że alkoholizm w Polsce dotyka około 700–900 tys. osób, przy czym liczba Polaków, którzy nadużywają alkoholu, jest znacznie wyższa i wynosi nawet ponad 2 mln.

Rozumiem, jeśli kogoś te zatrważające statystyki nie martwią i nie przekonują. Rozumiem też, że historie osób, które walczyły z uzależnieniem od alkoholu – chociażby aktor Michał Koterski opowiadający swoją historię wychodzenia z uzależnień w podcaście Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego – również mogą nie przekonać. Ale to wszystko musi wystarczyć, aby państwo poważnie wzięło się za ten problem. Równocześnie te statystyki powinny wystarczyć, aby osoby pokroju Krzysztofa Stanowskiego, Mateusza Borka, Marcina Dorocińskiego czy Piotra Fronczewskiego (ci dwaj ostatni również biorą udział w kampanii pewnego koncernu piwnego) przestały promować alkohol. Niech on istnieje i będzie dostępny, ale niech nie będzie promowany.

Więcej świadomości

W żadnym razie nie jestem zwolennikiem prohibicji, ale musimy mieć świadomość, że koszty walki ze skutkami ubocznymi nadużywania alkoholu są zbyt wysokie. Nie stać nas jako społeczeństwo na ten „luksus”. Nie chodzi tylko o koszty finansowe – alkohol może niszczyć ludzi, życie i relacje. W duchu liberalizmu mógłbym powiedzieć, że każdy jest kowalem swojego losu, tyle że to nie jest prawda. Dziecko w łonie matki, która w ciąży pije alkohol, już na starcie (płodowy zespół alkoholowy, syndrom DDA) jest na gorszej pozycji.

I nie chodzi o czepianie się twórców Kanału Sportowego, ponieważ jak pokazuje aktywista i społecznik Jan Śpiewak, problem promocji alkoholu dotyczy nie tylko tej grupy zawodowej – dość wspomnieć o tym, że za złamanie przepisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i o przeciwdziałaniu alkoholizmowi odpowiedzieć mogą aktor Maciej Musiał, dziennikarz Jakub Wojewódzki czy były polityk Janusz Palikot.

Marzę o mediach, w których promowanie alkoholu, sexworkingu, hazardu czy zakładów bukmacherskich nie będzie miało miejsca. I nie będzie to wymuszone nakazem prawnym, ale świadomością szkodliwości tychże.

Autor jest politologiem i publicystą, pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?