Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński uzależniony od kościoła smoleńskiego Macierewicza

Politycy PiS mówią o zamachu i ludobójstwie smoleńskim, ale od lat milczą na temat odpowiedzialności swoich przedstawicieli za wypadek 10 kwietnia 2010 roku, a prokuratura Zbigniewa Ziobry do dzisiaj nie potwierdziła hipotezy o zamachu.

Publikacja: 16.04.2023 13:14

Jacek Nizinkiewicz: Kaczyński uzależniony od kościoła smoleńskiego Macierewicza

Foto: PAP/Piotr Nowak

- Cała tajemnica tego samolotu… Nie wiem, czemu nikt o tym nie mówi. Cała ta tajemnica polega na tym, że on jest 130 metrów od pasa - mówił przed laty Jacek Kurski w programie "Gość poranka" w TVP, kiedy mógł sobie pozwolić na szczerość, bo był chwilowo poza środowiskiem PiS, a telewizji publicznej jeszcze nie zamienił w fabrykę partyjnej nienawiści. - W związku z czym Macierewicz szkodzi sprawie (…) Nawet sam Macierewicz w to nie wierzy, bo jeżeli mówi, że był wybuch u góry, a potem trzy osoby przeżyły. I potem je dobijano, to znaczy, że to jest tworzenie jakiegoś rodzaju uzależnienia. Jakiegoś kościoła smoleńskiego, którego on jest szafarzem relikwii - oceniał Kurski narrację partii Jarosława Kaczyńskiego o zamachu smoleńskim.

PiS przełożyło obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia na 16, ze względu na święta, ale mimo Wielkanocy rządzący nie mogli sobie odmówić wykorzystania tragedii dla rozniecenia podziałów politycznych. Przedstawiciele władzy zaczęli znowu mówić o zamachu, z Barbarą Nowak, małopolską kurator oświaty na czele. Premier Morawiecki w mediach społecznościowych opublikował zdjęcie z miejsca katastrofy smoleńskiej, z widocznymi fragmentami ciał tych, którzy zginęli w wypadku. Premierowi wielokrotnie zwrócono uwagę na niestosowność zamieszczenia fotografii ze szczątkami ciał katastrofy  smoleńskiej na Twitterze, ale wpisu nie usunął, tylko napisał, że „nie warto wdawać się w dyskusję”. A dyskusję rozpętali politycy PiS.

Przed obchodami rocznicy katastrofy smoleńskiej zawsze uaktywnia się Antoni Macierewicz. Nie ma wiele do powiedzenia, poza przekraczaniem retorycznych granic. Nie przedstawia nowych dowodów, nie składa nowych zawiadomień do prokuratury, nie przedstawia przełomowych informacji i ani razu nie był na miejscu katastrofy. Po 10 kwietnia 2010 r. Macierewicz i przed wojną nie uważał za stosowne, żeby wybrać się na miejsce katastrofy, którą badał. Podobnie jak przedstawiciele podkomisji smoleńskiej, której prace w ponad sześć lat pochłonęły prawie 30 mln zł pieniędzy podatników i przez lata wydatki komisji były owiane tajemnicą.

Czytaj więcej

Macierewicz: będzie doniesienie do prokuratury ws. zamachu na Lecha Kaczyńskiego

Po Antoni Macierewicz ujawnił, że… wiedział o możliwości popełnienie przestępstwa 10 kwietnia 2010 roku i… nic z tym nie zrobił.

W Telewizji Republika powiedział: - Saakaszwili rozmawiał przed samym wylotem z prezydentem Kaczyńskim i go ostrzegał, że może dojść do tego, że nie będzie możliwości wylądowania w Smoleńsku. Wiedział, że coś jest przygotowywane.-

Czy służby specjalne zostały powiadomione przed 10 kwietnia 2010 roku przez Macierewicza i czy personel Kancelarii Prezydenta powiadomiono o ostrzeżeniu prezydenta Gruzji? Czy Kancelaria Prezydenta brała ryzyko „zamachu” i narażenia załogi na śmierć przed podróżą? Czy Macierewicz lub ludzie prezydenta Kaczyńskiego zgłosili możliwość popełnienia przestępstwa? Nie.

Przez lata PiS oskarża jedną stronę o niedopełnienie obowiązków, a druga strona, nie chcąc brać udziału we wzajemnych oskarżeniach i z szacunku dla bliskich zmarłych, nie chce podnosić tematu odpowiedzialności Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Czas żałoby minął, czas skończyć z poprawnością polityczną. O błędach Kancelarii Premiera pisaliśmy wielokrotnie. Teraz czas zająć się Kancelarią Prezydenta i odpowiedzialnością żyjących jej byłych członków.

Jedną z osób, których odpowiedzialność za przygotowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego nigdy nie została do końca wyjaśniona, jest obecny wicepremier i minister aktywów państwowych  Jacek Sasin, w latach 2009–2010 zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP. Ludzie Lecha Kaczyńskiego, z punktu widzenia Kancelarii Prezydenta, przygotowywali wizytę, a prace organizacyjne nadzorował minister Sasin. Czy Sasin ma sobie coś do zarzucenia? Czy PiS ma mu coś do zarzucenia? Nie.

Kancelaria Prezydenta wiedziała jaki jest stan lotniska na którym miał lądować prezydent Lech Kaczyński z delegacją. Ludzie prezydenta i on sam wiedzieli, że warunki pogodowe nie pozwalają lądować w Smoleńsku. Urzędnicy wiedzieli, że z tym lotniskiem jest problem. Sam prezydent spóźnił się też na lot, który został opóźniony. Samolot z delegacją prezydenta Kaczyńskiego nie powinien wylecieć z Polski. Ale podczas rocznicowego wystąpienia w Katyniu Lech Kaczyński miał rozpocząć kampanię prezydencką. Media informowały na ten temat przed 10 kwietnia 2010 roku. Stąd też szereg błędnych decyzji i determinacja, żeby mimo wszystko lądować.

Decyzja najwyższego rangą w samolocie TU 154 M powinna być taka, że samolot odchodzi na inne lotnisko i nie ląduje w Smoleńsku. Ale podjęto inną decyzję, mimo fatalnych warunków pogodowych. Ale o tym nikt nie mówi, bo nie wypada. Nie wypada mówić, że ci, których już nie ma wśród nas popełnili błędy. Ale wciąż żyją ci, którzy przygotowywali wizytę prezydenta z jego kancelarii. Jacek Sasin musiał wiedzieć o fatalnym stanie lotniska. Tomasz Arabski z Kancelarii Premiera został skazany, a Sasinowi włos z głowy nie spadł, tylko po latach wszedł w narrację PiS o „winie Tuska”.

6 lipca 2010 Jacek Sasin, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP, podziękował powołanemu przez Donalda Tuska szefowi ABW Krzysztofowi Bondarykowi za „wielką pomoc” po 10 kwietnia. 16 kwietnia w RMF FM mówił, że trumny z ciałami ofiar zostały „komisyjnie zamknięte w Rosji, nie jest możliwa jakakolwiek ingerencja w te trumny tutaj. Tam na miejscu w Moskwie były rodziny, które wszystkiego dopilnowały. Wszystko odbyło się z wielkim poszanowaniem dla ciał ofiar” – mówił obecny wicepremier. Później mówił, że w Smoleńsku „musiało dojść do zamachu”. O swojej odpowiedzialności za niedopilnowanie wizyty mówić już nie chce.

W „ostatecznym” raporcie podkomisji smoleńskiej pojawiają się insynuacje o zamordowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego przy współudziale Polaków. Tych hipotez nie potwierdziła prokuratura. Termin wydania przez międzynarodowy zespół biegłych kompleksowej opinii w sprawie katastrofy smoleńskiej został przedłużony do końca roku.

Dziś PiS próbuje przekonać Polaków, bez dowodów, że przed Ukrainą Rosja Putina zaatakowała Polskę, dokonując zamachu na naszego prezydenta. Po co PiS to robi? Żeby zmobilizować najtwardszy elektorat swojej partii przed wyborami i utrzymać mit smoleński. Przecież brat Jarosława Kaczyńskiego nie mógł zginąć w zwyczajnej katastrofie, musiał być ofiarą międzynarodowego spisku i zamachu - taki zamęt PiS próbuje siać w głowach Polaków.

Jak powiedział Jacek Kurski: „nawet sam Macierewicz w to nie wierzy, bo jeżeli mówi, że był wybuch u góry, a potem trzy osoby przeżyły. I potem je dobijano, to znaczy, że to jest tworzenie jakiegoś rodzaju uzależnienia. Jakiegoś kościoła smoleńskiego, którego on jest szafarzem relikwii.” I w te słowa Jacka Kurskiego, architekta kampanii nienawiści PiS, wygłoszone gdy nie miał żadnych interesów politycznych z PiS i był poza środowiskiem Kaczyńskiego, akurat wydają się wiarygodne. Wyjątkowo.

- Cała tajemnica tego samolotu… Nie wiem, czemu nikt o tym nie mówi. Cała ta tajemnica polega na tym, że on jest 130 metrów od pasa - mówił przed laty Jacek Kurski w programie "Gość poranka" w TVP, kiedy mógł sobie pozwolić na szczerość, bo był chwilowo poza środowiskiem PiS, a telewizji publicznej jeszcze nie zamienił w fabrykę partyjnej nienawiści. - W związku z czym Macierewicz szkodzi sprawie (…) Nawet sam Macierewicz w to nie wierzy, bo jeżeli mówi, że był wybuch u góry, a potem trzy osoby przeżyły. I potem je dobijano, to znaczy, że to jest tworzenie jakiegoś rodzaju uzależnienia. Jakiegoś kościoła smoleńskiego, którego on jest szafarzem relikwii - oceniał Kurski narrację partii Jarosława Kaczyńskiego o zamachu smoleńskim.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?