Głośny wywiad z gen. Piotrem Pytlem, opublikowany w „Gazecie Wyborczej”, ochoczo podchwycony przez wielu przeciwników władzy, jest jednym z najbardziej antypaństwowych i szkodliwych tekstów, jakie ukazały się w ostatnich latach. Jego destrukcyjną siłę dostrzegli również niektórzy liderzy opozycji czy publicyści bynajmniej niesprzyjający PiS, tacy jak Bianka Mikołajewska z OKO.press czy Witold Jurasz z Onetu.
O tym, że mający prywatnie na pieńku z PiS generał rzuca najcięższe oskarżenia bez śladu dowodu – powielając zresztą w ten sposób metody stosowane nieraz przez tych, których sam w wywiadzie oskarża – już dużo napisano. Nie będę tego referował. Z punktu widzenia państwa ważniejsze jest co innego: wywiad z gen. Pytlem sprowadza praktycznie każdą istotną debatę o kierunku polskiej polityki do prymitywnej licytacji na rzekomą, czysto deklaratywną antyrosyjskość. Przypomina to nieco sytuację sprzed paru miesięcy, gdy Donald Tusk nagrał filmik na tle jadących węglarek, oskarżając rząd, że pozwala na kupowanie „ruskiego węgla”. Rząd posłusznie zareagował i węgla kupować zakazał niemal natychmiast – z widocznymi dzisiaj w całej grozie konsekwencjami.