Prawo na Akademii Pomorskiej w Słupsku – ocenione wyżej niż na Uniwersytecie Warszawskim. Filozofia na Politechnice Warszawskiej – oceniona wyżej niż ta na Państwowej Akademii Nauk. To dobrze czy źle? Ewaluacja (a tak naprawdę – parametryzacja) wyższych uczelni za lata 2017–2021, której wyniki ogłoszono 2 sierpnia, już od dawna budziła wiele emocji. Głównie negatywnych. Antoni Dudek nazwał ten proces „ewaluacyjnym Frankensteinem”, a Adam Leszczyński w Oko.press pisał, że zmiany dokonane przez ministra Czarnka odbierają sens całej ocenie. Niektórzy po ogłoszeniu wyników byli oburzeni tym, że mniejsze ośrodki mają lepsze oceny niż te większe i mocno ugruntowane. Inni argumentowali, że właśnie taki model ewaluacji pozwala na rozbicie zaklętego kręgu elit czy wpuszczenie do niego tych, którzy w świecie naukowym zostali postawieni w pozycji pariasów tylko dlatego, że nie obracają się w odpowiednich środowiskach. Jednak problem z ewaluacją tkwi gdzie indziej.
Parametry służą władzy
Wbrew temu, co się obecnie słyszy, wprowadzane obecnie w Polsce reformy szkolnictwa wyższego nie są niczym nowym. To część fali reform przetaczającej się przez świat od lat 90. Jednakże dzięki temu, że proces ten nie jest nowością, dysponujemy doświadczeniami i wiedzą naukową dotyczącą jego skutków i efektywności. Jednym z filarów reform wszędzie tam, gdzie były wdrażane, jest parametryczny system ewaluacji pracy naukowej – stąd mowa o „parametryzacji”. Tak samo jest w przypadku polskiego systemu – ocenia się przede wszystkim publikacje naukowe i efekty finansowe. Wszystko to łatwo da się sparametryzować.
Na samym początku reform w wielu krajach ten właśnie element cieszył się dużym poparciem środowisk naukowych, a zwłaszcza młodych naukowców. Uczeni wiązali z nim nadzieje na usprawnienie systemu awansów i uczynienie go bardziej przejrzystym i sprawiedliwym. W końcu liczby i wskaźniki są obiektywne w odróżnieniu od niejasnych i niejawnych ustaleń. Liczono też, że system odblokuje etaty, okupowane przez postaci akumulujące władzę i zasoby, lecz niewykazujące się zaangażowaniem w pracę naukową.
A jednak – jak wykazują zarówno doświadczenia uczonych i badania naukowe – te nadzieje okazały się płonne, a wręcz zwodnicze. Na przykład badania z 2012 roku przeprowadzone w anglosaskich uczelniach wskazują, że im bardziej rygorystyczne systemy parametryzacji przyjmują uniwersytety, tym bardziej subiektywna i arbitralna staje się w odczuciu pracowników ich kultura pracy. Co więcej – wskazują Marc A. Edwards i Siddhardha Roy – im mocniej nagradzany jest sukces parametryczny, tym bardziej grupy posiadające większą władzę nagradzają same siebie. Parametryczny system ewaluacji powoduje zatem jeszcze większą arbitralność. Systemy ocen natychmiast zostały wykorzystane do jeszcze bardziej intensywnej akumulacji władzy, często przez te same postaci oraz przez przybyszy z zewnątrz akademii (menedżerów i konsultantów) w ogóle niezainteresowanych badaniami naukowymi.
Politycy i zarządcy górą
Systemy parametryczne funkcjonują w różnych branżach. We wszystkich są rozgrywane strategicznie przez zarządzających celem maksymalizacji korzyści dla nich samych, lecz kosztem meritum działalności ich organizacji – w tym wyższych uczelni (pisze o tym np. Jerry Muller w książce „The Tyranny of Metrics”). Gra toczy się o zasoby i wpływy. Panuje w niej ostra konkurencja. Wygrywają ci, którzy już na początku mają środki i władzę, a przegrywa nauka i naukowcy – przede wszystkim ci najmłodsi i ci, którzy poświęcają czas na naukę, a nie na maksymalizowanie wskaźników. Głównymi wygranymi są zarządzający systemem.