Światowa stolica hipokryzji zareagowała tak, jak można się było spodziewać. Hollywood – które od dziesięcioleci eksportuje na cały świat przemoc, miliony trupów i hektolitry krwi – nie może znieść jednego policzka wymierzonego przez Willa Smitha. Prawdopodobnie skończy się to odebraniem aktorowi Oscara. A przecież Smith stanął w obronie swojej żony. Owszem, prowadzący Chris Rock nie wiedział o jej chorobie. Do tego żartu nie było w scenariuszu, więc nikt nie mógł go o tym poinformować. Ale warto się postawić na miejscu Willa Smitha. Jak zachować się w takiej sytuacji, kiedy wyśmiewane jest cierpienie bliskiej osoby? Albo kiedy ktoś mówi publicznie coś obraźliwego na temat życiowej partnerki? Szczerze mówiąc, byłem kiedyś w podobnej sytuacji i zareagowałem równie impulsywnie, więc mam sporo zrozumienia dla aktora.

Ale przecież nie tylko o Smitha tu idzie. „Chamstwu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom” – mówił niezapomniany Jan Kobuszewski w skeczu Dudka. I wydaje się, że miał rację. Od kiedy honorowe spory przestały być rozstrzygane w pojedynkach, policzkowanie stało się ostatnim bastionem cywilizowanej przemocy. Cywilizowanej, bo przecież nie chodzi tu o pobicie kogoś, tylko o ukaranie słownej agresji i chamstwa. Czy nie mają państwo czasem ochoty kogoś w ten sposób potraktować? W polskiej polityce, gdzie wszystkie normy zostały już dawno przekroczone, jest cała galeria typów, którym policzek się należy. Za chamskie żarty z cudzej śmierci, za wchodzenie z butami w życie prywatne, za cienkie aluzje seksualne. Wszyscy wiedzą, o kogo chodzi, więc podstawią sobie odpowiednie nazwiska.

Czytaj więcej

Oscary: Czerwony dywan, gdy leje się krew

Ale weźmy to samo Hollywood, gdzie dosłownie dzień po skandalu na Oscarach ujawniono informację o ciężkiej chorobie Bruce’a Willisa. Ikona kina akcji wycofuje się z grania przez afazję, tymczasem twórcy Złotych Malin stworzyli w tym roku specjalną kategorię „najgorszy film z Bruce’em Willisem”. Myślę, że któryś z przyjaciół aktora chętnie by ich spoliczkował. Albo chamski atak Czesława Michniewicza na jednego z dziennikarzy sportowych? Na miejscu obrażonego miałbym ochotę spoliczkować trenera reprezentacji Polski. A przecież to tylko przykłady z tego tygodnia.

Jest tylko jeden argument przeciwko policzkowaniu. Że spoliczkowany może na tym skorzystać. Bilety na występy Chrisa Rocka, które kosztowały 60 dolarów, po ataku Willa Smitha sprzedawane są za tysiąc.