Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę – pisał Jerzy Liebert, polski poeta. I tak właśnie jest. W chwilach próby dowiadujemy się, kim jesteśmy i w jakiej wspólnocie żyjemy. Mimo obustronnego szczucia okazuje się, że jednak mamy wiele wspólnego: wielokrotnie napadani pomagamy napadniętym, niegdyś sami wygnani zapraszamy pod swój dach innych wygnańców.
Zanim pojawią się hieny, a te pojawiają się zawsze, objawiają się też masowo dobrzy ludzie, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Zdajemy najważniejszy egzamin – z człowieczeństwa. Na jak długo nie wiem. Rosyjskie trolle krzyczą „pamiętamy Wołyń”, puszczają w obieg fake newsy o „sąsiadce z Ząbek”, martwią się o cenę ropy i pytają dlaczego polskie dziecko dostaje 500 zł miesięcznie, a ukraińskie 40 zł dziennie (choć dostają je polskie rodziny goszczące wygnańców).
Czytaj więcej
Marina Owsiannikowa, dziennikarka rosyjskiego Kanału pierwszego na wizji zorganizowała protest pr...
Czytaj więcej
Musimy być przygotowani, że wielu Ukraińców zostanie u nas na dłuższy czas, może nawet na lata.
Nie staliśmy się nagle aniołami, kłócimy się jak zawsze: kto miał rację, kto bardziej pomaga, kto pomaga za mało, kto jest winien, a kto miał rację od zawsze i za każdym razem jak Duch Święty. Cóż, fraza Słowackiego o sile fatalnej, która po jego śmierci będzie oddziaływać „aż was zjadacze chleba w aniołów przerobi” brzmi w Polsce już nie ironicznie, a wręcz sarkastycznie. Ale okazuje się, że większość z nas ma też swoją stronę anielską, wrażliwą na krzywdę, pełną miłosierdzia, które nie pyta, co będzie jutro, lecz troszczy się o skrzywdzonych tu i teraz. Dziś.
Jeśli wierzymy w odkupienie grzechów, to ono tak właśnie wygląda. Jeśli wierzymy w ludzką przyzwoitość, to dziś nie ma powodów do zwątpienia. Wykorzystajmy ten moment. Dla nas, dla napadniętych, dla tłustych kotów, którym już nic się nie chce i które z wszystkich rzeczy najbardziej nienawidzą ryzyka. Bądźmy lustrem, w którym odbija się na moment obraz lepszego świata.