Wojna w Ukrainie trwa już prawie dwa tygodnie. Po obu stronach tego konfliktu zginęli ludzie, kilka milionów Ukraińców musiało opuścić swoje domy, wielu znalazło schronienie w Polsce i innych krajach Europy. Ich dramat zdaje się nie mieć końca.
Przywódcy wielu państw na świecie potępili napaść Rosji na Ukrainę. Duża część z nich jasno i wyraźnie wskazuje, że winnym tego, co się dzieje, jest Władimir Putin.
Liczni komentatorzy zwracają uwagę na to, że jednoznacznego stanowiska nie zajął dotąd papież Franciszek. Pojawiają się porównania do Piusa XII, który milczał, gdy we wrześniu 1939 r. Hitler zaatakował Polskę.
Cóż z tego, że kilka razy Franciszek publicznie apelował o powstrzymanie działań wojennych? Cóż z tego, że w tych dniach wysłał do Ukrainy swoich przedstawicieli? Z misją humanitarną, ale też i pokojową z Polski ruszył kard. Konrad Krajewski, a kard. Michael Czerny z Węgier. Cóż z tego, że jest w kontakcie z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem ukraińskiej cerkwii greckokatolickiej, a także z przedstawicielami katolickiego episkopatu? Cóż z tego, że dziękuje Polakom za otoczenie opieką uchodźców z ogarniętego wojną kraju? Cóż wreszcie z tego, że nuncjusz apostolski – jako jeden z nielicznych dyplomatów – wciąż pozostaje w Kijowie?
Ano nic. Na pierwszym planie sytuuje się jego wizytę w rosyjskiej ambasadzie w pierwszym dniu inwazji. Podkreśla się fakt rozmowy telefonicznej watykańskiego sekretarza stanu kard. Pietro Parolina z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem. Brak potępienia w czambuł Putina i brak reakcji na bzdury, które wypluwa z siebie zwierzchnik rosyjskiej cerkwii prawosławnej, patriarcha Cyryl.