Celowa katastrofa Putina? Długie ramię GRU

Czy rosyjskie wojsko może odnieść jakąś korzyść ze swojej klęski? Czyż cały świat nie odetchnie z ulgą, gdy na Kremlu zasiądzie nowy car, który ogłosi doktrynę współpracy z Zachodem, reset czy jak to tam oni nazywają?

Publikacja: 03.03.2022 15:00

Celowa katastrofa Putina? Długie ramię GRU

Foto: AFP

Piszę ten tekst w szóstym dniu agresji rosyjskiej na Ukrainę. To ważne, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna i umiejscowienie w czasie analiz jest sprawą kluczową. Tytuł nawiązuje do książki Sławomira Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy”. Fakty są takie, że po sześciu dniach inwazji Rosja nie osiągnęła żadnych celów strategicznych. Nie zdobyła dużych miast, nie opanowała większej części terytorium Ukrainy. Wojska rosyjskie nigdzie nie są witane kwiatami. Nie przejęto żadnych kluczowych miejsc z punktu widzenia kontroli nad ukraińskim państwem. Nie zainstalowano także marionetkowych rządów, co wydawało się politycznym celem operacji.

Zamiast tego skutki inwazji wydają się być dla Rosji katastrofalne. Agresja na Ukrainę zjednoczyła podzielony do tej pory świat Zachodu. Zastosowane sankcje mają charakter bezprecedensowy i dewastujący rosyjską gospodarkę. Niemcy ogłosiły zawieszenie projektu Nord Stream II oraz błyskawiczną dywersyfikację zakupów gazu, do tej pory dostarczanego przez Gazprom. Co więcej, padły wyraźne deklaracje odbudowy niemieckiej armii i jej gotowość do obrony państw NATO, w tym – o zgrozo! – stacjonowania w Polsce. Rosyjscy sportowcy wykluczani są z międzynarodowej rywalizacji. Rosja stała się pariasem wolnego świata, państwem barbarzyńskim i budzącym odrazę. USA, Wielka Brytania oraz Unia Europejska dozbrajają walczącą Ukrainę. Zachód niewątpliwie się przebudził.

Schemat nowoczesnej wojny

Nawet gdyby Rosja złamała opór dzielnych Ukraińców, trudno zakładać, aby udało się jej zrealizować jakikolwiek trwały cel polityczny. Agresja na Ukrainę może ciążyć Moskwie przez dziesięciolecia. Kilkadziesiąt milionów nienawidzących Rosji Ukraińców, nawet podbitych i upokorzonych, to będzie siła, która będzie rozsadzać Rosję od środka. Koszty utrzymania Ukrainy w rosyjskiej strefie wpływów będą ogromne. Putin i jego klika będą ścigani za zbrodnie wojenne, a Rosja będzie pogrążać się jako państwo upadłe, zależne całkowicie od Chin. To obraz całkowitej klęski. Chyba że…

Agresja na Ukrainę zjednoczyła podzielony do tej pory świat Zachodu. Zastosowane sankcje mają charakter bezprecedensowy i dewastujący rosyjską gospodarkę.

No właśnie. W mediach pojawiają się doniesienia sugerujące szaleństwo Władimira Putina. Publikowane są analizy wskazujące na postępującą chorobę Putina i paranoję wynikającą z jego przeszłości oraz całkowitej izolacji. To oczywiście jest jakimś wyjaśnieniem obecnej sytuacji, nawet całkiem racjonalnym. Jednak nie jedynym. Szaleństwem Putina trudno wytłumaczyć np. fatalne przygotowanie ukraińskiej operacji. Nie wydaje się bowiem możliwe, aby choroba psychiczna przywódcy była dosłownie zaraźliwa dla całego aparatu rosyjskiego państwa. Błędne decyzje to jedno, ale sposób ich realizacji to zupełnie inna sprawa.

Z wojskowego punktu widzenia operacja ukraińska miałaby sens, gdyby trwała maksymalnie kilkadziesiąt godzin. Najpierw punktowy i precyzyjny atak rakietowy na krytyczne elementy infrastruktury wojskowej, paraliżujący systemy dowodzenia, łączność, obronę przeciwlotniczą. Następnie wkroczenie rosyjskich wojsk na teren Ukrainy połączone z akcją propagandową przedstawiającą żołdaków Putina witanych kwiatami przez „ukraińską” ludność. Taki film można było nagrać choćby i w okolicach Nowosybirska tydzień wcześniej. Zanim świat i sami Ukraińcy zorientowaliby się w „maskirowce”, byłoby po wszystkim. Następnie atak wojsk powietrznodesantowych i specnazu na obiekty władzy, siedzibę prezydenta Ukrainy itp. Wszystko to poparte atakiem cybernetycznym paraliżującym komunikację i przynajmniej część systemów cywilnych.

To schemat nowoczesnej wojny, starcia podprogowego. Mało ofiar, więc przeciwnik nie zdąży się nawet porządnie zorientować, co się dzieje. Nie stworzy własnego przekazu wojennej propagandy, nie wymyśli własnej mitologii i nie wykreuje bohaterów. Co więcej, świat nie będzie postrzegał agresora jako bandyty i szybko przejdzie nad agresją do porządku dziennego oraz powróci do uwielbianego „business as usual”.

Co wiedział Putin

Tymczasem zanim doszło do agresji, wojska rosyjskie całymi tygodniami biwakowały w plenerze na pograniczu ukraińskim. W warunkach zimowych. To samo w sobie nie tylko dewastuje morale i siły fizyczne żołnierzy, czyli po prostu zużywa wojsko, ale przede wszystkim wystawia je na pokaz przeciwnikowi. Już nie tylko wywiad kosmiczny USA mógł sobie podglądać Rosjan bawiących w stepie, ale i Ukraińcy z lornetkami zapewne mogli ocenić dietę rosyjskich żołdaków z perspektywy ich latryn. Rosjanie szykując się do nowoczesnej operacji hybrydowej, której kluczowymi elementami są szybkość, precyzja i zaskoczenie, przygotowywali się do niej jakby zamierzali wybudować linię Maginota. To wszystko wyglądało, nie przymierzając, jak przygotowania do bitwy pod Verdun, a nie do manewrowej, błyskawicznej operacji wojennej XXI w.

W chwili obecnej skala tej dezynwoltury nakazuje całkiem sensownie postawić pytanie: przypadek to, czy celowe działanie? Stawiam tezę, że biorąc to wszystko pod uwagę, można całkiem realnie się zastanawiać, czy aby ktoś w Rosji zupełnie świadomie nie doprowadził do obecnej katastrofy.

Najciekawsze jest przy tym to, że z punktu widzenia militarnego, przynajmniej na razie, nie jest to jakaś strategiczna klęska Rosji. Pokazywane przez Ukraińców pobojowiska nie wskazują na to, że na Ukrainie walczą doborowe oddziały armii rosyjskiej. To nie są oddziały gwardyjskie czy wojska specnazu. Nie widać też nowoczesnego uzbrojenia. Raczej złom z czasów sowieckich. Nie wiadomo więc, czy nowoczesnego sprzętu Ukraińcy nie są w stanie zniszczyć, czy w ogóle go nie ma w walce. Pochwyceni rosyjscy jeńcy sprawiają wrażenie jakby nie wiedzieli, gdzie są i co robią. To zapewne poborowi, którym naprawdę wmówiono, że jadą na manewry. Są też Czeczeńcy zapowiadający, że coś się wydarzy 31 lutego...

Zastanawiać mogą wypowiedzi Putina na temat casus beli – przyczyny wypowiedzenia wojny. Oczywiście późniejsze bredzenie o narkomanach i faszystach ma charakter autorski 
i paranoiczny, ale początkowy ton mógł wskazywać na to, że być może ktoś podłożył mu na biurko informację o zagrożeniu ze strony NATO. Może naprawdę Putin dostał dane o dostarczeniu na Ukrainę broni jądrowej albo o tajnych negocjacjach mających na celu przyłączenie Ukrainy do NATO. Wygłaszane przez niego tezy wydają się kompletnie absurdalne, lecz nie do końca można je tłumaczyć wyłącznie paranoją przywódcy Rosji. To mogłoby wyjaśnić irracjonalne, długotrwałe przebywanie wojsk na pograniczu rosyjsko-ukraińskim. Być może na początkowe informacje o rzekomym zagrożeniu Putin zareagował zgodnie z regułą drabiny eskalacyjnej – wysłaniem wojsk na pogranicze jeszcze jesienią ubiegłego roku. Ponieważ powiedziano mu, że zagrożenie nie minęło, dał rozkaz do ataku. Jest to oczywiście zgodne z bezwzględną mentalnością Putina, ukształtowaną przez KGB, oraz jego formacją intelektualną, obejmującą nienawiść do świata Zachodu oraz sentyment do ZSRR.

Samodzierżawie kolektywne

Założenie świadomej dywersji i sabotażu należy więc brać pod uwagę jako przynajmniej jedną z teorii tłumaczącą obecny dramat. Żeby to lepiej zrozumieć, trzeba odwołać się do struktury państwa rosyjskiego, która została odziedziczona po Związku Radzieckim. Realną strukturę władzy sowieckiej znakomicie opisywał m.in. Wiktor Suworow w swoich kultowych książkach, przede wszystkim w monografii GRU. Suworow pisze, że wszystkie sowieckie struktury były dublowane. System opierał się trzech filarach: aparacie politycznym partii oraz działalności zrównoważonych poprzez brutalną rywalizację dwóch służb, tj. KGB i GRU. Złamanie równowagi sił groziło katastrofą.

Tymczasem od 22 lat Rosją rządzi Władimir Putin, pułkownik KGB. Obecną władzę w Rosji można określić mianem samodzierżawia kolektywnego. Istota tego systemu sprowadza się do stopniowego opanowania struktur państwa przez grupę kagiebistów, którzy całkowicie zdominowali przestrzeń polityczną i gospodarczą. Likwidacja opozycji oraz konkurencji biznesowej stopniowo doprowadziła do uzyskania całkowitej dominacji w strukturze władzy przez jedną grupę, która organizuje obecnie proces polityczny, gospodarczy, kontrolny oraz wykonawczy. To tak jakby w czasach sowieckich partia komunistyczna i KGB stały się formalnie jednością. Tym samym złamano zasadę równowagi, ów sięgający czasów sowieckich swoisty trójpodział władzy, jakże groteskowy w świetle teorii Monteskiusza.

Trzeci filar, czyli wojsko ze swoją elitą w postaci GRU, najwyraźniej zepchnięto na margines. Nawet obecny minister obrony Rosji Siergiej Szojgu nie tylko z wyglądu sprawia wrażenie kogoś z zewnątrz. Z pewnością nie jest to elita armii, raczej człowiek z awansu, który załapał się na karierę u boku putinowskiej ekipy z KGB. W latach 90. Szojgu nadzorował m.in. straż pożarną. Z wykształcenia jest budowlańcem.

Tradycyjny podział kompetencji pomiędzy KGB i GRU według Suworowa (oraz innych badaczy) opierał się na kryterium terytorialnym. GRU odpowiadało głównie za zagranicę. Zbierało informacje przeznaczone do wzmocnienia siły armii, ale także realizowało inne zlecone zadania, ważne z punktu widzenia państwa, np. w zakresie szpiegostwa przemysłowego. KGB to przede wszystkim policja polityczna, odpowiadająca za utrzymanie władzy krajowej, likwidację wrogów, kontrolę polityczną itp.

Warto zauważyć, że współczesne KGB (przede wszystkim FSB oraz Służba Wywiadu Zagranicznego) z tych zadań  wywiązuje się doskonale także wobec agresji na Ukrainę. W Rosji generalnie nie ma protestów i niepokojów społecznych. Putin od lat w cuglach wygrywa wybory i skutecznie likwiduje przeciwników politycznych. System oligarchiczny działa bez zarzutu. Nawet w obliczu międzynarodowej katastrofy społeczeństwo rosyjskie jak dotąd nie wydaje się być tym szczególnie przejęte. Jednym słowem – idylla dyktatora.

Deputinizacja

Ciężar przygotowania operacji na Ukrainie niewątpliwie spoczywał na służbach wojskowych. To w końcu operacja militarna przeprowadzana za granicą. I z tego, co widzimy, wojskowa „razwiedka” raczej się nie postarała. Zdumienie budzi przede wszystkim to, że zawodzi nie tylko wywiad taktyczny, na co wskazują liczne straty w walce, ale przede wszystkim strategiczny. Wygląda to tak, jakby nie zbadano nastrojów społecznych na Ukrainie, możliwych reakcji międzynarodowych, nie przygotowano nawet własnej narracji w światowych mediach i nie poznano technologii przeciwnika. Słowem – totalna dezynwoltura budzących grozę służb wojskowych. Przypadek? Nie sądzę.

Ktoś może zapytać, powołując się na zasadę „is fecit cui prodest”, a jaką korzyść wojsko odnosi ze swojej klęski? To akurat dość jasne. Oddajmy znowu głos Suworowowi, a raczej jego mentorowi płk. Krawcowowi sportretowanemu w powieści „Akwarium”. O KGB wiedzą wszyscy. Każdy wie, gdzie znajduje się Łubianka i czym te służby się zajmują. O GRU nie wie nikt. I dziś świat nie obciąża przecież odpowiedzialnością za agresję na Ukrainie jakichś tajemniczych oficerów armii rosyjskiej.

Winny jest Putin, obwołany już zbrodniarzem wojennym, i jego klika. To ich trzeba sądzić przed międzynarodowym trybunałem za zbrodnie wojenne. To jego ludzie obrywają sankcjami i tracą majątki, w tym wille we Włoszech, co wpędza ich w publicznie manifestowaną depresję. A przy okazji rosyjski system wraca do równowagi. Może w niedługim czasie usłyszymy, że Putin zniknął, utonął w basenie, w przeręblu, czy zmarł na od dawna ukrywanego raka. Wszak od pewnego czasu świat widział go opuchniętego i w nienajlepszej kondycji. A może pojawi się ktoś bardzo do niego podobny, kogo się aresztuje i osądzi (w Moskwie, oczywiście) i tylko najwięksi zwolennicy teorii spiskowych ogłoszą, że to sobowtór. Stalin miał ich kilku. Czyż cały świat nie odetchnie z ulgą, gdy na Kremlu zasiądzie nowy car, który ogłosi doktrynę współpracy z Zachodem, reset czy jak to tam oni nazywają?

Oczywiście wojnę się zakończy, poległych rekrutów się pogrzebie. Może nawet dzielnym Ukraińcom wypłaci się jakieś symboliczne odszkodowanie, o ile do tego czasu wytrwają. A nowy car ogłosi, że chętnie będzie współpracował w sprawach strategicznych z USA i Unią Europejską, oczywiście po przeprowadzeniu deputinizacji Rosji. Bo w końcu, czy komukolwiek na Zachodzie czy w Rosji naprawdę zależy, aby Rosja stała się wasalem Chin?

W miejsce starych, zniszczonych na Ukrainie czołgów i transporterów opancerzonych trzeba będzie natychmiast zakupić nowe, których nie będzie już tak łatwo zniszczyć. Ot, takie wietrzenie magazynów po rosyjsku. I tym razem żadni oligarchowie Putina nic już po drodze nie rozkradną. A panowie o idealnie nierzucających się w oczy twarzach nadal będą robić to, co lubią najbardziej. Pozostawać w cieniu. Nierealne? Oceńcie Państwo sami.

Autor jest radcą prawnym, od kilkunastu lat prowadzi własną kancelarię prawną

Piszę ten tekst w szóstym dniu agresji rosyjskiej na Ukrainę. To ważne, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna i umiejscowienie w czasie analiz jest sprawą kluczową. Tytuł nawiązuje do książki Sławomira Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy”. Fakty są takie, że po sześciu dniach inwazji Rosja nie osiągnęła żadnych celów strategicznych. Nie zdobyła dużych miast, nie opanowała większej części terytorium Ukrainy. Wojska rosyjskie nigdzie nie są witane kwiatami. Nie przejęto żadnych kluczowych miejsc z punktu widzenia kontroli nad ukraińskim państwem. Nie zainstalowano także marionetkowych rządów, co wydawało się politycznym celem operacji.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił