Początkowi nowego roku akademickiego na uczelniach towarzyszy niepewność związana ze sposobem finansowania ich podstawowej działalności – kształcenia stacjonarnego studentów i doktorantów. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przesłało bowiem do rektorów uczelni propozycję nowego algorytmu podziału pieniędzy, który miałby obowiązywać już od przyszłego roku kalendarzowego. W propozycji zawarto kilka nowych, oryginalnych rozwiązań, które powinny motywować uczelnie do większej dbałości o jakość badań naukowych i kształcenia. Jednak najważniejsze modyfikacje ocenić trzeba jako ryzykowne i w znacznej mierze niespójne.
Przypomnijmy, że celem zmiany sposobu (algorytmu) finansowania publicznych szkół wyższych było skłonienie uczelni do rezygnacji z kształcenia masowego na rzecz podniesienia poziomu studiów. Miałyby być one dostępne dla mniejszej niż obecnie liczby maturzystów. Temu celowi służyć ma m.in. wzięcie pod uwagę w nowym algorytmie oceny siły naukowej poszczególnych wydziałów na uczelni, czyli kategorii przyznanej wydziałom przed kilkoma laty w ocenie parametrycznej.
Im silniejsza naukowo uczelnia, im więcej ma wydziałów z kategorią A+ lub A, tym więcej otrzyma pieniędzy z budżetu państwa, gdyż jakość badań powinna być skorelowana z jakością nauczania. Tę drugą kategorię trudno mierzyć, stąd dobry moim zdaniem pomysł, aby wykorzystać istniejącą już hierarchię kategorii naukowych.
Na pozytywną ocenę zasługują też inne, mniej znaczące zmiany w składniku kadrowym, badawczym i wymiany zagranicznej studentów. Chodzi m.in. o zmniejszenie wagi profesorów z zagranicy. Dotąd ich waga w algorytmie była bowiem dwukrotnie wyższa niż polskich profesorów, bez względu na to, na jakim – dobrym czy słabym – uniwersytecie za granicą byli zatrudnieni.
Kontrowersyjna okaże się zapewne propozycja znacznego zmniejszenia tzw. stałej przeniesienia z 65 proc. do 50 proc. Choć brzmi to abstrakcyjnie, oznacza tyle: o ile dotąd wielkość dotacji dla danej uczelni była w 65 proc. zdeterminowana jej osiągnięciami i pozycją z roku poprzedniego, o tyle obecnie przeniesienie efektów z przeszłości odpowiadać będzie za 50 proc. dotacji danego roku. Uczelnie szybciej będą odczuwać efekty zarówno pozytywnych, jak i negatywnych zmian. Biorąc pod uwagę dość poważne zmiany w innych składnikach algorytmu, do których część uczelni nie zdoła się przystosować w krótkim czasie, właściwsze byłoby stopniowe obniżanie stałej przeniesienia.