Czy naprawdę głupiejemy?

To nieprawda, że obecni ludzie mają prawdziwszy obraz rzeczywistości niż ci ze średniowiecza – etyk i filozof dyskutuje z tekstem Piotra Kościelniaka o ludzkiej głupocie i inteligencji.

Publikacja: 04.08.2021 18:37

Czy naprawdę głupiejemy?

Foto: adobe stock

Piotr Kościelniak pisze w „Plusie Minusie" (nr 164/2021): „Jako gatunek weszliśmy w fazę zmniejszającego się potencjału intelektualnego. Mówiąc wprost: głupiejemy. (...) Przyzwyczailiśmy się do przyjemnej myśli, że każde pokolenie jest inteligentniejsze niż poprzednie. To oczywiste, że jako społeczność jesteśmy sprytniejsi niż ludzie żyjący w średniowieczu. Wiemy i umiemy więcej niż nasi dziadkowie. Szybciej przystosowujemy się do wyzwań cyfrowej rzeczywistości niż nasi rodzice. Przeciętnie inteligentna osoba żyjąca dziś byłaby uznana za intelektualny fenomen na początku XX wieku, prawda?".

Ja jednak – niezależnie od analiz autora w dalszej części artykułu – wszystkie te twierdzenia uważam za fałszywe. Stwierdzenie „jako gatunek" nie oznacza nic innego niż „my, ludzie", a więc i ja, a także autor. Jednak wcale nie uważam, abym był coraz głupszy, albo żeby autor taki był. Nie ma bowiem czegoś takiego, jak „rozwój ludzkości" czy „rozwój gatunkowy". „Ludzkość" lub „gatunek" to nie są indywidualne byty, czyli jednostki, a tylko takie mogą się rozwijać. Gatunek zmienia się tylko wtedy, gdy jego jednostki się zmieniają. Istnieje więc wyłącznie rozwój indywidualny konkretnego człowieka, a nie zachodzi żaden „rozwój gatunku" niezależny od zmian jednostkowych.

Kto jest dobrym uczniem

Tak więc uważam, że to nieprawda, iż ludzie obecnie żyjący są bardziej inteligentni niż ci sprzed – powiedzmy – 10 tys. lat. Oni nie potrafiliby przeżyć w naszych miastach, a my w ich puszczach. Oni mieli swoje problemy i lepiej lub gorzej je rozwiązywali, uczyli się od swoich rodziców i nauczycieli oraz na swoich błędach – my tak samo. Nie ma tu żadnej różnicy, choć oczywiście różnie to wyglądało w odmiennych czasach i społeczeństwach. Ale tak było, jest i będzie. Obecnie nie wszyscy mają dostęp do opieki zdrowotnej, oświaty, żywności itd., ale tak również było, jest i będzie – bo to zależy od indywidualnych decyzji konkretnych ludzi, a ci ludzie reprezentowali, reprezentują i będą reprezentowali różny poziom intelektualny i moralny.

Uważam też, że nieprawdą jest, iż „przeciętnie inteligentna osoba żyjąca dziś byłaby uznana za intelektualny fenomen na początku XX wieku". Wtedy też miałaby przeciętną inteligencję. I nie sądzę, aby lepiej sobie radziła ze swoimi problemami niż ludzie z tamtej epoki. Nie sądzę, abyśmy byli mądrzejsi albo bardziej zaradni niż np. ludzie ze średniowiecza. Kto był dobrym uczniem w średniowiecznej szkole, ten umiał więcej niż ten ze współczesnej szkoły, któremu na wiedzy nie zależy.

Byli, są i będą

Twierdzę też, że to nieprawda, iż „wiemy i umiemy więcej niż nasi dziadkowie". Mój dziadek umiał grać na organach, skrzypcach i flecie, a ja nie umiem, znam się za to na czymś innym, czym on się nie zajmował, bo go to nie interesowało. Nie ma zresztą czegoś takiego, jak „nasza wiedza". Wiedza jest zawsze indywidualna, choć może być wspólna dla wielu osób. Na pewno nie jest też prawdą, że ludzie obecnie żyjący mają prawdziwszy obraz rzeczywistości niż np. ci ze średniowiecza. Oni wierzyli w jedne bajki, a my w inne. Oni ufali, że Słońce kręci się wokół Ziemi, a my, że świat sam z siebie wyewoluował. Zawsze byli, są i będą ludzie niepełnosprawni intelektualnie i nadzwyczajnie inteligentni, bardziej krytyczni i mniej krytyczni, lepsi i gorsi jako fachowcy, uczciwsi i nieuczciwsi, leniwi i pracowici itd.

Przyszłość ani lepsza, ani gorsza

Przyznaję za to, że prawdą jest, iż „szybciej przystosowujemy się do wyzwań cyfrowej rzeczywistości niż nasi rodzice", ale uważam, że dzieje się tak nie dlatego, iż rodzice są mniej inteligentni, ale dlatego, że są starsi, a z wiekiem coraz trudniej nauczyć się nowych rzeczy.

Uważam więc, że ani nie jesteśmy mądrzejsi (inteligentniejsi), ani głupsi od naszych przodków, nawet tych sprzed tysięcy lat. A jednak ich wiedza była jak najbardziej prawdziwa i naukowa, bo inaczej by nie przeżyli. Nie jesteśmy też ani mądrzejsi, ani głupsi od ludzi, którzy będą żyli za np. 10 tys. lat. Oni też będą musieli się uczyć i radzić sobie ze swoimi problemami, których my obecnie nie mamy. Mamy inne problemy niż oni, bo żyjemy w innych warunkach niż oni i dlatego inne też zdolności mogły się u nas rozwinąć. Korzystanie z samochodu albo internetu także jedne predyspozycje rozwija, a inne tłumi.

Przyszłość nie będzie więc ani lepsza, ani gorsza od tego, co jest teraz, i od tego, co było tysiące lat temu. Zmiany techniczne rozwiązują jedne problemy, ale stwarzają inne; dokładnie tak samo, jak bogactwo, o którym prawie wszyscy marzą. Nie można też powiedzieć, że jakiś ogólny poziom szczęścia wzrasta, że ludzie obecnie żyjący są bardziej szczęśliwi, a ich potrzeby lepiej zaspokojone niż np. tych ze średniowiecza. To zależy od indywidualnej sytuacji.

Czy naprawdę ktoś wierzy, że obecnie jako Polacy mamy mniej problemów niż np. Sumerowie czy Etruskowie albo też, że lepiej i szybciej je rozwiązujemy? Albo że za 5 tys. lat już wcale żadnych problemów ludzie nie będą mieli lub też natychmiast będą sobie z nimi radzili? Przecież to utopia, naiwność i myślenie życzeniowe.

Patrzmy realnie

Kwestionuję tu ewolucyjną wizję świata i uważam ją za fałszywą, choć jest podstawowym dogmatem współczesnego myślenia. Według tego myślenia wszystko się rozwija, na przykład sport, nauka, cywilizacja, przyroda, miasta, przedsiębiorstwa, gospodarka itp. itd. Ale to nieprawda. Rozwój jest aktualizacją potencjalnych możliwości, osiąganiem postaci doskonałej, dojrzałej, końcowej, a więc rozwijać się może tylko indywidualny żywy organizm, a to nie są indywidualne organizmy. Czas zacząć patrzeć realnie, a nie twierdzić, że wszystko ciągle ewoluuje. Faktem jest, że się zmienia, ale na pewno się nie ulepsza – jeśli ewolucja ma być ulepszaniem.

Dodam na koniec, że krytykuję nie tyle Piotra Kościelniaka, co raczej rozpowszechniony sposób myślenia przedstawiony przez autora. Dobrze, że ten sposób myślenia zwięźle zaprezentował.

Autor jest wykładowcą filozofii oraz autorem książek o etyce chrześcijańskiej. Pracuje

na Krakowskiej Akademii

im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego

Piotr Kościelniak pisze w „Plusie Minusie" (nr 164/2021): „Jako gatunek weszliśmy w fazę zmniejszającego się potencjału intelektualnego. Mówiąc wprost: głupiejemy. (...) Przyzwyczailiśmy się do przyjemnej myśli, że każde pokolenie jest inteligentniejsze niż poprzednie. To oczywiste, że jako społeczność jesteśmy sprytniejsi niż ludzie żyjący w średniowieczu. Wiemy i umiemy więcej niż nasi dziadkowie. Szybciej przystosowujemy się do wyzwań cyfrowej rzeczywistości niż nasi rodzice. Przeciętnie inteligentna osoba żyjąca dziś byłaby uznana za intelektualny fenomen na początku XX wieku, prawda?".

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
PiS, przyjaźniąc się z przyjacielem Putina, może przegrać wybory europejskie
analizy
Aleksander Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB