Taki mamy klimat. Ilość i styl ataków, które spadły w ostatnich dniach na Marię Przełomiec, świadczy nie tylko o atakujących, lecz także o tym, że trzeba by jeszcze raz przeprowadzić dyskusję o tym, jaka powinna być polityka Polski wobec Polaków na Wschodzie. Dziecinada części komentatorów nie zna w tej sprawie granic. Czy dało coś polskiej mniejszości zamrożenie kontaktów polsko-litewskich przez Radosława Sikorskiego jako ministra spraw zagranicznych? NIe dało nic więcej niż wcześniejsza polityka czasów Lecha Kaczyńskiego. Czy w wyniku obecnego złagodzenia w relacjach z Litwą Polakom się polepszyło? Nie wystarczy pokrzyczeć w Warszawie, żeby przejęto się nami w Wilnie.
Polacy na Litwie są dobrze zorganizowani. Część z nich z sukcesami prowadzi działalność polityczną, mają swoją partię polityczną AWPL, wprowadzają reprezentantów do samorządów oraz do Sejmu Litwy, a nawet do Parlamentu Europejskiego. W tym celu polscy politycy na Litwie prowadzą politykę po swojemu, nieraz niezgodną z interesami państwa polskiego, np. biorąc pod skrzydła mniejszość rosyjską. Czy mają do tego prawo? Tak. Jestem przeciwny, by im narzucać, z kim się mają dogadywać, a z kim nie. Ale niech robią to na własny rachunek i nie starają się wciągać państwa polskiego w swoje kampanie polityczne.
Czytaj także: Kowal: Jeśli zmieni się władza, to pojawi się kwestia odwetu
Inna sprawa to wsparcie dla Polaków na Litwie jako mniejszości narodowej, a nie jednej partii litewskich Polaków. Mamy prawo i obowiązek dopominać się o respektowanie praw mniejszości przede wszystkim ze względu na normy międzynarodowe, szczególnie normy Rady Europy, i tylko w ramach tych norm Polska ma prawo z polskiego budżetu wydawać pieniądze na różne inicjatywy polskie na Litwie, jeśli są zgodnie z litewskim prawem. Dlatego w sporze o Polaków na Litwie rację ma Maria Przełomiec i Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, rację ma ambasador RP Urszula Doroszewska, nawet jeśli nie jest to na rękę posłowi Waldemarowi Tomaszewskiemu.