c) stan wojenny – jak napisał Antoni Dudek – "na kolejnych osiem lat utrwalił komunistyczny monopol władzy" (Antoni Dudek – "Bez pomocy nie damy rady". Biuletyn IPN 12/2009) .
Czy jednak te dokumenty są solidną podstawą dla takich wniosków? Moim zdaniem nie są i stosujący rygory nauki badacz nie wyciągnąłby z nich tak kategorycznych wniosków, jak to się robi. Zeszyt Anoszkina, traktowany z ogromnym kredytem zaufania, to rękopis, waham się nazwać go dokumentem, który powinien wzbudzać ostrożność ze względu na niejasne okoliczności powstania, na skrótowość zapisków, na okoliczności ujawnienia (przywieziony przez marszałka Kulikowa w 1997 roku na konferencję w sprawie stanu wojennego w Jachrance) niewykluczające manipulacji. Dlaczego ZSRR, czyli Rosja, ma być oskarżany o zamiar zduszenia Polaków, skoro, dawkując papiery, można zrzucić to na Jaruzelskiego, wpuszczając przy okazji szczura, za którym Polacy będą biegali latami, gorąco się kłócąc. Z tego zeszytu sensację budzą trzy zdania podobno wypowiedziane przez generała Jaruzelskiego podczas rozmowy z marszałkiem Kulikowem 9 grudnia 1981 roku; "Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc".
Wyciąga się stąd wniosek, że polski premier domagał się interwencji wojskowej. Być może cytat ten wyraża "coś", co powiedziano, bo podobna opinia pojawia się na posiedzeniu Biura Politycznego KPZR 10 grudnia 1981 roku.
[srodtytul]Chciał czy nie chciał pomocy?[/srodtytul]
Wypowiada tę opinię Rysakow (cytuję wedle własnego przekładu z wersji rosyjskiej); "On (Jaruzelski – W.K.) mówi, że jeśli polskie siły nie uporają się z oporem "Solidarności", to polscy towarzysze liczą na pomoc innych krajów włącznie z wprowadzeniem sił zbrojnych na terytorium Polski". Ale w tym samym dokumencie są wypowiedzi zupełnie odmienne. Mówi Susłow: "Wydaje mi się, że Jaruzelski chytrzy, chce się odgrodzić kierowanymi do nas prośbami... a potem powie, prosiłem o pomoc, ale mi jej nie daliście. Jednocześnie Polacy mówią wprost, że są przeciwni wprowadzaniu wojsk. Jeśli będą wprowadzone wojska, to to będzie katastrofa". Teraz Ustinow, minister obrony narodowej: "Kulikow nie mógł mówić o wprowadzaniu wojsk. On doskonale wie, że Polacy sami prosili, by nie wprowadzać wojsk". Gdzie więc jest prawda?
Zastanawia też, dlaczego Jaruzelski, chcąc wsparcia "radzieckich", ukrywał przed nimi zamiary. Mówi Ustinow: "Teraz wszystko zależy od Jaruzelskiego... ale prawdę mówiąc, o jego działaniach na razie nikt nic nie wie. I my nie wiemy. Rozmawiałem z Siwickim. On mi po prostu powiedział, że nie wie, co myśli generał". Kto jak kto, ale generał Siwicki, najbardziej zaufany człowiek szefa PZPR, na pewno wiedział, tylko miał zakaz informowania nawet marszałków ZSRR. "To, co mówi Jaruzelski – żalił się Rysakow – bardziej przypomina wodzenie nas za nos". Te opinie i żale wskazują, że Rosjanie nie mieli do Polaka zaufania i czuli, że prowadzi z nimi grę. W toku gry różne słowa mogły padać, nie oznaczając koniecznie tego, co się im przypisuje. Tak mogło być z cytatem, który wzbudził sensację. Dlaczego kluczył? Moim zdaniem dlatego, że chciał uniknąć stanu wojennego i zwlekał, zwodząc napierających Rosjan, z nadzieją, że znajdzie jakieś bardziej pokojowe wyjście do przełknięcia przez sojuszników. Decyzja o 13 grudnia to była decyzja straszliwa. Jaruzelski mógł obawiać się, że jeśli będzie zwlekał, to Rosjanie się zniecierpliwią i pewnej nocy nieoczekiwanie, jak kiedyś w Pradze, wyląduje mu w Warszawie spadochronowa jednostka, a do Polski wejdzie sześć armii w ramach "Tarczy