Prywatne wojny propagandowe z MON

Trudno nie doceniać irackiej misji. Dzięki niej zmieniła się choćby mentalność naszych żołnierzy, którzy musieli nauczyć się wykonywać zadania w warunkach realnego zagrożenia życia – pisze generał broni

Aktualizacja: 05.01.2010 10:22 Publikacja: 04.01.2010 23:41

Mieczysław Bieniek

Mieczysław Bieniek

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Red

Z uwagą przeczytałem tekst Artura Bilskiego [link=http://www.rp.pl/artykul/412224.html]„Polskie wojny propagandowe MON”[/link]. Mam w pamięci poprzednie teksty tegoż autora, w odniesieniu do których dotąd powstrzymywałem się od polemiki. Tym razem niezbędne wydaje mi się przedstawienie faktów, o których zapomina komandor porucznik rezerwy Artur Bilski, absolwent kierunku politycznego Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej z 1990 roku.

„Zapominanie” o nich jest dość dziwne w przypadku osoby przedstawiającej się jako „niezależny analityk ds. bezpieczeństwa”.

Siły zbrojne, niestety, nie mają szczęścia do komentatorów. Oczywiście są wśród nich tacy, którzy potrafią czytelnika pozytywnie zaskoczyć swoją oceną sytuacji lub problemu, zainspirować, a może nawet otworzyć oczy na jakąś kwestię. I takie teksty, także krytyczne wobec wojska, zawsze czytam z zainteresowaniem. Trudno mi się jednak zgodzić na tak częste w podobnych publikacjach uproszczenia, uogólnienia i zaokrąglenia. Mówiąc o wojsku, mówimy bowiem również o życiu i śmierci.

Niestety, także pan Bilski w niedopuszczalny sposób „zaokrągla”. Według niego w Iraku zginęło blisko 30 Polaków. Ja mówię: w Iraku zginęło 28 naszych rodaków, w tym 22 żołnierzy. Mówię o dokładnej liczbie, ponieważ byłem i dowodziłem w Iraku i dla mnie pomiędzy śmiercią 28 a 30 Polaków nigdy nie będzie „blisko”. Do dzisiaj czuję ból po śmierci moich podwładnych i strach przed tym, co mogłoby się jeszcze wtedy wydarzyć. (Być może takie zaokrąglanie łatwo przychodzi osobom, które całą swoją służbę wojskową pełniły w organach prasowych i kadrowych oraz na ciepłych posadkach w MON).

W imieniu tysięcy polskich żołnierzy, którzy ryzykowali i wciąż codziennie ryzykują życie w śmiertelnie niebezpiecznych misjach zagranicznych, od autorów publikacji o wojsku domagam się wiedzy i odpowiedzialności. A nie uprawiania prywatnej wojny z Ministerstwem Obrony Narodowej i jego szefem. Czytając tekst komandora Bilskiego, szukam jakichś dowodów „analizy” i „niezależności” i niestety trudno mi je znaleźć. Postaram się pokrótce, za pomocą faktów, zaprezentować zatem rzeczywisty stan rzeczy.

[srodtytul]Korzyści z irackiej misji[/srodtytul]

Po pierwsze, 4 października 2008 r. zamknęliśmy swoją pięcioletnią obecność w koalicyjnej misji irackiej, a nie, jak chciałby Artur Bilski, „awanturze irackiej”. Zadania, które tam wykonaliśmy, i operacja wycofania naszych wojsk z Iraku mogą być przykładami dobrego żołnierskiego rzemiosła. Minister Bogdan Klich, wykonując zobowiązania rządu PO, zaplanował i dopilnował przeprowadzenia operacji wycofania w sposób, który zyskał szacunek naszych sojuszników oraz irackich partnerów.

Udział Sił Zbrojnych RP w operacjach poza granicami kraju miał i ma istotny wpływ na proces transformacji naszej armii. Przypomnę, że w Iraku sformowaliśmy i dowodziliśmy wielonarodową dywizją, która w początkowej fazie misji odpowiadała za realizację zadań w pięciu prowincjach. Zaangażowanie w operację w Iraku było kluczowym czynnikiem rozwoju zdolności Sił Zbrojnych RP.

Doświadczenia wyniesione z Iraku przyczyniły się m.in. do pozyskania i doskonalenia zdolności dowodzenia związkiem taktycznym w wymiarze wielonarodowym i zgodnie z procedurami NATO. Wpłynęły na kierunki modernizacji uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Zdecydowanie podniosły nasze możliwości logistyczne. Ujawniły niezbędność przyspieszenia profesjonalizacji armii. Doprowadziły do wprowadzenia znaczących zmian w organizacji i programach szkolenia, przebudowania struktur dowodzenia siłami zbrojnymi, a także utworzenia jednostek w pełni uzawodowionych, o wysokim stopniu gotowości bojowej.

Przyczyniły się również do lepszego przygotowania polskich kontyngentów wojskowych uczestniczących w operacji w Afganistanie i Czadzie oraz komponentów wydzielanych do kolejnych zestawów sił odpowiedzi NATO i grup bojowych UE. Wielkie znaczenie ma też zmiana mentalności naszych żołnierzy wynikająca z konieczności przygotowywania się i wykonywania zadań w warunkach realnego zagrożenia życia.

Sztab Generalny WP konsekwentnie wykorzystuje dorobek misji w Iraku. Świadczy o tym zmiana organizacji SZ RP (profesjonalizacja!), zmiana struktur dowodzenia (np. powołanie Dowództwa Operacyjnego, Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych), działania mające na celu poprawę jakości sprzętu i uzbrojenia (wieloletnie programy modernizacyjne) czy zaawansowane prace nad nowymi zdolnościami, takimi jak przeciwstawienie się zagrożeniom cybernetycznym. Jeśli to nie świadczy o wyciąganiu wniosków z doświadczeń irackich oraz o wprowadzaniu zmian w naszej armii, to o czym?

[srodtytul]Zawodna pamięć „eksperta”[/srodtytul]

Po drugie, przypomnę panu Bilskiemu, że minister obrony narodowej nie jest odpowiedzialny za polski przemysł zbrojeniowy. Mimo to minister Klich aktywnie wspiera rodzimą zbrojeniówkę i jej pracowników, co jest szczególnie istotne w czasach kryzysu.

Przykładowo – Wojsko Polskie na zakupy w grupie Bumar w 2008 r. wydało 1 mld 33 mln, a w 2009 r.

1 mld 457 mln. Wielokrotnie byłem także świadkiem rozmów ministra Klicha z potencjalnymi zagranicznymi odbiorcami polskiej produkcji zbrojeniowej. Także kończąc nasz udział w misji irackiej, minister zachęcał swojego irackiego partnera do zakupów polskiego sprzętu i uzbrojenia. Te starania ministra obrony narodowej z pewnością nie mogą jednak zastąpić handlowej aktywności spółki Bumar.

Po trzecie, Artur Bilski bardzo ekonomicznie gospodaruje prawdą, pisząc na swój ulubiony temat – personalia, oraz o zmianach kadrowych na najwyższych szczeblach, które rzekomo nie nastąpiły po misji irackiej. Kolejny raz odświeżam pamięć „eksperta”.

Generałowie i oficerowie z operacji w Iraku i Afganistanie pełnią dzisiaj najwyższe funkcje w Siłach Zbrojnych RP, są to między innymi: gen. dyw. Tadeusz Buk – dowódca Wojsk Lądowych, gen. dyw. Edward Gruszka – jego zastępca, gen. dyw. Władysław Potasiński – dowódca Wojsk Specjalnych, gen. dyw. Mirosław Różański – dowódca 11. Dywizji Kawalerii Pancernej, gen. dyw. Marek Tomaszycki – dowódca 12. Dywizji Zmechanizowanej, gen. bryg. Andrzej Knap – dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej, gen. bryg. Dariusz Wroński – dowódca 25. Brygady Kawalerii Powietrznej. To oni oraz dziesiątki zdolnych i utalentowanych oficerów, podoficerów oraz szeregowych współczesnych Sił Zbrojnych RP tworzą nową jakość.

[srodtytul]Prawda na poligonach[/srodtytul]

I prawie na koniec pytanie: Skąd „niezależnemu ekspertowi” do głowy przyszła myśl, że to minister obrony narodowej mianuje do stopnia generała? Matura jest wystarczająca, aby wiedzieć, że należy to do kompetencji prezydenta RP. Przypomnę też panu Bilskiemu (czego wydaje się również nie wiedzieć), że Sztab Generalny WP jest organem planistycznym, a jego szef, w imieniu ministra obrony narodowej, dowodzi siłami zbrojnym, wykorzystując w tym procesie SG WP.

Czytając takie artykuły, jak ten popełniony przez komandora Bilskiego, mam niestety coraz silniejsze wrażenie, że prawdy o Wojsku Polskim próżno szukać w gazetach. Należy to raczej robić w Afganistanie, a wcześniej w Iraku oraz na poligonach i placach ćwiczeń naszych sił zbrojnych. Tam codziennie weryfikowane są struktury organizacyjne, dowodzenie i wyposażenie naszych żołnierzy. Gwarantuję, że gdyby było tak, jak chce Bilski, miałby on naprawdę znacznie większą liczbę ofiar do zaokrąglenia.

Autor jest generałem broni, polskim przedstawicielem wojskowym przy komitetach wojskowych NATO i UE.

Był m.in. dowódcą 6. Brygady Desantowo-Szturmowej i 25. Brygady Kawalerii Powietrznej. Dowodził Polskim Kontyngentem Wojskowym w Syrii, Nordycko-Polską Brygadą SFOR w Bośni i Hercegowinie, wielonarodową dywizją w Iraku. Był radcą ministra obrony narodowej Bogdana Klicha oraz doradcą ministra obrony Afganistanu

Z uwagą przeczytałem tekst Artura Bilskiego [link=http://www.rp.pl/artykul/412224.html]„Polskie wojny propagandowe MON”[/link]. Mam w pamięci poprzednie teksty tegoż autora, w odniesieniu do których dotąd powstrzymywałem się od polemiki. Tym razem niezbędne wydaje mi się przedstawienie faktów, o których zapomina komandor porucznik rezerwy Artur Bilski, absolwent kierunku politycznego Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej z 1990 roku.

„Zapominanie” o nich jest dość dziwne w przypadku osoby przedstawiającej się jako „niezależny analityk ds. bezpieczeństwa”.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Waluś nie jest bohaterem walki z komunizmem
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: W sprawie immunitetu Kaczyńskiego rację ma Hołownia, a nie Tusk
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Demokracja w czasie wojny. Jak rumuński sąd podważa wiarygodność Zachodu
Opinie polityczno - społeczne
Franciszek Rzońca: Polska polityka wymaga poważnych zmian. Jak uratować demokrację nad Wisłą?
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?