[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/semka/2010/01/05/tomasz-lis-%E2%80%93-pomnik-dziennikarskiej-cnoty/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Grandpressowy Zeus zagrzmiał i sypnął piorunami. Tomasz Lis w swym manifeście "Cnotą i pałką" opublikowanym w sylwestrowej "Gazecie Wyborczej" wskazuje, kto i dlaczego znaleźć się powinien poza dopuszczalnym kanonem poglądów, jaki sam łaskawie wyznaczył. Telewizyjny dziennikarz stawia na początek pytanie, czy da się w Polsce oddychać?
Już gdzieś to państwo słyszeliście? Tak, to odwołanie do hasła "W Polsce robi się duszno", które trzy lata temu powtarzały dziesiątki autorytetów. Sformułowanie jest bardzo wygodne – brzmi odpowiednio niepokojąco, a jednocześnie nie wymaga konkretnego uzasadniania. Tak samo jak stwierdzenia, że "czas zacząć się bać" lub "w powietrzu czuć zapach podłości". W tak wytworzonym klimacie grozy autor obwieszcza nam rzecz porażającą: oto w Polsce doszło do sojuszu tabloidów z publicystycznymi "talibami".
[srodtytul]Między talibami[/srodtytul]
Kim są owi "talibowie"? Tomasz Lis modeluje ich wizerunek tak jak mu wygodnie. Jeden skupiać się ma na walce z homoseksualistami, inni ośmielają się zadawać pytania w sprawie Krzysztofa Piesiewicza, jeszcze inni dostają krechę, bo dziwią ich wystąpienia abp. Józefa Życińskiego, który w sprawie znanego senatora widzi wyłącznie problem szantażu, a nie tego, co zrobił on ze swoim życiem. Lis ułatwia sobie zadanie, karykaturyzując poglądy adwersarzy, a potem unosi świętym oburzeniem, jak takie poglądy znosi papier "ogólnopolskiego dziennika". Wszystko to okraszone zostaje bogatym katalogiem wyzwisk. Czego tu nie ma? W tekście piętnowany jest grafoman, który z "gnojenia ludzi czyni społeczną misję". Jest rzecznik cnoty i "specyficzni chrześcijanie", którzy znają tylko potępienie, ale nigdy wybaczenie.